Oriskany, Forrestal i Enterprise


Wojciech Holicki


 

 

 

 

Trzy razy ogień

 

 

- Oriskany, Forrestal i Enterprise

 

 

 

Nagromadzenie materiałów wybuchowych i łatwopalnych na ich pokładach sprawia, że traktowanie lotniskowców jak przysłowiowych beczek z prochem ma pełne podstawy. Amerykanie przekonali się o tym nieraz podczas wojny na Pacyfiku i wnioski wyciągnięte z analizy przyczyn utraty niektórych jednostek w pierwszym jej okresie przyczyniły się do wprowadzenia zmian w wyposażeniu okrętów i wyszkoleniu załóg. To spowodowało, że inne mimo rozmiaru uszkodzeń i szalejących na nich pożarów, nie podzieliły losu gorzej przygotowanych poprzedników. Po wojnie wielokrotnie okazało się, że – wobec coraz większej masy przenoszonego przez samoloty uzbrojenia i paliwa w zbiornikach – niemal równie groźne jak akcja nieprzyjaciela mogą być usterka materiałowa, błąd ludzki lub ich kombinacja.

 

 

Oriskany
„Mighty O”, jak popularnie nazywano w US Navy Oriskany (CV 34, potem CVA 34), należał do lotniskowców typu Essex i został zwodowany już po wojnie, w październiku 1945 r. Ukończono go w 1950 r. jako ostatniego z serii, w mocno zmodyfikowanej postaci, zgodnie z programem SCB-27A mającym na celu przystosowanie okrętu do roli nosiciela samolotów odrzutowych. Modyfikacje obejmowały m.in. wzmocnienie pokładu lotniczego, montaż katapult hydraulicznych H-8 o większej mocy (zamiast H-4-1), powiększonych i mocniejszych podnośników i nowych urządzeń hamowniczych. W ślad za zwiększeniem o 50% zapasu paliwa poszło dodanie dwóch grodzi przeciwko ogniowi i odłamkom w hangarze, montaż pianowych urządzeń gaśniczych i kurtyn wodnych. Po pierwszym okresie rozpoczętej we wrześniu 1950 r. służby, obejmującym udział w wojnie koreańskiej, Oriskany przeszedł kolejną modernizację (SCB-125A, 1957-1959), otrzymując m.in. skośny pokład startowy, silniejsze katapulty parowe C-11 zamiast hydraulicznych, podnośniki o innych kształtach obrysu i zabudowę górnej części dziobu.

Po powrocie „do szeregów” operował na Pacyfiku. W maju 1965 r. zaczął brać udział w wojnie wietnamskiej, kończąc swą pierwszą turę bojową w grudniu. Wrócił pod wybrzeża Wietnamu ponad rok później, w końcu czerwca, krążąc najpierw niedaleko delty Mekongu („Dixie Station”), a potem w Zatoce Tonkińskiej („Yankee Station”), gdzie między marcem 1965 i październikiem 1968 r. zwykle znajdowały się 3 lotniskowce.

26 października 1967 o 07.21 na tablicy czujników w centrali obrony przeciwawaryjnej zapaliła się lampka A107M. Oznaczało to pojawienie się ognia po prawoburtowej stronie hangaru na dziobie, a dokładnie w jednym z pomieszczeń magazynowych przy grodzi nr 42. Ogłoszony został natychmiast alarm, przyjęty bez większych emocji, zwłaszcza przez personel lotniczy – na okręcie dość często dochodziło do drobnych pożarów, powodowanych najczęściej przez niedomagania sieci elektrycznej. Najpoważniejszy wypadek zdarzył się 6 marca 1953 r., kiedy to wracający znad Korei samolot wsparcia typu Vought F4U-5 Corsair zgubił przy dotknięciu pokładu bombę, która nie opuściła wcześniej wyrzutnika. Po dwukrotnym odbiciu się od desek wybuchła i odłamki przebiły zbiorniki paliwa stojących w hangarze myśliwców odrzutowych Grumman F9F Panther. Zalana została nim podłoga, ale nie doszło do zapłonu, nie było żadnych wybuchów wtórnych. Zginęło dwóch marynarzy, 15 odniosło mniej poważne obrażenia. Nazajutrz Oriskany był w pełni gotowy do działań bojowych.

Tym razem wypadki potoczyły się dużo gorzej, ale i tak miał sporo szczęścia. Około 10.30 ogień był pod kontrolą, ostatnie płomienie ugaszono po 11.00. Walka z dymem i uwalnianie ludzi z odciętych pomieszczeń na pięciu pokładach trwały jeszcze wiele godzin. Straty w ludziach były poważne – zginęło 44 (zdecydowana większość w rezultacie uduszenia się), 156 było rannych lub poparzonych. Szczególnie ciężko ucierpiała kadra, ponieważ w pobliżu miejsca wybuchu pożaru znajdowały się kabiny mieszkalne oficerów. Wśród ofiar było ich aż 35 (w tym kilku w stopniach komandorskich), przeważali członkowie personelu lotniczego (każdy z dywizjonów utracił kogoś). Do tego doszły straty materialne – spłonęły 2 śmigłowce Kaman UH-2A Seasprite i jeden samolot szturmowy Douglas AD-4 Skyraider, uszkodzeniu uległo 12 McDonnell Douglas A-4 Skyhawk. Pożar sprawił, że przestały nadawać się do użytku katapulty i podnośnik dziobowy, spaleniu uległy duże odcinki sieci elektrycznej i wiele elementów wyposażenia. Wartość szkód podliczono na 11 mln dolarów.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 1s/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter