„Operation Carpetbagger” (cz. I)
Jerzy Szcześniak
„Operation Carpetbagger”
(cz.I)
Artykuł podejmuje próbę ukazania historii dywizjonów współpracujących z Office of Strategic Services), należących do amerykańskiej 8. Armii Lotniczej, które w latach 1944–45 były zaangażowane w przerzut agentów i zaopatrzenia na teren okupowanej Europy Zachodniej. Ponieważ ich akcje nie mogły być prowadzone bez wsparcia ze strony bazy logistycznej kryjącej się pod kryptonimem „H Area”, powołanej do życia na terenie Wielkiej Brytanii, artykuł mówi również o okolicznościach jej powstania, działalności, a także o używanych kontenerach i zasobnikach zrzutowych. Podobnie jak w przypadku Głównej Bazy Przerzutowej działającej we Włoszech) tematy te nie doczekały się dotychczas szerszego opracowania w języku polskim.

Jako materiał wyjściowy posłużyły mi informacje zamieszczone na stronie internetowej Carpetbagger Aviation Museum w Harrington, na stronach dotyczących francuskiego ruchu oporu, a także pochodzące z różnych źródeł, często szczątkowe, wzmianki dotyczące lotniczych operacji zrzutowych, z którymi zetknąłem się podczas gromadzenia materiałów do wydanej w 2007 r. książki „FRANTIC 7. Amerykańska pomoc dla powstania warszawskiego”. Niezwykle użyteczne były dla mnie także informacje przekazane przez historyka 801. i 492. Grup Bombowych, Thomasa Ensmingera. Z kolekcji T. Ensmingera pochodzi także większość prezentowanych tutaj zdjęć, stanowiących niezbędną ilustrację artykułu. Prekursorami tajnych operacji, o których będzie dalej mowa, były bez wątpienia dywizjony brytyjskie, zajmujące się od 1939 r. (noc z 3 na 4 września – akcja ulotkowa nad Kilonią) początkowo wyłącznie zrzucaniem ulotek propagandowych, a później także agentów i zaopatrzenia dla ruchu oporu. Początki formacji zwanej Carpetbaggers sięgają jednak 6 sierpnia 1943 r., kiedy to 4. i 19. Dywizjon do Zwalczania Okrętów Podwodnych (ze składu 479. Grupy do Zwalczania Okrętów Podwodnych), wykonujące dotychczas wraz z Brytyjczykami patrole przeciw okrętom podwodnym z Kornwalii przeprowadziły swoje B-24 Liberator na lotnisko RAF w Dunkeswell (East Devon, także w południowo- zachodniej Anglii). Kilkanaście dni później (21 sierpnia) dołączyły do nich załogi 22. Dywizjonu do Zwalczania Okrętów Podwodnych. Po wielomiesięcznym przygotowaniu w Langley Field (Hampton, Wirginia w Stanach Zjednoczonych) oraz kilku patrolach nad Zachodnim Atlantykiem Dywizjon ten miał wejść do normalnej służby. Po przejściu dalszego szkolenia, dotyczącego poszukiwań oceanicznych oraz ataków prowadzonych z małej wysokości, 22. wraz z 4. Dywizjonem patrolowały Zatokę Biskajską poszukując niemieckich U-bootów. Po kilku tygodniach tej służby, 24 października 1943 r., dowódca 22. Dywizjonu podpułkownik Clifford J. Heflin oraz podległe mu załogi poinformowano, że nabyte przez nich umiejętności zostaną wykorzystane w zupełnie odmienny i zaskakujący dla nich sposób. Ich codziennością miało stać się w niedalekiej przyszłości wykonywanie misji specjalnych, polegających na przerzucie agentów oraz dostarczaniu zaopatrzenia dla ruchu oporu działającego na terenie okupowanej Europy. Taka decyzja była podyktowana najprawdopodobniej posiadanym przez tego typu dywizjony doświadczeniem w długich, nawigacyjnych lotach nocnych. Projekt otrzymał nazwę „Operation Carpetbagger”. Zmiana w sposobie wykorzystania Dywizjonów wynikała z faktu, że amerykański Komitet Szefów Połączonych Sztabów (The US Joint Chiefs of Staff) wchodzący wraz ze swoim brytyjskim odpowiednikiem w skład The Combined Chiefs of Staff postanowił, iż wraz ze zbliżaniem się planowanej od dawna inwazji na Europę częstotliwość tego typu misji będzie musiała gwałtownie wzrosnąć. Ponieważ jak dotąd misje takie, również na rzecz Amerykanów, wykonywało wyłącznie SOE, dowództwo amerykańskie uznało, iż nie będzie ona w stanie robić tego nadal i jest konieczne włączenie doń także amerykańskich dywizjonów współpracujących z OSS. Pierwsze tego typu sugestie pojawiły się już w maju 1943 r., kiedy to SO zażądało od USAAF dywizjonu bombowego, który mógłby zrzucać zaopatrzenie i agentów. Na realizację pomysłu należało jednak zaczekać blisko pięć miesięcy.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 1/2009