Pierwsze z „wielkiej piątki” – pancerniki typu Tennessee – część 2

Pierwsze z „wielkiej piątki” – pancerniki typu Tennessee – część 2

Sławomir J. Lipiecki

 

Kontynuujemy rozpoczętą w poprzednim numerze „MSiO” historię powstania i służby pary pancerników amerykańskich należących do typu Tennessee.

Superdrednoty typu Tennessee (wraz z podobnymi typu Colorado) w pewnym stopniu stanowiły nową jakość w Battleline, jednak nie wszystkie rozwiązania okazały się udane. Ponadto jednostki stały się niejako ofiarą młodego wieku, co wykluczyło je z szeregu programów modernizacyjnych na okres wielu lat. Tymczasem szybki postęp techniczny w budownictwie okrętowym sprawił, że te najmłodsze amerykańskie pancerniki w przededniu wybuchu II wojny światowej prezentowały sobą o wiele mniejszą wartość, niż mogłyby na to wskazywać z pozoru imponujące parametry taktyczno-techniczne.

Artyleria główna

Ich zasadnicze uzbrojenie teoretycznie pozostało bez zmian wobec poprzednich pancerników typów Pennsylvania i New Mexico. Składało się z 12 armat kalibru 356 mm w czterech trójdziałowych, dobrze opancerzonych wieżach, zasilanych elektrycznie. Jednak także tutaj wprowadzono kilka innowacji. Przede wszystkim maksymalny kąt elewacji od samego początku wynosił 30° (wobec 15° na poprzednikach). Zastosowano te same armaty co na typie New Mexico, a więc o zwiększonej długości przewodu gwintowanego luf (Mk 4 L/50). Zwiększyło to zasięg maksymalny głównego uzbrojenia do ponad 30 000 m, przy okazji zyskując nieco na zdolnościach penetracji powierzchni pionowych (kosztem poziomych, co notabene stało w sprzeczności z amerykańską doktryną walki na dalszych odległościach).

Lufy armat Mk 4 miały średnicę (u nasady) 1,168 m i dysponowały 92 bruzdami gwintu. Ładunki miotające typu SPD (zawierające stabilizowaną nitrocelulozę) o łącznej masie 213,2 kg (cztery worki po 53,3 kg każdy) nadawały pociskom prędkość wylotową 853 m/s. Długość każdej z armat razem z zamkiem wynosiła 18,136 m, a masa całkowita (wraz z mechanizmem zamkowym) – 81,47 mt. Żywotność luf oceniono na 250 wystrzałów. Amerykańskie okręty liniowe nie dysponowały klasycznymi komorami amunicyjnymi. Pociski ustawiano zwykle w pozycji pionowej wewnątrz barbet na dwóch poziomach, a pozostałe pod i za barbetą, poniżej pierwszego pokładu platformowego, magazyny ładunków miotających umieszczono zaś na najniższym pokładzie, na dnie okrętu. To bardzo udane w praktyce rozwiązanie stosowano później z powodzeniem na wszystkich nowych pancernikach US Navy aż do ostatnich typu Iowa. Zapas amunicji dla pancerników typu Tennessee wynosił po 100 pocisków na każdą armatę plus kilka tzw. pocisków specjalnych (eksperymentalnych lub ćwiczebnych). Początkowo wykorzystywano wyłącznie pociski przeciwpancerne AP Mark 8 w różnych wariantach (Mod. 3 – Mod. 11) o masie 635 kg (1400 lb) i długości całkowitej 1,26 m.

W przeciwieństwie do poprzednich superdrednotów armaty umieszczono w wieżach pojedynczo, na osobnych łożach, i oddzielono od siebie cienkimi, stalowymi ściankami ognioodpornymi. Rozwiązanie to zwiększyło komfort i bezpieczeństwo obsługi armat, lecz spowodowało także wzrost masy wież o ok. 62 ts, co wykluczyło stosowane jeszcze do niedawna profilowanie płyt pancerza (zwiększające w znaczny sposób jego odporność) na rzecz płyt prostych. Początkowo w wieżach montowano po dwie linie podawania amunicji i dwie linie podawania ładunków miotających, jednak w ramach modernizacji w latach 30. XX w. wszystkie amerykańskie superdrednoty z trójdziałowymi wieżami otrzymały trzecią linię podawania amunicji, dzięki czemu każda armata miała swoją własną (te zmiany dotyczyły również pancerników typu Tennessee).

