Pionierski peem Revellego
Leszek Erenfeicht
Pierwsze koty za płoty:
pionierski peem Revellego
Epokowe wynalazki rzadko udają się za pierwszym razem, ale jeśli ich koncepcja ma jakieś zalety, naśladowcy zwykle potrafią uczyć się na błędach i tworzą jej lepsze wcielenia. Ktoś musi jednak zacząć – padło na Revellego...
Hrabia Abiel Bethel Revelli di Beaumont (1864–1930) to postać, która miłośnikom broni nie powinna być obca – wiele modeli do dziś korzysta z jego wynalazku: rowków Revellego w komorze nabojowej lufy, ułatwiających wyrównanie ciśnienia wewnątrz i wokół łuski w czasie otwierania zamka. Ambicją hrabiego było stać się włoskim Browningiem. Oczywiście Amerykanin miał na koncie o wiele więcej modeli w każdej grupie (samych pistoletów dobry tuzin), ale Revelli też zaprojektował pistolet (Glisenti Mod.910, STRZAŁ 5/04), karabiny maszynowe: lekki (nawet kilka), ciężki (FIAT-Revelli Mod.914, STRZAŁ 9/12), wielkokalibrowy i armatę automatyczną (nigdy co prawda nie produkowaną). Browning skonstruował strzelby bez odpowiednika u Revellego – za to Włoch ma na koncie pistolet maszynowy. Do tej pory rachunek się mniej więcej zgadza i hrabia swoje ambicje mógł uznać za zaspokojone. Nie stety, historia obeszła się z jego dziełami okrutnie – o ile ze spuścizny Browninga korzystamy do dziś bardzo obficie, to po Revellim poza tymi rowkami nic nie zostało, a jego broń poza rodzimymi Włochami nie cieszy się, dyplomatycznie mówiąc, nadmiernym uznaniem.
Broń Revellego łączy nić przewodnia wspólnej zasady konstrukcyjnej: wykorzystania odrzutu zamka półswobodnego. Podobnie jak w przypadku Thompsona, także Revelli użył naboju pistoletowego jako substytutu amunicji pełnej mocy, mając nadzieję na dojście w ten sposób do rozwiązania, które sprawdziłoby się w karabinie maszynowym. Revelli miał już wprawdzie na koncie cekaem FIAT-Revelli, ale wynalazca chciał stworzyć coś lżejszego, dla dynamicznie rozwijającego się nowego rodzaju broni – lotnictwa wojskowego. Było ono jeszcze w powijakach i poza najśmielszymi fantastami nikt nie przewidywał, że te poskręcane drutem latające etażerki staną się orężem decydującym o losach wojen i imperiów. Poświęcanie czasu i wysiłku na broń wyłącznie lotniczą dowodziło albo otwartości umysłu – albo znacznej desperacji.
Stara zasada rewolwerowców Dzikiego Zachodu „kto szybko strzela, dwa razy strzela” nigdzie nie znalazła tak pełnego ucieleśnienia jak w walce powietrznej. Zasad niczym wymaganiem wobec broni lotniczej była więc jak największa szybkostrzelność, pozwalająca w tych ułamkach sekund, gdy gwałtownie manewrujący samolot przeciwnika wleci w celownik posłać w jego kierunku jak najwięcej pocisków. Jakie pociski się wystrzeli, początkowo nie grało większej roli, bo samoloty były nieopancerzone, a głównymi celami była załoga i silnik. Lekka kratownica ze sklejki obita płótnem nie stawiała przebijającym pociskom odpowiedniego oporu, by zdołały ją poważnie uszkodzić. I tak major hr. Revelli wpadł na pomysł stworzenia lotniczego karabinu maszynowego na nabój pistoletowy. Słaby nabój doskonale współgrał z jego idée fixe zamka półswobodnego, zaś na wypadek gdyby szybkostrzelność była za niska, wymyślił połączyć dwie równolegle osadzone identyczne bronie.
Wojna
Revelli opatentował swój wynalazek we Włoszech 8 kwietnia 1914 roku, a gdy w sierpniu wybuchła w Europie wojna, przekazał prawa włoskiej armii. Prototyp, zbudowany latem 1915 roku przez lokalną filię Fiata w Villar Perosa, poddano próbom w ośrodku działu technicznego armii włoskiej (Regno Esercito Italiano, REI) w Udine. Nowa broń doczekała się bardzo pochlebnej opinii, zalecającej natychmiastowe przyjęcie do uz - brojenia. Raport płk. Conso z prób zawierał sporo stwierdzeń na wyrost, przypisując broni zalety, których nigdy nie miała i przemilczając oczywiste wady. Późniejsze problemy ze słabą amunicją, nadmierną szybkostrzelnością, niedostatecznym chłodzeniem i zbyt małą pojemnością magazynków zanegowały ją całkowicie jako wybryk nadmiernego optymizmu, który miał włoską armię w przyszłości sporo kosztować. Nadużycie nazwy „karabin maszynowy” wywołało nadmierne oczekiwania, którym broń Revellego nie była w stanie sprostać – nawet gdyby była bardziej dopracowana. Raport entuzjastycznie wyliczał najróżniejsze proponowane sposoby użycia tej broni: do uzbrojenia samolotów, okrętów, samochodów pancernych, motocykli, rowerów, piechoty w szturmie i w obronie. Pomysł zamontowania pistoletu maszynowego w 26-kilogramowej tarczy ochronnej, stanowiącej jednocześnie jedyną jej podstawę był co najmniej ryzykowny, a w dodatku początkowy model broni, noszącej nazwę swego producenta, Officine Villar Perosa (OVP) nie miał nawet przyrządów celowniczych, którymi można by przez tę tarczę celować! Rysunek patentowy pokazuje przeziernik (o proporcjach w pół drogi między ghost ringiem a muszką kołową) na szczycie tylców i muszkę w postaci podobnej średnicy kręgu na szczycie blaszanej obejmy łączącej lufy. Dopiero późniejsza odmiana produkcyjna, pokazywana na zdjęciach obok dorobiła się regulowanej na wysokość muszki w otworze jarzma broni i przeziernika w... osi bezpiecznika.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał Specjalny 4