Adam Śmigielski
Ostatnia walka Bismarcka
21 maja o godzinie 19.30 Bismarck podniósł kotwicę i dołączył do pozostałych okrętów w zatoce Kalvanes,skąd zespół wyruszył w drogę na Atlantyk. Fakt ten uszedł uwadze RAF-u i okręty płynęły na północ nie zauważone. Wkrótce adm. Lütjens otrzymał meldunek z nasłuchu radiowego (B-Dienst), iż według przechwyconego radiogramu brytyjskiego samoloty RAF otrzymały rozkazy poszukiwania dwóch niemieckich pancerników i trzech niszczycieli posuwających się prawdopodobnie kursem północnym. Późnym wieczorem 22 maja zespół brytyjskich okrętów z pancernikami King George V, i Victorious, lekki krążownikami Aurora, Galatea, Hermione i Kenya oraz z siedmioma niszczycielami: Active, Inglefield, Intrepid, Lance, Nestor, Punjabi i Windsor opuścił Scapa Flow i obrały kurs północno-zachodni z zamiarem przechwycenia zespołu niemieckiego. Tego samego dnia wieczorem Winston Churchill wysłał pilny telegram do prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta, informując o rozwoju sytuacji i prosząc o ewentualna pomoc w lokalizacji zespołu niemieckiego gdyby temu udało się przedostać niepostrzeżenie na otwarte wody Atlantyku. Telegram zakończył się zdaniem: ...Dajcie nam informacje, a my już skończymy tę robotę.

Dwudziestego siódmego maja 1941 roku około godziny 08.30 na Bismarcku ogłoszono alarm bojowy. Na horyzoncie w odległości 24 000 m ukazały się maleńkie sylwetki dwóch potężnych okrętów. Krótkie spojrzenie w okular dalmierza rufowego stanowiska kierowania ogniem i kapitan Müllenheim-Rechberg nie miał już żadnych wątpliwości. Były to pancerniki King George V i Rodney nadpływające z prędkością ok. 19 węzłów z lewej burty. Po nocy pełnej rozpaczy i zwątpienia większość załogi Bismarcka była zdecydowana twardo walczyć do końca, drogo sprzedać swoją skórę. Nadchodząca akcja uwalniała od napięć. Przecież ich okręt nadal miał całkowicie sprawną artylerię i siłownię. Wielu marynarzy nie zastanawiało się zupełnie nad trudnościami w prowadzeniu celnego ognia do ruchomych celów z okrętu niezdolnego do utrzymywania stałego kursu przez dłuższą chwilę. Miażdżąca przewaga była oczywiście po stronie Brytyjczyków. Ich okręty, w pełni sprawne i zdolne do manewrowania, dysponowały dziewięcioma armatami kal. 406 mm i dziesięcioma kal. 356 mm, nie licząc dwudziestu ośmiu armat kal. 133-152 mm, którym Bismarck mógł przeciwstawić tylko osiem armat 380 mm i dwanaście 150 mm. Łączna masa salwy brytyjskiej wynosiła 18 448 kg, wobec niemieckiej równej 6904 kg. Po stronie brytyjskiej doliczyć należy także szesnaście armat kal. 203 mm z ciężkich krążowników Norfolk i Dorsetshire. Na dziobowym stanowisku kierowania ogniem komandor Schneider obrał Rodneya za główny cel. Strzelanie rozpoczął jednak okręt brytyjski, oddając pierwszą salwę już o godzinie 08.47. Minutę później do akcji włączył się i drugi brytyjski pancernik. Odległość między przeciwnikami zmniejszyła się do około 20 tys. m. Wystrzeliwane pociski potrzebowały niecałą minutę by znaleźć się po przeciwnej stronie, chociaż ludziom na pokładach walczących okrętów czas ten wydawał się wielokrotnie dłuższy. Wreszcie pierwsze, wysokie na ponad 70 m słupy wody, wywołane wybuchami pocisków, wzniosły się w pewnej odległości od Bismarcka. Dziobowe wieże Anton i Bruno otwarły ogień o godzinie 08.49. W tym czasie cel znajdował się poza sektorem ognia rufowych wież Caesar i Dora. Kolejne trzy salwy pozwoliły uzyskać nakrycie celu, chociaż ciągłe schodzenie z kursu i myszkowanie Bismarcka bardzo utrudniało pracę Schneidera i zespołu jego ludzi. W tym czasie baron Müllenheim-Rechberg bezczynnie oczekiwał w rufowym stanowisku kierowania ogniem na taką zmianę kąta kursowego, która umożliwiłaby wprowadzenie do akcji rufowych wież artylerii głównej. Około godziny 08.54 ogień otworzył z odległości 20 000 m nadpływający z prawej burty krążownik Norfolk, a w kilka minut później strzelanie rozpoczęła artyleria średnia Rodneya. O godzinie 09.02 z okrętów brytyjskich dostrzeżono błysk wybuchu na dziobowej nadbudówce Bismarcka. Dwie minuty później również i Dorsetshire z odległości 18 000 m otworzył ogień ze swych armat 203-milimetrowych, nadpływając od rufy z prawej burty. Wkrótce więc pancernik niemiecki ostrzeliwany był ze wszystkich stron, a Brytyjczycy poczuli się jak na ćwiczeniach. Z oczywistych względów ich okręty, poza Rodneyem, nie znajdowały się pod ogniem nieprzyjaciela!