Wieże osadzono na łożyskach wałkowych, a ich napędy umożliwiały obrót z prędkością kątową 1,7°/s. Pociski dostarczano do armat w znacznym stopniu ręcznie, przy zastosowaniu odpowiednich dźwigni, bloków i podnośników, aczkolwiek mechanizmy obrotowe wież i zmiany kąta podniesienia armat wsparte były silnikami elektrycznymi o mocy po 50 KM każdy. Do tego dochodziły dwa silniki linii podawania amunicji po 90 KM każdy oraz cztery silniki linii podawania ładunków miotających (z czego dwa na pokładzie manipulacyjnym magazynu) – dwa o mocy 10 KM i dwa o mocy 7,5 KM. Zaletą tego systemu było uproszczenie konstrukcji wież i ich odciążenie m.in. poprzez rezygnację z napędzanych mechanicznie elementów nośnych linii podawania i dosyłania amunicji (m.in. podnośników pocisków i linii dosyłaczy), które na zagranicznych okrętach sięgały do najniższych partii kadłuba i musiały obracać się razem z wieżami. Dzięki temu barbety na amerykańskich okrętach liniowych miały znacznie mniejszą średnicę (9,45 m), przez co były lżejsze, a to z kolei pozwalało zwiększyć masę (i powierzchnię) opancerzenia. Jednakże wykorzystanie niemal wyłącznie ludzkiej siły do przemieszczania ważących ponad 600 kg pocisków na pierwszy rzut oka mogło wydawać się co najmniej osobliwe.

Zresztą od samego początku budziło to liczne kontrowersje także w samej US Navy. Dowódcy pancerników często zastanawiali się, jak takie rozwiązanie sprawdzi się w trakcie długotrwałej walki, gdy liczyć będzie się każda sekunda w dostarczeniu pocisków do armat. Praktyka operacyjna tylko częściowo rozwiała te wątpliwości, gdyż amerykańskie superdrednoty nigdy nie zostały zmuszone do prowadzenia przeciągającej się w czasie bitwy. Co więcej, mimo późniejszej (wojennej) modernizacji załogi wież niektórych drednotów i superdrednotów na wodach tropikalnych zgłaszały problemy z terminowym dostarczaniem pocisków do armat z uwagi na przemęczenie ładowniczych oraz niedostateczną wentylację magazynów. Z drugiej strony w toku normalnej służby nie było jakichś poważniejszych skarg dotyczących szybkostrzelności. Ta w projekcie (dla systemu bazowego) została oceniona na 1,75 wystrz./min, przy czym w US Navy oznaczało to nie tylko załadowanie armat, ale także naprowadzenie ich na cel wraz z obliczeniem jego parametrów. W praktyce działało to jednak dużo lepiej.

W 1924 r. średnia (praktyczna) prędkość załadowania każdej armaty Mk 4 wynosiła 31 s przy najbardziej niekorzystnym, maksymalnym kącie podniesienia (30°). Był to więc bardzo dobry rezultat, szczególnie biorąc pod uwagę, że w celu ponownego załadowania armaty należało opuścić (co zajmowało 5 s), a następnie ponownie podnieść (kolejnych 5 s) – samo załadowanie armaty wraz z jej zaryglowaniem zajmowało więc zaledwie 12 s. Pozostałe 9 s z tego czasu zabierała praca dalocelownika z konżugatorem przy naprowadzaniu oraz panel odpalania w centrali artylerii. Po uzyskaniu nakrycia i przejściu na ogień ciągły (co oznaczało brak konieczności stałej obserwacji upadku salw wokół celu, czyli tzw. shell splashes) szybkostrzelność wzrastała do ok. 2,5-3 wystrz./min (w zależności od kąta elewacji). Niestety, nie wystarczyło już czasu na zaprojektowanie nowej amunicji i praktycznie do grudnia 1941 r. okręty nadal strzelały zwykłymi pociskami AP Mark 8 o stosunkowo małej (jak na ten kaliber) masie i przestarzałej budowie czepca. Ponadto w latach 30. XX w. armaty Mk 4 – mimo wysokiej szybkostrzelności – miały już zbyt słabe parametry taktyczne w stosunku do kalibru (przebudowane superdrednoty otrzymały nowe armaty Mk 10/Mk 11/Mk 12 o najlepszych na świecie parametrach w swojej klasie, ale okręty typu Tennessee nie zostały w nie wyposażone aż do 1942 r.).

