Pistolet dla Janosika
HUBERT GIERNAKOWSKI
Pistolet dla Janosika
Słowacja staje się ważnym producentem pistoletów – z jednej strony Grand Power, z drugiej ZVS... Janosik, ich najsłynniejszy słowacki użytkownik (wtedy jeszcze skałkowych, ale zawszeć to też pistolety) miałby dziś w czym wybierać.
Słowacka firma Grand Power, założona w 2002 roku przez Jaroslava Kuracinę z Bańskiej Bystrzycy, byłego zbrojmistrza słowackiej armii, mieści się w małej miejscowości Príboj, prawie w samym środku Słowacji, na południowej granicy parku narodowego Niżne Tatry. Aluzje do Janosika są więc może trochę na wyrost (zbójnik żył bardziej na północ, w okolicach Żyliny), ale w końcu cała Słowacja do wielkich krajów raczej nie należy, a te kilkadziesiąt kilometrów nie było odległością komunikacyjnie istotną nawet na przełomie XVII i XVIII wieku, gdy żył prawdziwy Juraj Jánošík. Firma Grand Power znana jest przede wszystkim z pistoletów serii K100, z ryglowaniem lufy przez obrót. Tymczasem jej oferta jest znacznie szersza i obejmuje, oprócz broni centralnego zapłonu na naboje .380 ACP, 9 mm × 19 Parabellum, .40 S&W i .45 ACP, także pistolety bocznego zapłonu kalibru 5,6 mm oraz kilka modeli pistoletów „mniej zabijających”, strzelających gumowymi kulkami. Te ostatnie są obecnie bardzo popularne w kilku krajach, poza Słowacją także między innymi na Węgrzech, Ukrainie i w Rosji. Nas najbardziej zainteresowały modele na nabój .22 LR.
Opis konstrukcji
Wbrew pozorom trudno jest zrobić dobry niedrogi pistolet na nabój .22 LR. Problem polega już na tym, żeby taki pistolet strzelał w trybie samopowtarzalnym – a żeby jeszcze trafiał gdzie trzeba, to tym trudniej to zrobić. Na świecie mamy tak naprawdę tylko kilka konstrukcji tego rodzaju broni, które działają i trafiają tam, gdzie trzeba, czyli w sam środek tarczy. Margolin, Ruger, Walther Olympia... Pozostałe albo należą do innej ligi cenowej (są znacznie droższe), albo mają problemy z działaniem (szczególnie na zwykłej, niezbyt mocnej amunicji), albo mają problemy z powtarzalnym trafianiem (i wtedy trzeba im dorabiać odpowiednią ideologię zastępczą, na przykład że są identyczne wymiarowo z bronią tzw. bojową i stąd dobre do treningu podstawowego). Tymczasem dobra dwudziestka dwójka powinna być atrakcyjna sama z siebie, bo to przecież świetny sprzęt do strzeleckiej zabawy za niewielkie pieniądze (przede wszystkim ze względu na tanią amunicję). A przy okazji zbytnio nie męczy ani ręki, ani uszu. Takie też były założenia przy projektowaniu Grand Powera K22: miał to być zgrabny pistolet do strzelania dla przyjemności i podstawowego treningu strzeleckiego (według oficjalnej strony internetowej do hobby shooting).
Pistolet zbudowano na szkielecie z tworzywa sztucznego, takiego samego jakie jest używane na szkielety większych i strzelających mocniejszymi nabojami braci. W ogóle cała rodzina broni z Niżnych Tatr jest bardzo blisko spokrewniona, a wiele elementów wydaje się być współzamiennych. Zasada działania jest oczywista: odrzut swobodnego zamka. Bruzdowana lufa jest zamocowana do stalowej wstawki, będącej w zasadzie szczątkowym szkieletem broni (na tej samej wstawce wykonano też wodzidła, po których porusza się zamek), podobnie jak np. w pistolecie SIG Sauer P250 DCc. Przy takim opisaniu podzespołów największy plastikowy element broni byłby nie szkieletem, a jedynie chwytem – tyle, że to na nim właśnie umieszczono numer seryjny broni. Plastikowy szkielet-chwyt ma przewidziane wymienne nakładki, różniące się wielkością. Pełen komplet zawiera cztery sztuki, przy czym szczerze mówiąc różnice pomiędzy dwiema środkowymi są minimalne, i spokojnie wystarczyłyby trzy wielkości: mała, średnia i duża.
Pistolet ma klasyczny, kurkowy mechanizm uderzeniowy, z mechanizmem spustowym typu SA/DA, czyli też tak klasycznym, jak to tylko jest możliwe. Broń ma nastawny bezpiecznik, umieszczony w szkielecie i blokujący mechanizm spustowy (bezpiecznik można włączyć tylko przy napiętym kurku). I to byłoby na tyle w dziedzinie bezpiecznikologii, bo w K22 nie znajdziemy nic więcej, nawet blokady iglicy. A że sama iglica jest dość masywna, lepiej nie przenosić pistoletu z nabojem w lufie, żeby nie kusić losu. Ale dzięki nieprzesadnie rozbudowanym zabezpieczeniom otrzymujemy doskonale działający mechanizm spustowy, o mile przewidywalnej i jednostajnej pracy. Nominalna siła nacisku na spust wynosi, zależnie od wersji (o czym szerzej za chwilę), od 20 do 40 N, czyli od 2 do 4 kG. Magazynek ma pojemność 10 nabojów, a jego zatrzask ma dwustronny przycisk – w ogóle wszystkie manipulatory pistoletu są obustronne, co z pewnością jest kolejną zaletą K22.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 5-6/2014