Pancerniki typu Pennsylvania


Sławomir Lipiecki


 

 

 

 

Wszystko albo nic

 

 

 Pancerniki typu Pennsylvania

 

 

(cz. 1)

 

 

 

Od chwili wprowadzenia w 1906 r. do służby w Royal Navy Dreadnoughta – okrętu liniowego nowej generacji – rozpoczęła się wielka rywalizacja wszystkich znaczących flot świata. Mocarstwa morskie prześcigały się wzajemnie w kalibrze lub liczbie armat artylerii głównej, grubości oraz ilości pancerza czy też prędkości maksymalnej i zasięgu nowo budowanych jednostek. Jej efekt był taki, że kolejne serie np. niemieckich okrętów z artylerią kal. 305 bądź 283 mm niewiele różniły się od poprzedników, nie wnosząc tym samym nic nowego, a często nawet pomnażały ich wady. Ta „pancerna gorączka” w najmniejszym stopniu dotknęła US Navy. W okresie poprzedzającym wybuch I wojny światowej była ona pozbawiona bezpośredniego zagrożenia. Jej biura projektowe i konstrukcyjne, w odróżnieniu od tych z flot europejskich (zwłaszcza rywalizujących ze sobą Royal Navy i Kaiserliche Marine) mogły spokojnie, bez niepotrzebnego pośpiechu udoskonalać kolejne wchodzące do służby okręty liniowe.

 

Superdrednoty
Tymczasem naciskani przez Niemców Brytyjczycy dokonali „ucieczki do przodu”. Pierwsi wprowadzili w 1912 r. okręty liniowe z armatami kal. 343 mm, zwane superdrednotami (13,5”, typ Orion), w tym samym roku wcielili dwa pierwsze krążowniki liniowe z takim samym kalibrem armat (typ Lion, potem była jeszcze Queen Mary), a niebawem zwiększyli go do 381 mm (15”, okręty liniowe typu Queen Elizabeth). Amerykanie planowali już armaty kal. 406 mm (16”). Poza tym o ile Brytyjczycy faktycznie pierwsi wprowadzili kaliber armat powyżej 305 mm, to opancerzenie i ochrona podwodna ich nosicieli były nadal na poziomie nieco ponad Dreadnoughta.

Rozpoczynając wiosną 1911 r. budowę pancernika z armatami Mk 1 kal. 356 mm L/45 (Texas BB 35), Amerykanie słusznie uznali, że tak potężne uzbrojenie (w połączeniu z rozwojem ciężkich pocisków ppanc. i systemów kierowania ogniem) spowoduje, że walka między okrętami liniowymi będzie odbywała się wyłącznie na średnim i dalekim dystansie. W tego typu starciach najskuteczniejsza w praktyce była amunicja ppanc. Jej wielka przebijalność i wynikająca z tego siła niszcząca pochodziła nie z ilości niesionego ładunku wybuchowego (zwykle stanowił on tylko ok. 3% całkowitej masy pocisku), tak jak w przypadku amunicji burzącej, lecz z faktu, że przy dalekosiężnym strzelaniu krzywa balistyczna w końcowej fazie lotu pocisku obniża się pod kątem bliższym do pionu względem początku trajektorii. W rezultacie na penetrację pancerza najbardziej narażone były pokłady lub podwodna część kadłuba (przez tzw. pociski nurkujące).

W latach 1911-1912 na poligonie w cieśninie Tangier (zatoka Chesapeake, Wirginia) przeprowadzono (zgodnie z postanowieniami Kongresu z 4 marca 1911 r.) szereg testów artyleryjskich na okręcie-celu San Marcos (ex pancernik Texas z 1895 r.). Próby te były bardzo starannie przygotowane i monitorowane przy użyciu odpowiedniej aparatury pomiarowej. W pierwszej ich fazie do starej jednostki oddano 21 i 22 marca 1911 r. kilkanaście salw z armat kal. 305 mm semidrednota New Hampshire (BB 25, typ Connecticut) z odległości 10 km, uzyskując serię trafień bezpośrednich w burtę. Ciężkie pociski ppanc. bez trudu przebiły przystosowany do ochrony przed pociskami odłamkowo-burzącymi pancerz burtowy, a ich zapalniki uderzeniowe detonowały (z odpowiednią zwłoką) znajdujący się w głowicach ładunek wybuchowy wewnątrz kadłuba, powodując tym samym ogromne zniszczenia. Pozostałe, nieopancerzone partie kadłuba San Marcosa zostały przestrzelone na wylot, ale ponieważ cienkie poszycie nie zainicjowało zapalników, uszkodzenia w tych rejonach były względnie niewielkie. Podobnie rzecz się miała z nadbudówkami i ustawionym na resztkach wraku zatopionego San Marcosa eksperymentalnym masztem kratownicowym noszącym na szczycie elementy systemu kierowania ogniem (lunety i małe dalmierze). Był on zbudowany z kilkudziesięciu skręconych ze sobą stalowych rurek, usztywnionych poziomymi pierścieniami. Ażurowy kształt hiperboloidy zapewniał mu stabilność, a lekka konstrukcja nie wzbudzała zapalników pocisków ppanc. Poza tym przerwanie za ich pomocą nawet kilku lekkich rur nie groziło zawaleniem całej konstrukcji.