Artyleria średnia pancerników składała się początkowo z 14 armat kalibru 127 mm Mk 8 L/51. Armaty tego kalibru w nieco starszej wersji Mk 6 zaprojektowano jako główną broń przeciw torpedowcom specjalnie dla drednotów typu New York. Nowsze wersje Mk 8 montowano kolejno na wszystkich najnowszych superdrednotach, a także mniejszych jednostkach US Navy (z kolei Mk 9 trafiły na wyposażenie okrętów podwodnych). W praktyce armaty Mk 8 okazały się bardzo dobrą bronią (przeszły też serię kolejnych modernizacji) mimo mniejszego kalibru względem tego, jaki stosowano w innych flotach wojennych w latach 20. i 30. XX w. W US Navy wysoko ceniono je głównie za dużą prędkość wylotową pocisku i celność. W związku z tym często używano ich także jako artylerii nadbrzeżnej. Jedna z nich – zainstalowana na atolu Wake – zatopiła japoński niszczyciel Hayate w 1941 r.

Oryginalna amunicja do tych armat była scalona. Składała się z pocisku przeciwpancernego AP o masie 22,7 kg i ładunku miotającego SPD o ciężarze 11,1 kg. W późniejszym czasie amunicję przeciwpancerną zastąpiły pociski półprzeciwpancerne Mk 15 oraz burzące HC Mk 39 Mod. 1 i Mod. 2 (każdy o masie 22,7 kg). Do tego doszły także pociski przeciwlotnicze AAC Mk 35 (służące do zwalczania samolotów torpedowych) o masie 25,03 kg oraz oświetlające (tzw. gwiazdki) Mk 25 Mod. 2 o masie 24,7 kg. Podczas II wojny światowej wprowadzono również pociski przeciwlotnicze zaopatrzone w radiowe zapalniki zbliżeniowe VT AA Mk 35 Mod. 2 i Mod. 4, jednak superdrednoty typu Tennessee ich nie otrzymały z uwagi na całkowitą wymianę uzbrojenia. Ładowanie na korytko dosyłacza odbywało się ręcznie. Po wystrzale armaty przedmuchiwano powietrzem o ciśnieniu 2,7 kG/cm² z eżektora usuwającego gazy prochowe. Szybkostrzelność teoretyczna wynosiła 8-9 wystrz./min (tu także szybkostrzelność praktyczna była większa, szczególnie przy dobrze wyszkolonej obsłudze i dzięki tzw. amunicji podręcznej). Zapas amunicji dla każdego ze stanowisk wynosił ok. 230 pocisków. Żywotność dla podstawowego modelu armat oceniono na 700 wystrzałów, a w późniejszym czasie (z chromowanym wkładem i przy zastosowaniu nowszej amunicji) – na ponad 900 wystrzałów.

Dziesięć armat średniego kalibru umieszczono na obu burtach nadbudówki 01. Wkomponowanie je w tym miejscu dobrze chroniło je przed szkodliwym oddziaływaniem środowiska morskiego. Przygotowano dla nich, zastosowane po raz pierwszy, kazamaty drugiej generacji P13 Mod. 2, gwarantujące większy zakres kąta podniesienia armat (w przedziale od -10° do +20°). Zgodnie z założeniami „all or nothing” nie były one opancerzone. Znajdujące się w nich uzbrojenie chroniły jedynie specjalne osłony brezentowe. Pozostałe cztery armaty zainstalowano na pokładzie nadbudówki 01 (szpardeku), po obu stronach pancernego GSD i przedniej nadbudówki.

Sposób usytuowania artylerii średniej można by z dzisiejszej perspektywy uznać za swego rodzaju anachronizm, gdyby nie fakt, że artyleria pomocnicza montowana w wieżach lub w osłoniętych stanowiskach nie była jeszcze wówczas rozpowszechniona, za wyjątkiem Szwecji. Poza tym taki a nie inny dobór uzbrojenia wynikał m.in. z przyjętej strategii wykorzystania pancerników. Lekkie jednostki wroga podczas dziennej oceanicznej bitwy pancernej miały niewielkie szanse skrytego podejścia, więc nie było potrzeby zapewniania artylerii średniej wielkiego zasięgu rażenia, choć ten i tak wynosił sporo, bo armaty Mk 8 w kazamatach P13 Mod. 2 potrafiły strzelać na dystans nawet powyżej 16 000 m. Zdaniem amerykańskich strategów w ciągu dnia artyleria ciężka z jej doskonałym systemem kierowania ogniem mogła powstrzymać szarżę torpedowców przeciwnika. Podstawowym zagrożeniem ze strony tych małych, szybkich jednostek była możliwość skrytego ataku nocnego, co oznaczałoby w konsekwencji konieczność prowadzenia walki na bardzo niewielkim dystansie w zupełnych ciemnościach. Trzeba pamiętać, że zarówno ówczesne torpedy, jak i będące podstawowym sposobem nocnego wykrywania wrogich jednostek reflektory miały na tyle mały zasięg, że odległość walki większa niż 4 czy 5 km wydawała się raczej mało realna.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 1-2/2022

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter