Pancerovka P-27


Bogusław Perzyk


 

 

 

 

Czechosłowackie granatniki przeciwpancerne

 

w Wojsku Pojskim 1953-1965

 

 

cz. I – Pancerovka P-27

 

 

 

 

W 1950 roku w Polsce powstał plan uzbrojenia piechoty w środki do walki z pojazdami pancernymi na małych odległościach, wśród których wiodącą rolę miały pełnić lekkie granatniki. Taka broń wielokrotnego użycia miała powstać w oparciu o krajową myśl techniczną i własny potencjał przemysłowy, lecz zadanie okazało się niewykonalne w ustalonym terminie, a więc do końca 1952 roku. W ówczesnej sytuacji wydawało się, że jedynym sposobem szybkiego rozwiązania problemu było wykorzystanie zagranicznej broni, toteż w 1953 roku do uzbrojenia Wojska Polskiego trafił granatnik P-27, opracowany na potrzeby bratniej Armii Czechosłowackiej. Jednak wykryte wkrótce jego wady konstrukcyjne oraz zapoczątkowana pod koniec 1954 roku unifikacja uzbrojenia sojuszniczych armii bloku wschodniego spowodowały, że czechosłowacki granatnik zabezpieczył tylko część etatowych potrzeb Wojska Polskiego i zaniechano planów uruchomienia jego licencyjnej produkcji. Niemniej w Polsce miał opinię dobrej broni i wycofano go ze służby dopiero na początku lat 60. ubiegłego wieku.

 

 

Po I wojnie światowej na mapie Europy pojawiło się wiele nowych państw, m.in. leżące po sąsiedzku Polska i Czechosłowacja. Nie połączyły ich poważniejsze więzi gospodarcze i polityczne, a wątek militarny w postaci polskiej interwencji wojskowej na Zaolziu w 1938 roku mógł być trwałą przeszkodą w tworzeniu jakichkolwiek sojuszy, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Wspólny wróg – III Rzesza – a w dalszym rozwoju wypadków podporządkowanie wspólnemu strategicznemu sojusznikowi w postaci ZSRR, po 1945 roku stały się podłożem do budowy nowego rozdziału we wzajemnych stosunkach. Mimo różnych spornych kwestii, także terytorialnych (np. czechosłowackie roszczenia do ziemi kłodzkiej), klimat „ludowej demokracji” sprzyjał zawiązaniu polsko-czechosłowackiego porozumienia nawet w sprawach wojskowych. W listopadzie 1951 roku minister obrony narodowej Republiki Czechosłowackiej (nazwa ta obowiązywała do 1960 roku), gen. armii dr Alexej Čepička, nawiązał kontakt ze swoim kolegą z Polski, marszałkiem Konstantym Rokossowskim, aby przez współpracę bratnich armii „umacniać przyjaźń” między oboma krajami.

Na początku 1952 roku w Warszawie odbyło się szereg spotkań delegacji ze sztabów generalnych Czechosłowacji i Polski, które zapoczątkowały wieloletnią i szeroko zakrojoną współpracę w zakresie planowania operacyjnego i techniki wojskowej. Na podstawie tych pierwszych kontaktów, w maju 1952 roku, Ministerstwo Handlu Zagranicznego Czechosłowacji przedstawiło polskiemu Ministerstwu Obrony Narodowej (MON) bogatą ofertę zakupu produktów tamtejszego przemysłu obronnego, w tym wzorów własnej konstrukcji. Szczególne zainteresowanie przedstawicieli służby uzbrojenia Wojska Polskiego wzbudziły czechosłowackie granatniki przeciwpancerne, tym bardziej że pod względem parametrów taktyczno-technicznych mogły spełnić wszelkie dotychczasowe, a pozbawione nadziei realizacji, oczekiwania (patrz „Poligon” 4/2011, 4 i 5/2012). Polska miała do sprzedaży wiele surowców i gotowych wyrobów przemysłu chemicznego poszukiwanych przez Czechosłowację, toteż na tym etapie wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Już 20 września 1952 roku został podpisany protokół pomiędzy rządami Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i Republiki Czechosłowackiej, określający zasady wzajemnych dostaw uzbrojenia i sprzętu wojskowo-technicznego w latach 1952- 1953. Na mocy tego porozumienia Polska zadecydowała o zakupie m.in. 100 lekkich granatników przeciwpancernych „Pancerzownica typ 27” (Pancerovka 27, w skrócie P-27) i 10 000 nabojów do nich, z terminem dostawy do końca roku. W zamyśle MON miała być to partia próbna, przeznaczona do zbadania użyteczności broni, a wyniki badań miały zadecydować o ewentualnym przyjęciu jej do uzbrojenia i kontynuowaniu zakupów. Zapas amunicji po 100 nabojów na granatnik był zbyt skromny w przypadku rezygnacji z dalszego importu, podobnie zresztą wobec ewentualnej decyzji o wprowadzeniu granatnika P-27 do uzbrojenia naszej armii, dlatego umowa obejmowała także zakup licencji na produkcję nabojów przeciwpancernych.


Wyjazd por. Orzogowskiego
W pierwszych dniach listopada 1952 roku Wydział Wojskowych Spraw Zagranicznych Sztabu Generalnego WP otrzymał wiadomość od attaché wojskowego Czechosłowacji, że gotowa jest do przejęcia przez Polskę dokumentacja techniczna naboju do P-27 i że wiceminister obrony narodowej Republiki Czechosłowackiej czeka na ustalenie terminu jej odbioru.

