Pierwszy pasażerski samolot rakietowy coraz bliżej
Waldemar Zwierzchlejski
Pierwszy pasażerski samolot
rakietowy coraz bliżej
Idee tanich kosmicznych statków pasażerskich przeznaczonych do załogowych lotów balistycznych, pojawiały się od blisko dwudziestu lat. Budowy takiego statku podejmowały się różne firmy i osoby prywatne, jednak wszelkie wysiłki kończyły się fiaskiem. W najlepszym wypadku powstawały makiety, a jeśli nawet dochodziło do próbnego startu modelu, to kończył się on zazwyczaj na wysokości kilkuset metrów.
![](files/artykuly/lotnictwo/98_lotnictwo_2011_05/9.jpg)
Sytuacja zmieniła się diametralnie w 2004 r., gdy stosunkowo niewielka firma Scaled Composites z powodzeniem wyniosła na wysokość ponad 100 km swój niewielki pilotowany samolot rakietowy, znany pod nazwą SpaceShipOne. Jego znacznie większa wersja rozwojowa, SpaceShipTwo, powstająca pod egidą potężnego konsorcjum Virgin, mogąca wynosić żądnych przygody pasażerów na wysokość zastrzeżoną dotychczas jedynie dla astronautów, jest przygotowywana obecnie do pierwszego lotu napędowego.
Gdzie zaczyna się Kosmos?
Na wstępie trzeba wyjaśnić, że nie istnieje żadna fizyczna definicja, określająca wysokość, od której zaczyna się kosmos. Nie da się jej powiązać z ziemską atmosferą, gdyż jej ślady są obecne nawet w odległości 10 tys. km od powierzchni Ziemi, a grawitacyjne panowanie naszej planety rozciągać się może do około półtora miliona kilometrów, kiedy to w końcu górę bierze siła pochodząca ze Słońca. Tymczasem satelity z powodzeniem mogą przez wiele miesięcy krążyć na wysokości zaledwie około 250 km, a przecież trudno by było im odmówić przymiotnika „kosmiczne”. W związku z tym, że w różnych krajach czy organizacjach używa się różnych definicji pojęcia „lot kosmiczny”, co niejednokrotnie prowadzi do komplikacji, a nawet sporów, uważam za stosowne podać niektóre kryteria tyczące się tego tematu. FAI (Fédération Aéronautique Internationale) stoi na stanowisku, że granicą oddzielającą loty aeronautyczne od astronautycznych jest linia Karmana (w sposób teoretyczny wyznaczona w połowie XX wieku przez Theodora von Kármána), przebiegająca na wysokości 100 km nad poziomem morza. Jej pomysłodawca uznał, że na tej wysokości gęstość atmosfery jest zbyt mała, by jakikolwiek statek powietrzny, korzystający w locie z wytwarzania siły nośnej, był w stanie kontynuować lot poziomy. W związku z tym FAI dzieli loty kosmiczne na balistyczne i orbitalne, przy czym do tych pierwszych zalicza wszystkie te, w których długość orbity przebiegającej na pułapie powyżej 100 km jest krótsza od 40 000 km. Co znamienne, konsekwencją takiego sposobu liczenia powinno być niezaliczenie lotu Jurija Gagarina w statku Wostok jako misji orbitalnej, gdyż co prawda długość trajektorii lotu od startu do lądowania była rzędu 41 000 km, jednak ponad 2000 km z tego leżało poniżej wymaganej wysokości. Pomimo to rekord jest uznawany. Do balistycznych lotów kosmicznych są też zaliczane przez FAI dwa loty samolotów rakietowych X-15 i trzy loty samolotu rakietowego SpaceShipOne. COSPAR (Committee on Space Research) definiuje jako sztucznego satelitę Ziemi obiekt, który bądź wykonał przynajmniej jedno okrążenie naszej planety, bądź przebywał nie krócej niż 90 min poza jej atmosferą. Ta definicja jest jeszcze bardziej problematyczna, gdyż nie tylko nie ustala, choćby arbitralnie, zasięgu atmosfery do pułapu 100 czy 120 km, ale wprowadza dodatkowe zamieszanie. Przecież pojęcie „okrążenie” może dotyczyć okrążenia Ziemi przez samolot, czy nawet balon (zanotowano już takie przypadki), a nie przez satelitę. Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych (United States Air Force) oraz Kongres USA przyznają tytuł astronauty każdemu pilotowi, który przekroczy wysokość 50 mil, to jest 80 467 m. Na podstawie tej definicji „skrzydełka astronauty” zostały przyznane m.in. kilku pilotom doświadczalnego samolotu rakietowego X-15, a także dwójce pilotów statku SpaceShipOne. Istnieje też inna definicja lotu kosmicznego, która jest w pełni podzielana m.in. przez autora artykułu. Mówi ona o przypadku, w którym doszło do satelizacji obiektu na orbicie trwałej, czyli takiej, na której jest możliwe wykonanie przynajmniej jednego okrążenia Ziemi bez wykorzystania silników bądź płaszczyzn aerodynamicznych. Jeżeli z jakichś przyczyn (test statku kosmicznego bądź awaria rakiety nośnej) nie doszło do satelizacji obiektu, można wówczas mówić o balistycznym locie kosmicznym. Zgodnie z powyższą definicją, w przypadkach wspomnianych lotów wysokościowych nie należy używać pojęcia „lot kosmiczny”. Dlatego też – moim zdaniem – nie ulega wątpliwości, że przyszli piloci i pasażerowie SpaceShipTwo nie będą sobie mogli rościć pretensji do tytułu astronauty, choć zapewne ich zdanie będzie oczywiście odmienne..
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 5/2011