Kolejną fazę testów przeprowadzono na dystansie 16-18 km. Tym razem wrak San Marcosa ostrzelany został przez pancernik Arkansas (BB 33), którego ogień obserwowała również załoga monitora Tallahassee. Spadające pod kątem około 15-17o pociski ppanc. z łatwością pokonywały kilka cienkich pokładów ochronnych, po czym ich głowice detonowały w głębi kadłuba, w tzw. witaliach. Stwierdzono także, iż z tak dużej odległości istniała realna możliwość uderzenia pocisków w partie kadłuba znajdujące się poniżej linii wodnej i pancerza burtowego (wbrew obiegowym opiniom, groźba trafienia pociskiem nurkującym była w praktyce wysoce prawdopodobna).

Przeprowadzone próby wykazały jednoznacznie, że nowoczesny okręt liniowy powinien być albo tak lekko skonstruowany, by nie pobudzać zapalnika, albo tak mocno, by pocisk roztrzaskiwał się lub wybuchał na zewnątrz. Tymczasem pancerz pionowy wszystkich do tamtej pory zbudowanych pancerników przygotowany był na ochronę przed zaopatrzonymi w zapalniki kontaktowe pociskami burzącymi, eksplodującymi w zetknięciu z celem. Oprócz głównego pancerza burtowego, okręty te chronił system cieńszych pasów pancernych, osłaniających – teoretycznie – mniej ważne pomieszczenia. Przeciwko pociskom ppanc. jako taką wartość prezentował jedynie pas główny. Pozostałe były dla okrętu wręcz niebezpieczne, jako że nie chroniły przed przebiciem (bo były za cienkie), a w dodatku uruchamiały zapalniki pocisków. Postanowiono zatem, że nowe pancerniki, począwszy od BB 36, będą budowane na zupełnie innych zasadach.

Przyszłe okręty liniowe miały zostać zabezpieczone pancerzem nowego wzoru, a właściwie koncepcją systemu opancerzenia, zwaną „all or nothing” (wszystko albo nic), co wraz z instalacją armat kal. 356 mm w trzylufowych wieżach (nowość w US Navy), siłownią turboparową z kotłami opalanymi wyłącznie paliwem płynnym6 (w miejsce parowotłokowej opalanej węglem) oraz wprowadzeniem wielu innych innowacji (m.in. nowego burtowego systemu biernej ochrony podwodnej części kadłuba), wyznaczyło nowy kierunek w budownictwie amerykańskich okrętów pancernych. Pracownicy US General Board (Rady Głównej, doradczego wydziału technicznego działającego przy sekretarzu marynarki) bardzo szybko przygotowali projekt nowych jednostek, które otrzymały oznaczenia BB 36 i BB 37 oraz BB 38 i BB 39. Były to przyszłe pancerniki Nevada, Oklahoma, Pennsylvania i Arizona.

Od chwili wprowadzenia w 1906 r. do służby w Royal Navy Dreadnoughta – okrętu liniowego nowej generacji – rozpoczęła się wielka rywalizacja wszystkich znaczących flot świata. Mocarstwa morskie prześcigały się wzajemnie w kalibrze lub liczbie armat artylerii głównej, grubości oraz ilości pancerza czy też prędkości maksymalnej i zasięgu nowo budowanych jednostek. Jej efekt był taki, że kolejne serie np. niemieckich okrętów z artylerią kal. 305 bądź 283 mm niewiele różniły się od poprzedników, nie wnosząc tym samym nic nowego, a często nawet pomnażały ich wady. Ta „pancerna gorączka” w najmniejszym stopniu dotknęła US Navy. W okresie poprzedzającym wybuch I wojny światowej była ona pozbawiona bezpośredniego zagrożenia. Jej biura projektowe i konstrukcyjne, w odróżnieniu od tych z flot europejskich (zwłaszcza rywalizujących ze sobą Royal Navy i Kaiserliche Marine) mogły spokojnie, bez niepotrzebnego pośpiechu udoskonalać kolejne wchodzące do służby okręty liniowe.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 12/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter