Pistolety alarmowe 9 mm P.A.K. – problem kalibru wyjaśniony!
Jarosław Lewandowski
Dużo krwi napsuły wszystkim miesiące policyjnych dywagacji na temat rzekomego kalibru alarmowych pistoletów Walther P-99 i P-22, strzelających nabojem 9 mm P.A.K. – choć dla nas sprawa od początku była oczywista. To nie jest pierwszy przypadek tego rodzaju, gdy Policja usiłuje wymusić stosowanie własnych interpretacji obowiązujących przepisów prawa, albo nagiąć rzeczywistość do własnych upodobań – czy może raczej do własnych fobii. Kiedyś chodziło o wiatrówki gładkolufowe, później nastał czas policyjnej wojny z bezpozwoleniowymi replikami broni czarnoprochowej.
Najnowszą odsłoną tego nieustającego spektaklu jest walka z pistoletami alarmowymi „kalibru do 6 mm”, sprzedawanymi bez pozwoleń na podstawie art. 11 pkt 11 ustawy o broni i amunicji. Chodzi przede wszystkim o dwa najpopularniejsze na naszym rynku modele firmy Umarex, czyli Walthera P-99 i Walthera P-22, oba strzelające nabojem 9 mm P.A.K. – szerzej pisaliśmy o nich jesienią 2012 roku (STRZAŁ 10-11/12), gdy pojawiły się w sprzedaży. Wcześniej ze wspomnianego przepisu o 6 mm korzystały jedynie najprostsze startowe straszaki na naboje hukowe bocznego zapłonu (tzw. krótkie i długie 6 mm Platzpatronen). Choć przepis ten funkcjonuje od 1999 roku, a na świecie broń mogącą go spełnić produkuje się od lat kilkudziesięciu, jakoś nikt nie próbował wprowadzać jej na polski rynek. Faktycznie, aby spełnić krajowe wymagania w większości przypadków taka broń alarmowa musiałaby zostać poddana pewnym modyfikacjom: na świecie nikt nie przejmuje się tym, jaki kaliber ma lufa alarmowego czy gazowego pistoletu, bo i tak jest trwale przegrodzona. A u nas wymaga się, aby jej średnica była mniejsza lub równa owym mitycznym sześciu milimetrom.
Gdy polski importer Umarexa wprowadził do sprzedaży odpowiednio przerobione Walthery, Policja wpadła w panikę – tego nie przewidziano. Na szybko próbowano więc zmontować jakąś mniej lub bardziej racjonalną kontrakcję, mającą zatrzymać lawinę. Niezawodni wymyślacze kwadratowych jaj z CLKP zaproponowali interpretację, w myśl której kaliber broni alarmowej miałby być mierzony nie w przewodzie lufy, tylko w... komorze nabojowej. Dlaczego? Bo ponieważ. Tyle, że nawet tego nie umieli oni zrobić jakkolwiek spójnie i sensownie, gdyż ogłosili, że wspomniane Walthery mają kaliber 9 mm. Tymczasem już pobieżny pomiar dokonany według wytycznych CLKP wykazuje zupełnie inne wartości! Komora nabojowa broni dostosowanej do naboju 9 mm P.A.K. ma bowiem 9,55 mm, i nie może być mniej, bo nabój by się w niej zakleszczył po strzale. Zadufani specjaliści z CLKP nie zadali więc sobie nawet trudu sprawdzenia tego, co wymyślili – skąd prosta droga do samoośmieszenia.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 7-8/2015