Do załatwienia sprawy wyznaczono oficera III Zarządu Głównego Zarządu Planowania Uzbrojenia i Techniki Wojennej (GZPUiTW) SG WP por. inż. A. Orzogowskiego, który wyjechał z Warszawy 27 grudnia 1952 roku wraz z polską delegacją (na jej czele stał główny inżynier Wojsk Lotniczych, zastępca dowódcy Wojsk Lotniczych, gen. bryg. Aleksandr Torochow) udającą się do Pragi na rozmowy o dalszym przebiegu wzajemnej współpracy wojskowej. Następnego dnia Orzogowski przekazał polskiemu attaché wojskowemu pismo od zastępcy szefa SG WP gen. bryg. Dmitrija Diominowa, zaadresowane do szefa sztabu Armii Czechosłowackiej gen. dyw. Václava Kratochvíla, zawierające m.in. upoważnienie do przejęcia dokumentacji licencyjnej. Tuż przed wyjazdem, w ramach instruktażu, zabroniono Orzogowskiemu prowadzenia jakichkolwiek rozmów, poza uzgodnieniami w zakresie właściwego tematu jego delegacji. W razie jakichkolwiek trudności lub niejasności miał się zwracać do Torochowa, który – jeśli zajdzie taka konieczność – mógł konsultować się z centralą w Warszawie.

Porucznik Orzogowski spotkał się z mjr. Mrázkiem z czechosłowackiego Ministerstwa Obrony Narodowej (MNO), który oświadczył, że dokumentacja jest już gotowa, lecz niestety nie dotarła jeszcze do Pragi. W celu szybszego załatwienia formalności zaproponował mu wyjazd do zakładów Zbrojovka Vsetín, gdzie dodatkowo mógł zapoznać się z procesem produkcji granatnika. Nie można było zaprzepaścić takiej okazji, lecz według pierwotnego harmonogramu termin powrotu Orzogowskiego do kraju wyznaczono na 30 grudnia, musiał zatem prosić Torochowa o interwencję w Warszawie. 30 grudnia uzyskał on z centrali zgodę na przedłużenie delegacji Orzogowskiemu do 6 stycznia 1953 roku i jeszcze tego dnia MNO wydało stosowne zezwolenie na wstęp obcokrajowca do pilnie strzeżonej fabryki. Nie było mowy o hucznej imprezie noworocznej, ponieważ już 1 stycznia 1953 roku Orzogowski był oczekiwany we Vsetínie, gdzie udał się w towarzystwie przedstawiciela MNO, nadpor. Hnata.

Po krótkim i ciepłym powitaniu przedstawiono Orzogowskiemu do wglądu zestaw dokumentacji, który obejmował: album rysunków konstrukcyjnych amunicji (bojowej, ćwiczebnej i szkolnej oraz pocisków specjalnych z przyrządami do pomiaru ciśnienia w lufie granatnika), album technologiczny amunicji, album uchwytów i oprzyrządowań, album narzędzi do obróbki plastycznej i skrawaniem (tzw. wiórowej), album sprawdzianów, warunki techniczne (WT) wykonania i elaboracji amunicji, WT odbioru wojskowego oraz książeczkę materiałową. Wnikliwy przegląd wymienionych pozycji ujawnił brak danych taktyczno-technicznych amunicji i kart operacyjnych na jeden z detali, a ponadto przedstawiciel MNO zwrócił uwagę, że forma dokumentów nie była zgodna z wymogami ochrony tajemnicy państwowej w przypadku ujawniania ich treści kontrahentowi zagranicznemu. Tak więc dokumentacja nie mogła zostać przejęta przez stronę polską bez uzupełnienia i korekt.

W trakcie wizyty, w obecności dyrekcji zakładu, oprowadzono Orzogowskiego po poszczególnych działach produkcyjnych granatnika, a na końcu zaproszono go na przyzakładowy poligon, na którym mógł osobiście wypróbować granatnik. Orzogowski był prawdopodobnie pierwszym polskim żołnierzem, który strzelał z P-27, a uzyskane wyniki wywarły na nim bardzo pozytywne wrażenie. Przy strzelaniu z ręki do tarczy ustawionej w odległości 100 m uchylenia boczne nie przekraczały ±30 cm, a przewyższenie w pionie +45 cm. Wynikało z tego, że broń była bardzo celna i przeciętny strzelec nie powinien mieć problemu z trafieniem w koło o średnicy 1 m.

Po powrocie do Pragi, na spotkaniu z Mrázkiem i Hnatem, uzgodniono, że dokumentacja licencyjna zostanie we Vsetínie uzupełniona i doprowadzona do właściwej formy oraz dostarczona do Pragi w ciągu 14 dni, po czym strona polska zostanie zawiadomiona o możliwości jej przejęcia. Orzogowski 7 stycznia 1953 roku był już w Warszawie i 13 stycznia złożył pisemny meldunek o wynikach wyjazdu szefowi Zarządu XIII Technicznego SG WP. Na wieść o gotowości dokumentacji do odbioru, jako wyraz pełnego zaufania do strony czechosłowackiej, 27 stycznia p.o. szef SG WP gen. lejtnant Borys Pigarewicz wystosował pismo do gen. Kratochvíla z prośbą, aby już bez sprawdzania przez stronę polską zezwolił na przesłanie jej do Warszawy, do Departamentu Inżynierii MHZ.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 6/2013

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter