Pistolet maszynowy dla Wojska Polskiego
Jędrzej Korbal
W drugiej połowie lat trzydziestych podjęto w Polsce studia nad własnym projektem pistoletu maszynowego. Powstała w ich wyniku konstrukcja autorstwa inż. Jana Skrzypińskiego i Piotra Wilniewczyca znana jako Mors jest dziś jednym z najbardziej rozpoznawalnych prototypowych modeli uzbrojenia międzywojennego Wojska Polskiego (WP). Równocześnie oceny krajowego pistoletu maszynowego są zróżnicowane. Wątpliwości budzą m.in. przeciętne parametry broni, długość procesu jej udoskonalania i część rozwiązań technicznych przyjętych w egzemplarzach modelowych. Czy Mors był jedynym typem pistoletu maszynowego mogącego wejść na wyposażenie WP? Czy może istniała inna droga do wzmocnienia siły ognia polskiej piechoty przed końcem czwartej dekady XX wieku?
Pistolety maszynowe (pm) jako uzbrojenie nowoczesnej piechoty stały się tematem dyskusji w połowie lat trzydziestych. Pierwsze zmianki o wykorzystaniu tego typu uzbrojenia w walkach pojawiły się nad Wisłą w 1934 roku, podczas krótkich informacji dotyczących starć między Boliwią a Paragwajem o tereny Gran Chaco. Obie strony konfliktu wykorzystywały pm, przy czym to armia boliwijska miała większe doświadczenie w tym zakresie, użytkowała bowiem zarówno pm projektu Bergmana (dwie odmiany), jak i znane już nad Wisłą fińskie Suomi. Pistolety maszynowe dostarczały zarówno zakłady Heinricha Vollmera (MPE/EMP), jak i zatrudniająca Hugo Schmeissera wytwórnia Waffen- und Fahrradfabrik C.G. Haenel (EM 28.II). Armia boliwijska wykorzystywała stary typ magazynka mieszczący maksymalnie 30 naboi. Dozbrajający się szybko Paragwaj stosował w swoich pm magazynki mieszczące 50 naboi. W praktyce korzystniejszy okazał się model mniejszy, jako poręczniejszy dla strzelca i eliminujący ryzyko nadmiernie szybkiego rozchodu amunicji. Zastosowanie pistoletów maszynowych i ich skuteczność przekroczyły oczekiwania walczących stron. Natychmiastowa gotowość ogniowa broni obsługiwanej w dodatku tylko przez jednego strzelca miała szczególne znaczenie w czasie starć na krótkich dystansach lub podczas patroli w trudnym terenie, np. gęstym lesie. Skuteczność ogniowa pistoletów maszynowych na otwartych przestrzeniach nie przekraczała jednak 100 metrów, a sugerowanie się wyskalowaną do 1000 metrów podziałką celownika uznawano za pewną naiwność. Ograniczona do 100 metrów skuteczność wystarczała jednak obrońcom do skutecznego odparcia szturmu czy walki w zasadzce.
W 1935 roku w krótkich notatkach prasowych odnoszących się do tzw. wojny Chaco stwierdzano, że pod koniec konfliktu piechota obu stron była bogato wyposażona w broń maszynową. Jeden pistolet maszynowy przypadał wówczas na 6–10 ludzi, czyli de facto na skromną drużynę piechoty. Rozpowszechnienie opisywanej broni sprawiło, że starcia stały się znacznie bardziej dynamiczne i krwawe. Mniejsze od typowych kbk Suomi, Bergmany czy Ermy udowadniały swoją przydatności jako poręczne i skuteczne narzędzie walki. Wszędzie tam, gdzie dochodziło do otwierania ognia na małych odległościach, zaskakiwano przeciwnika. W trakcie działań w terenach leśnych, ulicznych czy walkach bezpośrednio wewnątrz budynków pistolety maszynowe określano jako broń nieocenionych zalet. Gdy mowa była o dokładniejszym celowaniu natomiast, wartość tej broni malała, ponieważ skuteczne celowanie powyżej 100 metrów uznawano powszechnie za niemal nieprawdopodobne. Zaangażowany w projekt polskiego pistoletu maszynowego inż. Wilniewczyc na początku 1936 roku pisał: Doświadczenia ostatnich walk w Chaco, między Boliwią a Paragwajem, wykazały mnóstwo zalet pistoletów maszynowych i udowodniły, że w wielu wypadkach mogą one z powodzeniem zastąpić dużo cięższe i droższe rkm. Kolejne informacje o zastosowaniu pistoletów maszynowych, już w armiach europejskich, docierały do Warszawy z objętej wojną Hiszpanii, ale również z Austrii i Niemiec. Armie dwóch ostatnich państw zdecydowanie szły w kierunku wyposażenia piechoty nie tylko w nowoczesne cekaemy oraz erkaemy, lecz także pistolety maszynowe.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 1/2025