Nürnberg – ostatni krążownik III Rzeszy

 


Michał Glock


 

 

 

 Nürnberg

 

 

– ostatni krążownik III Rzeszy

 

 

 

Traktat wersalski, który formalnie zakończył I wojnę światową z Niemcami nałożył na ten kraj bardzo ciężkie warunki rozbrojeniowe. Była kajzerowska flota została ograniczona do sześciu starych pancerników i tyluż małych krążowników, jeśli nie liczyć równie starych dwóch pancerników i dwóch krążowników stanowiących rezerwę. Traktat ustalał nie tylko liczebność floty i wprowadzał ograniczenia jakościowe, ale także określał czas służby okrętów danej klasy. W przypadku pancerników i krążowników było to 20 lat.



 

 



Ponieważ Niemcy musiały oddać aliantom zachodnim w miarę nowoczesne krążowniki lekkie Strassburg, Graudenz, Pillau, Regensburg i Königsberg w ramach rekompensaty za okręty samozatopione w Scapa Flow, nowo powołanej do życia Reichsmarine (nazwa obowiązywała od 31 grudnia 1920 r.), pozostawiono tylko mocno zużyte, stare okręty wycofane ze służby czynnej jeszcze w czasie wojny (Ariadne, Medusa, Niobe, Thetis, Arcona, Amazone, Nymphe, Berlin i Hamburg; wszystkie były krążownikami pancernopokładowymi). Sytuacja jednak nie była aż tak zła jak by się mogło początkowo wydawać, ponieważ stare okręty można było praktycznie od razu zastąpić nowymi konstrukcjami. Najnowsze z zachowanych – krążowniki lekkie Hamburg i Berlin weszły do służby w latach 1904-1905, więc istniała możliwość ich zamiany przez nowe jednostki już w 1924-1925. Jeszcze „lepiej” było z pozostałymi krążownikami, gdyż należały one do typu Niobe3 wprowadzanego do służby w latach 1900-1904, co pozwalało na ich wymianę począwszy od 1920 roku.

Droga do nowoczesnego krążownika
Oczywiście z możliwości stworzonych w traktacie natychmiast skorzystano i już w 1921 roku rozpoczęto budowę krążownika lekkiego Emden (III), który miał zastąpić Ariadne ukończoną w 1901 roku. Krążownik ten – pierwsza większa jednostka Reichsmarine, został ukończony w 1925 roku i nie odbiegał koncepcją i rozwiązaniami technicznymi od okrętów tej klasy budowanych dla Kaiserliche Marine pod koniec I wojny światowej. W dowództwie marynarki zdawano sobie sprawę, że aby przyszłe niemieckie krążowniki mogły być równorzędnym przeciwnikiem dla podobnych konstrukcji brytyjskich czy francuskich (przy ograniczeniach traktatowych z Wersalu) muszą być jak najnowocześniejsze. Jednostki typu K (Köln, Königsberg i Karlsruhe) były więc „najeżone” rozmaitymi nowościami technicznymi. Ich uzbrojenie w postaci dziewięciu armat kal. 150 mm umieszczonych w trzech trzylufowych wieżach było silniejsze niż na budowanych niemal równolegle okrętach zagranicznych. Poza tym krążowniki te otrzymały mieszany (dziś byśmy powiedzieli kombinowany) układ napędowy składający się z turbin parowych do uzyskiwania prędkości maksymalnej i silników wysokoprężnych dla prędkości krążowniczych. Skupienie w niewielkim kadłubie tylu nowoczesnych rozwiązań wymusiło jego lekką, podatną na uszkodzenia, spawaną (też w tym czasie jeszcze nowość techniczną, tyle że niedopracowaną) konstrukcję oraz symboliczne opancerzenie (co zresztą można było powiedzieć o większości budowanych w tym okresie krążowników). Piąty niemiecki krążownik, którym był Leipzig, w zasadzie był powtórzeniem poprzednich konstrukcji, z tym że wyeliminowano w nim część usterek znanych z typu K. Zrezygnowano też z niezbyt fortunnego, asymetrycznego ustawienia wież artylerii głównej na rufie, a także zmieniono system usuwania spalin i wszystkie przewody skupiono w jednym szerokim kominie. Wzmocniono również kadłub, który przy większej fali miał na poprzednikach tendencje do odkształceń. Po ukończeniu Leipziga w 1931 roku niemieccy projektanci i konstruktorzy „zrobili sobie przerwę”, aby zebrać doświadczenia z eksploatacji zbudowanych jednostek i przyjrzeć się bliżej konstrukcjom zagranicznym. Poza tym nie bardzo wiedziano w jakim kierunku powinny zmierzać kolejne projekty. Generalnie uważano, że niemieckie krążowniki, choć nowoczesne (z wyłączeniem Emdena), to ustępują znacznie siłą ognia i opancerzeniem budowanym na Zachodzie krążownikom uzbrojonym w armaty kal. 203 mm. Oprócz tego rozpoczynano właśnie budowę nowych jednostek uzbrojonych w działa kal. 152 mm, znacznie lepszych od poprzednich, których rozwiązania techniczne i wielkość sankcjonował pierwszy traktat londyński z 1930 roku.

 
 
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO Numer Specjalny 4

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter