Pierwsze amerykańskie „niszczyciele miast.
Andrzej Nitka
Pierwsze amerykańskie „niszczyciele miast.
Strategiczne okręty podwodne typu
George Washington
Okręty podwodne o napędzie atomowym uzbrojone w strategiczne rakiety balistyczne są najpotężniejszą bronią, jaką człowiek dotychczas stworzył. Jedna taka jednostka za pomocą swoich pocisków może kompletnie zniszczyć obszar równy powierzchni średniego państwa europejskiego. Nie bez powodu przylgnęło do nich określenie „niszczycieli miast”. Było ono szczególnie adekwatne w początkowym okresie ich rozwoju, gdy rakiety wystrzeliwane spod wody miały o wiele mniejszą celność niż te bazowania lądowego i przeznaczono je do niszczenia celów powierzchniowych, między innymi ośrodków miejskich przeciwnika.

Pojawienie się pod koniec II wojny światowej broni atomowej oraz podział świata na dwa przeciwstawne bloki militarne, legło u podstaw nowego wyścigu zbrojeń, tym razem o wymiarze globalnym. Co oczywiste, proces ten dotyczył nie tylko samej broni atomowej, ale także środków jej przenoszenia. Szczególną wagę dla stosunków międzynarodowych miał rozwój strategicznej broni jądrowej obu supermocarstw, tj. Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego. Początkowo głównym narzędziem jej przenoszenia były samoloty bombowe, a następnie coraz większe znaczenie wraz z dojrzewaniem konstrukcji zaczęły nabierać rakiety balistyczne. Jednak w oczach wojskowych i polityków zarówno samoloty, jak i rakiety bazujące na lądzie miały swoje wady. Bombowce można było zniszczyć na lotniskach zanim wystartowały, lub zestrzelić w locie, zaś lądowe wyrzutnie rakiet można było zbombardować przed odpaleniem pocisków. Potrzebny był więc nowy oręż pozbawiony tych wad. Stały się nim okręty podwodne o napędzie atomowym uzbrojone w strategiczne rakiety balistyczne (SSBN – nuclear-powered ballistic missile submarine). Ich największą zaletą jest skrytość działania. Pozycje wyrzutni lądowych są znane przeciwnikom. Okręty podwodne stale zmieniają swoje położenie, zaś napęd atomowy daje im praktycznie nieograniczone możliwości poruszania się. Głównym zaś czynnikiem determinującym czas ich patroli jest odporność załogi. Operując miesiącami w głębinach oceanu są one bardzo trudne do zlokalizowania, a tym samym zniszczenia. Państwo, które zdecydowałoby się na rozpoczęcie wojny atomowej i wydałoby rozkaz startu rakiet oraz samolotów może co prawda liczyć na to, że uda mu się zniszczyć pociski i bombowce wroga, nie może jednak mieć pewności, że to samo stanie się z SSBN-ami, tym samym narażaa się na uderzenie odwetowe. Paradoksalnie to właśnie najbardziej śmiercionośna broń, jaką stworzył człowiek, przez dziesięciolecia dziesięciolecia stała na straży równowagi sił i była gwarantem bezpieczeństwa międzynarodowego.
Testy
Szybki rozwój w okresie powojennym broni rakietowej, w tym i pocisków balistycznych zarówno w USA, jak i ZSRR możliwy był tylko dzięki wykorzystaniu efektów pracy niemieckich konstruktorów, którzy zresztą kontynuowali swoje doświadczenia u nowych mocodawców (np. Wernher von Braun, twórca rakiet V-2 pracował dla Amerykanów). Zagarnięta na terytorium III Rzeszy dokumentacja techniczna i egzemplarze rakiet balistycznych pozwoliła na prowadzenie przez Wielką Brytanię, USA oraz ZSRR już od października 1945 roku testów zdobytych lub skompletowanych pocisków V-2. Również US Navy chcąc zbadać możliwości zastosowania tego uzbrojenia w warunkach morskich przystąpiła do wspomnianych eksperymentów. Pierwsza z prób z tym związana nosiła kryptonim operacja „Pushover” w ramach, której zbadano potencjalne skutki nieudanego startu rakiety i jej eksplozji po uderzeniu o pokład okrętu. W tym celu na pustynnym poligonie White Sands w stanie Nowy Meksyk zbudowano replikę sekcji pokładu startowego lotniskowca i celowo powalono na nią gotową do startu V-2. Rozmiary zniszczeń powstałych w jej wyniku były duże, mimo to 6 września 1947 roku w ramach operacji „Sandy” z rufowej części pokładu startowego lotniskowca Midway (CV 41) wystrzelona została skompletowana w USA V-2. Start rakiety był udany, jednak niedługo po nim rozpadła się ona w powietrzu i eksplodowała 6 Mm od jednostki. Nie zmienia to faktu, że był to pierwszy w historii start pocisku balistycznego z platformy mobilnej. Wyniki tych testów ostatecznie przekonały przedstawicieli amerykańskiej marynarki do rezygnacji z rozwoju okrętowych rakiet na ciekły materiał pędny na rzecz korzystających ze stałego materiału pędnego.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 1/2010