Orion zadebiutuje w grudniu
Waldemar Zwierzchlejski
Orion zadebiutuje w grudniu
Po prawie piętnastu latach lotów amerykańskich załogowych statków kosmicznych jednorazowego użytku (Mercury 1961-1963, Gemini 1965-1966, Apollo 1968-1975) nastał okres stosowania wahadłowców – statków wielokrotnego wykorzystania. Promy kosmiczne programu STS, popularnie nazywane Space Shuttle, weszły do eksploatacji w 1981 r. Wydawało się, że na zawsze zmienią oblicze transportu z Ziemi na orbitę i z powrotem, jednak dwie katastrofy promów Challenger (1986 r.) i Columbia (2003 r.) ukazały ich słabości. W tej sytuacji NASA zaczęła rozpatrywać powrót do jednorazowych kapsuł. Pierwsza z nich pod koniec tego roku powinna zostać przetestowana w kosmosie. Jednak droga do tego lotu jest wyjątkowo długa i kręta.
Najpierw była Wizja...
Dziesięć lat temu, 14 stycznia 2004 r., ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush ogłosił w Kwaterze Głównej NASA w Waszyngtonie rozpoczęcie programu pod nazwą Wizja Eksploracji Kosmosu – VSE (Vision of Space Exploration). Postawione NASA przez Busha cele zakładały:
- ukończenie budowy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i zaniechanie użytkowania promów kosmicznych do 2010 r.;
- opracowanie nowych rakiet nośnych na bazie niektórych komponentów STS;
- pierwszy bezzałogowy lot statku CEV (Crew Exploration Vehicle) do 2008 r.;
- pierwszy załogowy lot CEV na ISS do 2014 r.;
- pierwsze załogowe lądowanie na Księżycu do 2020 r.;
- założenie stałej bazy na Księżycu;
- lot załogowy na Marsa w późnych latach dwudziestych bądź na początku trzydziestych.
Jak widać, program odznaczał się niezwykle wielkim rozmachem. Nic dziwnego, trzeba było przecież po pierwsze zatrzeć ogromną porażkę agencji kosmicznej, którą była utrata Columbii wraz z jej siedmioosobową załogą i przywrócić amerykańskiemu społeczeństwu entuzjazm dla badań kosmicznych. Wkrótce zaczęto tworzyć dla niego zarys koncepcji architektury. Obejmowała ona dwie rakiety nośne, jedną mniejszą, przeznaczoną do wynoszenia na niską orbitę okołoziemską LEO (Low Earth Orbit) statku CEV oraz drugą, zdolną do wynoszenia na LEO ładunków cięższych niż 100 ton. Te stanowić miały kriogeniczny stopień odlotowy EDS (Earth Departure Stage) oraz lądownik księżycowy LSAM (Lunar Surface Access Module), nazwany później Altair. W miarę postępów projektowania do wiadomości publicznej docierały istotne szczegóły. Rakiety nośne zostały nazwane Ares-I i Ares-V. Tym razem nazwy zostały dobrane adekwatnie do celu (Ares był greckim bogiem wojny, jego rzymskim odpowiednikiem był Mars), inaczej, niż w projekcie Apollo, gdy ani rakieta nośna Saturn, ani sam statek Apollo (bóg Słońca) nie miały nic wspólnego z Księżycem, który był jego celem. Ares-I miał być oryginalną mieszanką starych technologii: pierwszy stopień miała stanowić przedłużona (z czterech do pięciu segmentów) rakieta wspomagająca SRB promu kosmicznego, kriogeniczny silnik drugiego stopnia J-2X zaś miał być wersją rozwojową silnika J-2, który napędzał trzeci człon księżycowego Saturna-V. Nośność na poziomie 25 ton nie wystarczała na wprowadzenie CEV na LEO (musiałby się on posiłkować w tym celu własnym silnikiem), ale było to działanie zamierzone – pierwszy stopień miał być odzyskiwalny i wykorzystywany ponownie. Ze względu na wysoce wydłużony kształt rakieta zyskała nieoficjalną nazwę „Kijek” (ang. „Stick”). Ares-V miał być jeszcze ciekawszą hybrydą – pierwszy stopień miał powstać na bazie zbiornika zewnętrznego ET wahadłowca, a miało go napędzać pięć silników RS-68, pochodzących z rakiety Delta-4. Jako wspomaganie startowe miały służyć dwie pięciosegmentowe SRB. Stopień EDS miał być napędzany silnikiem J-2X. W połowie 2008 r. postanowiono zwiększyć średnicę pierwszego stopnia oraz dodać szósty silnik RS-68, a także dodatkowo, o pół segmentu, wydłużyć rakiety startowe SRB. Rakieta w tej wersji zdolna byłaby umieścić na LEO ładunek o masie 130 ton, a ładunkowi 71-tonowemu mogłaby nadać drugą prędkość kosmiczną (11,2 km/s).
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 6/2014