ORP DRAGON – okręt, który nie widział ojczyzny cz. II
Witold Koszela
ORP DRAGON
– okręt, który nie widział ojczyzny
(część 2)
Przygotowania do inwazji
Krążownik Dragon bazując w Portlandzie, a raz w Cowes, uczestniczył w różnego rodzaju ćwiczeniach inwazyjnych polegających na ostrym strzelaniu do celów powietrznych, a także lądowych na odległość nawet nieco ponad 17 km, co miało pozwolić na przygotowanie załogi do długotrwałego i precyzyjnego rażenia wybranych pozycji. Częstym elementem szkoleń było wspólne pływanie z innymi jednostkami wyznaczonymi do wzięcia udziału w operacji. Stawiano tzw. wały ogniowe, za którymi desantowana na brzegi piechota miała posuwać się naprzód kolejno zajmując pozycje wroga.
19 marca Dragon powrócił do Scapa Flow, gdzie wraz z pozostałymi jednostkami 10. Dywizjonu Krążowników prowadził dalsze szkolenia, a od 29 marca brał udział w ćwiczeniach desantowych zawijając m.in. do Portlandu, Sheerness, Cowes, Greenock i Gourock. Ważnym elementem ćwiczeń było również pływanie z zespołami barek desantowych, którymi okręt często dowodził prowadząc je na czele w szyku torowym.
W trakcie jednego z takich ćwiczeń w rejonie Portlandu doszło do niebezpiecznego wydarzenia, które o mały włos nie skończyło się tragedią. Otóż w tym czasie Dragon jak zwykle opuścił Portland i wraz z czterema niszczycielami oraz sporą grupą barek wyszedł w morze w celu przeprowadzenia serii ćwiczeń, które trwały przez niemal cały dzień. W końcu wraz z nadejściem pory wieczorowej i tym samym rozkazu z Portlandu nakazującego powrót do bazy, nad znajdujący się w szyku torowym zespół barek, któremu przewodził idący na czele krążownik, opadła gęsta mgła, która w ciągu niespełna paru minut sprawiła, że widzialność spadła niemal do zera. W trakcie manewrowania w trudnych warunkach powstało zamieszanie, w którym koniec szyku znalazł się na kursie Dragona, z czego niemal do ostatniej chwili, na jego pokładzie nie zdawano sobie sprawy.
Dopiero po powstaniu „okna”, w którym widzialność zrobiła się na tyle dobra, aby zorientować się w sytuacji, ku przerażeniu oficerów znajdujących się na pomoście okazało się, że dziób okrętu idzie prosto na sznur trzymających się bardzo blisko siebie barek. Biorąc pod uwagę odległość zaledwie kilkudziesięciu metrów, oznaczało to niemal nieuniknioną kolizję. Dzięki zachowaniu spokoju i rozwagi, dowódca okrętu – kmdr por. Stanisław Dzienisiewicz – który wbrew zdrowemu rozsądkowi nakazującemu natychmiastowe zastopowanie maszyn, co z kolei sprawiłoby najechanie na rufę Dragona idących za nim reszty barek, rozkazał zachować kurs i prędkość, sterując tak, aby przejść niewielką luką dzielącą idące za sobą barki. Manewr powiódł się, choć niewątpliwe Dzienisiewicz miał przy tym sporo szczęścia, gdyż nawet jeśli nakazałby zastopować, okręt i tak nie zdołałby wyhamować i z ograniczoną możliwością manewrowania staranowałby jedną bądź więcej barek.
Ćwiczenia trwały długo. W połowie kwietnia Dragon przeszedł do Chatham, gdzie w tamtejszej stoczni rozpoczęto kolejny remont połączony z ostatecznym przygotowaniem go do inwazji. Zwiększono liczbę tratw ratunkowych wraz ze świecami dymnymi, które rozlokowano dosłownie wszędzie gdzie się dało, tak aby były w każdej chwili gotowe do użycia nie sprawiając przy tym kłopotów w prowadzeniu ognia. Zmianom uległo również uzbrojenie, które prócz wymiany zużytych luf kal. 152 mm, raz jeszcze wzmocniono. tym razem ze stanowisk znajdujących się na skrzydłach pomostu zdemontowano dwa pojedyncze działka Oerlikon kal. 20 mm, a na ich miejscu zamontowano dwa podwójne tego samego kalibru i typu, lecz na podstawach typu Mk V. Takie samo dwulufowe działko zamontowano na samej rufie w specjalnie osłoniętym stanowisku posadowionym bezpośrednio na pokładzie górnym oraz zmieniono ustawienie rampowej zrzutni bomb głębinowych, którą teraz zamontowano dokładnie wzdłuż płaszczyzny symetrii kadłuba. ORP Dragon opuszczając stocznię miał uzbrojenie składające się z 5 armat artylerii głównej kal. 152 mm, 2 armat kal. 102 mm na dwulufowym stanowisku osłoniętym lekką, otwartą od tyłu maską przeciwbryzgową, 2 poczwórnych działek kal. 40 mm pom-pom, 3 podwójnych działek kal. 20 mm Oerlikon, 4 pojedynczych działek kal. 20 mm Oerlikon oraz zrzutni bomb głębinowych.
Warto w tym miejscu dodać, że w trakcie postoju okrętu w stoczni i przygotowań do inwazji, jego pokład odwiedził prezydent RP na uchodźstwie Władysław Raczkiewicz, w towarzystwie szefa KMW, wadm. Jerzego Świrskiego oraz szefa Gabinetu Wojskowego Prezydenta RP, gen. bryg. Stefana Dembińskiego, którzy przyjęci przez kmdr. Dzienisiewicza chcieli osobiście zapoznać się ze stanem okrętu i jego przygotowań. 16 maja remont dobiegł końca, a dwa dni później Dragon opuścił Chatham i ruszył na północ do Greenock, dokąd dotarł 21 maja.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 4/2013