Początek wojny z panem Messerschmittem
![Początek wojny z panem Messerschmittem](files/2016/TWH/04-2016/04.jpg)
Robert Michulec
Latem 1942 roku Amerykanie rozpoczęli bardzo złożoną i skomplikowaną operację dyslokowania swojego lotnictwa w Brytanii w celu sprowadzenia Niemiec z powrotem do „epoki kamienia łupanego”. Wraz z pojawieniem się jednostek 8. Armii Powietrznej na Wyspie i wykonywaniem przez nie pierwszych misji bombowych nad kontynentem pojawił się problem zdefiniowania zadania przed nią stojącego. W ten sposób amerykańscy sztabowcy automatycznie musieli rozwiązać jeden z podstawowych dylematów dotyczących udziału USAAC w wojnie powietrznej nad Europą – kwestia oporu przeciwnika i jego wpływ na Amerykanów. Trzeba było uwzględnić jego siłę, wydolność, możliwości regeneracyjne i w końcu wpływ na działania ofensywne prowadzone z Wyspy. Waga tego zagadnienia wynikała z amerykańskiej doktryny lotniczej, wywiedzionej wprost z doktryny brytyjskiej, wypracowanej jeszcze w czasie I wojny światowej.
Zakładała ona, że nieprzyjaciela należy zniszczyć z powietrza nalotami strategicznymi. Pierwszorzędnym narzędziem do zrealizowania tego założenia były czterosilnikowe bombowce dalekiego zasięgu typu B-17. Latającą Fortecę produkowano wprawdzie w bardzo limitowanych ilościach od 1936 roku, ale jako jeden ze standardowych typów maszyn USAAC, analogicznie do myśliwców czy samolotów rozpoznawczych. Dzięki temu w USA jednostki bombowców strategicznych tworzono, rozbudowywano i uzupełniano bez przeszkód, zupełnie tak, jakby to były jednostki myśliwskie w innych państwach. Jeśli dla Luftwaffe wyzwaniem było utrzymywanie pułków bombowych uzbrojonych w lekkie lub średnie bombowce typu Heinkel He 111, Junkers Ju 88 czy Dornier Do 17, to skoncentrowanie w Anglii w pewnym okresie 10 czy 20 grup ciężkich bombowców, a następnie rozbudowanie ich poprzez niemal podwojenie stanów i dodanie czwartego dywizjonu nie stanowiło dla Amerykanów żadnego wyzwania. Kwestią otwartą pozostawało jedynie ustalenie skali regenerowania tychże jednostek w wyniku ponoszonych strat. A to było właśnie związane z zagadnieniem siły oporu przeciwnika, mającego wpływ na tempo rozwoju jednostek 8. Armii Powietrznej, a także na skuteczność ofensywy powietrznej Amerykanów przeciw III Rzeszy. Już na początku ofensywy bombowej należało ustalić, jaka będzie jego skuteczność i wytrzymałość, ponieważ od tego zależała odpowiedź na pytanie, jak należałoby tę ofensywę poprowadzić: czy pominąć opór Luftwaffe oraz Flak i pomimo niego uderzyć w najbardziej newralgiczne obiekty III Rzeszy, czy też potraktować go jako cel pierwszoplanowy i ewentualnie złamać.
Na przełomie lat 1942 i 1943 równolegle do dyslokowania 8. Armii Powietrznej w Wielkiej Brytanii, Amerykanie przeprowadzili z Brytyjczykami szereg konferencji wojskowych i politycznych. Ich celem było określenie priorytetów dla alianckiego lotnictwa strategicznego. Ostatecznie porozumiano się względem ustalenia listy obiektów według ich wagi dla wysiłku wojennego przeciwnika i własnego. Na czele tej listy znalazły się stocznie produkujące U-Booty, a zaraz za nimi uplasowano rafinerie paliw czy nawet węzły komunikacyjne, głównie kolejowe. Pośród pierwszej piątki grup celów znalazł się i przemysł lotniczy, który w praktyce nie przyciągał jednak na początku specjalnej uwagi amerykańskich sztabowców. Alianci bowiem nie potrafili się zdecydować, której z tych grup celów nadać absolutny priorytet, ponieważ nawet w ich własnych gremiach wojskowych nie wypracowano jednolitej strategii.
Pełna wersja artykułu w magazynie TWH 4/2016