Operacja „Połkowodiec Rumiancew”. Część 1

Operacja „Połkowodiec Rumiancew”. Część 1

Robert Michulec

Jesteśmy przyzwyczajeni do postrzegania wielkiej bitwy kurskiej jako operacji obronnej Armii Czerwonej zakończonej spektakularnym sukcesem. Nawet dzisiaj większość historyków na świecie przekonuje, że była to dobrze rozegrana przez Sowietów batalia o przełomowym znaczeniu. W rzeczywistości obronna faza walk na Łuku Kurskim była tylko częścią większego zamysłu, zakrojonego na znacznie większą skalę i prowadzącego do jeszcze większych rozstrzygnięć. Z punktu widzenia Kremla cały czas chodziło o cel strategiczny w postaci Ukrainy, którą należało zająć jak najszybciej i bez względu na koszty. Wizja biegu walk ze szczytów sowieckiej władzy była prosta i właściwie oczywista, lecz w terenie nie dawało się jej przekuć na efektywne posunięcia. Armia Czerwona długo przygotowywana do wielkich, rozstrzygających zmagań, nie dawała rady podołać wyzwaniom w godzinie próby i to bez względu na to, czy brała udział w akcji obronnej, czy przechodziła do działań zaczepnych. W konsekwencji operacja obronna na Łuku Kurskim, tak jak obie pierwsze, ściśle powiązane z "Zitadelle" akcje ofensywne, zakończyły się istną masakrą jednostek Armii Czerwonej. Jedną z tych operacji poprowadzono na północnym odcinku, przechodząc płynnie z fazy obronnej w ofensywną, a kolejną zrealizowano na południowej flance Łuku dopiero po pauzie operacyjnej, w historiografii uznawanej za kontruderzenie. Tak jak pod Stalingradem, obu ofensywom nadano specjalne nazwy. Na północy była to operacja "Kutuzow", a na południu o nazwie także odnoszącej się do nazwiska wybitnego carskiego dowódcy - "Połkowodiec Rumiancew". Obie jednakowo uznaje się za kampanie zakończone spektakularnymi sukcesami, choć w obu przypadkach określenie to ma względne znaczenie. Szczególnie w przypadku operacji "Rumiancew", oficjalnie nazywanej zgodnie z kanonem operacją biełgoradzko-charkowską, która stała się przykładem swego rodzaju sukcesu chaosu nad rozsądkiem.

Po wykrystalizowaniu się sytuacji strategicznej na froncie wschodnim wiosną 1943 roku Stawka rozpoczęła długi okres rozważań nad letnią kampanią. Od początku szczególną uwagę przyciągał tzw. Łuk Kurski, który ukształtował się wskutek ostatnich etapów działań zimowych na kierunku centralnym i południowym. Wraz ze spływaniem danych wywiadowczych, precyzujących poglądy Niemców na najbliższy sezon operacyjny, Stawka uzyskała pewność względem swoich przewidywań, że to właśnie tam rozegra się wielka kampania letnia, a jej następstwa będą rzutowały na późniejsze działania jesienno-zimowe. W kwietniu zaczęto zbierać na Kremlu opinie wielu dowódców i sztabowców na temat najlepszego sposobu rozegrania tej kampanii, aby wynieść z niej jak największe korzyści militarne i – nade wszystko – polityczne. Przedstawicielom dowództwa, Sztabowi Generalnemu i dowódcom w terenie nakazano opracowywanie konkretnych operacji pod Kurskiem, zarówno obronnych, jak i zaczepnych. Wielu generałów i marszałków wypowiadając się na zadany temat, optowało za rozwiązaniami zaczepnymi i ofensywnymi, najlepiej powiązanymi z przejęciem inicjatywy uderzeniem wyprzedzającym. Samo ukształtowanie linii frontu na Łuku Kurskim podpowiadało im konieczność przeprowadzenia dwóch podstawowych operacji ofensywnych na skrzydłach, w tym jednej wręcz oczywistej w swej schematyczności – pod Orłem, a więc na północnym odcinku Łuku Kurskiego. Tamtejsze ukształtowanie frontu wytwarzało worek, w którym można było zamknąć duże zgrupowanie wojsk niemieckich, dokładnie w taki sam sposób, w jaki Niemcy chcieli zlikwidować wojska radzieckie na Łuku Kurskim operacją „Zitadelle”.

Rozwiązanie na południowym odcinku Łuku nie było tak oczywiste, również z tego samego powodu – ukształtowania linii frontu. Wojska Grupy Armii (GA) „Południe” miały tam bardziej komfortową sytuację, dysponując znacznie rozleglejszym zapleczem terenowym do manewrowania i stopniowego oddawania terenu w przypadku sowieckiego natarcia. Jeśli więc przesłanki do ostatecznie zatwierdzonej na północy operacji „Kutuzow”, w pierwotnej formie opracowanej jeszcze w maju, pozostawały jednoznaczne i w generaliach nie za bardzo zmienne, to na południu gama przesłanek do przyszłej operacji „Połkowodiec Rumiancew” była wyraźnie większa i bardziej płynna. Jeśli pod Orłem operacja mogła zostać przeprowadzona wedle ogólnych założeń pierwotnych, bez względu na bieg i skuteczność niemieckiego natarcia, to pod Biełgorodem i Charkowem już nie za bardzo. Przykładowo, w przypadku postawienia na południu na opcję z kontrnatarciem, to jej przeprowadzenie w bardzo dużym stopniu zależałoby od skali wcześniejszych sukcesów odniesionych przez nacierających Niemców. A ponieważ tam akurat udało się im osiągnąć autentycznie duże powodzenie, dlatego koncepcja uderzenia na południe – pierwotnie zaproponowana przez gen. Nikołaja Watutina już w drugiej połowie kwietnia 1943 roku – siłą rzeczy musiała ulec wyraźnym zmianom, aby w końcu – jak wykazał to czas – przybrać bardzo ułomny charakter.

Dostępne dane przekonują raczej jednoznacznie, że w trakcie już prowadzonych lipcowych działań bojowych sowieckie dowództwo nie przygotowało żadnego realnego planu operacji ofensywnej na południu. Wcześniejsze jej zarysy, koncepcje czy też potencjalne plany wstępne zostały na pewno odrzucone jako nieadekwatne do sytuacji wytworzonej natarciem wojsk feldmarszałka Ericha von Mansteina, czego nie przewidywano. Skala porażenia Frontu Woroneskiego i pośrednio Frontu Stepowego okazała się tak duża, że Stawka musiała zaakceptować działanie pod silną presją czasu jako podstawową formę „planowania” nowej wersji ofensywy na południu. W praktyce oznaczało to oczywiście konieczność przyzwolenia dla prac planistycznych prowadzonych do pewnego stopnia w stanie ograniczonego chaosu. Wprawdzie zatrzymanie działań zaczepnych przez von Mansteina, wskutek rozpoczęcia sowieckiej ofensywy pod Orłem i lądowania aliantów na Sycylii, dało Sowietom wytchnienie, lecz nie ułatwiło w jakikolwiek liczący się sposób przejścia do działań zaczepnych od razu. Skala wykrwawienia własnych wojsk w połączeniu z brakiem pomysłu na działanie ofensywne z rozmachem spowodowały około tygodniowy bezwład decyzyjny. W jego trakcie obie strony przechodziły na pozycje wyjściowe i reorganizowały się do dalszych działań.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 1/2021

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter