Podwodna pięść US Navy. Okręty podwodne typu Virginia

Podwodna pięść US Navy. Okręty podwodne typu Virginia

Sławomir J. Lipiecki

Amerykańskie uderzeniowe okręty podwodne z napędem nuklearnym typu Virginia należą do przedstawicieli najgroźniejszych jednostek tej klasy na świecie. Stanowią przy tym drugi w kolejności typoszereg okrętów klasy SSN czwartej generacji. Pierwotnie opracowane zostały jako uzupełnienie (oraz „tańsza alternatywa”), dla większych okrętów typu Seawolf. Ostatecznie jednostki typu Virginia stały się podstawą sił podwodnych US Navy i są wciąż budowane oraz udoskonalane.

Te de facto wielozadaniowe okręty podwodne przystosowane są zarówno do wykonywania klasycznych operacji (np. z zakresu zwalczania obiektów podwodnych ASW i nawodnych ASUW), jak również taktycznych (lub strategicznych) uderzeń na potencjalne cele lądowe. Wachlarz misji jest zresztą bardzo szeroki, bo obejmować może także działania asymetryczne, w tym operacje z udziałem pododdziałów sił specjalnych tudzież przecinania podmorskich rurociągów i kabli. Jednostki mogą skutecznie wspierać siły lądowe, prowadzić dozór radioelektroniczny i paraliżować linie komunikacyjne potencjalnego nieprzyjaciela. W przeciwieństwie do pełnomorskich jednostek typu Seawolf, okręty podwodne typu Virginia mogą tak samo skutecznie operować w głębinach mórz i oceanów (blue waters) jak na akwenach płytkich (littorial warfare), w pobliżu wybrzeża.

Geneza

Korzeni powstania jednostek typu Virginia (i większych – Seawolf) należy dopatrywać się jeszcze w czasach tzw. zimnej wojny. Pod koniec lat 80. XX wieku, amerykańskie służby wywiadowcze zelektryzowała zmiana radzieckiego kierunku w projektowaniu okrętów podwodnych z napędem nuklearnym. Do tamtej pory rosyjska myśl techniczna w tym zakresie nie budziła poważniejszego zaniepokojenia. Okręty podwodne tego kraju – mimo iż bardzo liczne – uchodziły raczej za jednostki hałaśliwe, szczególnie te z napędem jądrowym. Rosjanie nie mogąc bowiem dorównać NATO integracją systemów bojowych oraz systemami wyciszenia, skoncentrowali się na jak największych prędkościach oraz głębokości operacyjnej swoich okrętów. Okazało się to poważnym błędem. Wysoka prędkość osiągana przez część radzieckich jednostek powodowała, że były one łatwiejsze do wykrycia, a pozornie większa głębokość, na którą rzekomo mogły schodzić była w praktyce iluzją (w rzeczywistości najnowsze sowieckie jednostki – poza tymi z kadłubem tytanowym – miały pod tym względem tożsame możliwości, co ich amerykańscy adwersarze). Osobliwe, że brytyjski i amerykański wywiad niejednokrotnie przeceniał możliwości rosyjskich okrętów podwodnych, co doprowadziło m.in. do przyśpieszenia prac nad udoskonaloną wersją ciężkiej torpedy Mk 48 oraz lekkiej Mk 46, a także do opracowania kosztownej Mk 50 Barracuda.

Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy sowieci zrozumieli swój błąd i zaczęli poświęcać dużo uwagi zagadnieniu wyciszenia swoich jednostek. Produkowane w ZSRR konwencjonalne okręty podwodne projektu 877 Pałtus (w kodzie NATO znane jako Kilo) już były uznawane przez ekspertów zachodnich za jedne z najbardziej cichych na świecie. Widmo potencjalnego zmierzenia się z ich nuklearnymi odpowiednikami wzbudziło w US Navy uzasadnione zaniepokojenie. Praktycznie od pojawienia się typu Victor III (projekt 671RTM), sowieci ustawicznie redukowali technologiczne zapóźnienie ich najnowszych okrętów podwodnych. Dalszy postęp w wyciszaniu, rozwoju środków obserwacji technicznej oraz obróbce sygnału, w znacznym stopniu zmniejszył przewagę zachodnich jednostek klasy SSN (choć rzeczywiste parametry np. amerykańskich okrętów podwodnych do dziś udaje się utrzymać w tajemnicy i przez to trudno znaleźć właściwy punkt odniesienia w analizie porównawczej).

W odpowiedzi na zaistniałe zagrożenie, Amerykanie rozpoczęli prace projektowe nad kolejną generacją uderzeniowych okrętów podwodnych z napędem nuklearnym – typu Seawolf. Jednostki te miały cechować się znacznie cichszą pracą względem typu 688 (Los Angeles) oraz miały dysponować olbrzymią siłą ognia. Miały też schodzić na większą głębokość. Jednocześnie z projektowaniem „Seawolfów” trwały prace nad modernizacją istniejących jednostek typu Los Angeles. Ponadto wprowadzono do linii kolejną, bardzo długą serię okrętów tego typu, oznaczoną jako 688i (improvement 688). Łącznie wprowadzono do linii aż 42 jednostki typu 688 oraz 688i, które na długie lata stały się kośćcem amerykańskich sił podwodnych.

Tymczasem rosły koszty związane z programem budowy okrętów typu Seawolf (SSN-21). Jeszcze pod koniec lat 80. XX wieku planowano wprowadzić do linii 29 tych ultranowoczesnych jednostek. Oficjalne koszty opracowania i budowy miały zamknąć się w kwocie 38 miliardów USD. Już w trakcie prac konstrukcyjnych przy trzech pierwszych jednostkach okazało się jednak, że kwota ta będzie niewystarczająca. W 1999 roku koszt tych trzech „Seawolfów” – wraz ze wstępnym programem naukowo-badawczym i samą budową – sięgnął niemal 16 mld USD. Co istotne, gdy sporządzano tę wycenę, żaden z okrętów nie osiągnął jeszcze gotowości bojowej, a więc nie był to jeszcze koszt ostateczny. Nagle okazało się więc, że pojedynczy Seawolf jest wart niemal tyle, co w pełni wyposażony lotniskowiec z napędem nuklearnym typu Nimitz (sic!), co czyniło go drugim najdroższym okrętem świata. Nic zatem dziwnego, że opozycja w Kongresie sprzeciwiająca się kontynuowaniu serii przybrała na sile. Przysłowiowym gwoździem do trumny dla SSN-21 okazał się jednak dopiero rozpad ZSRR i – w konsekwencji – koniec zimnej wojny.

Okręty podwodne typu Seawolf (prototyp osiągnął pełną gotowość bojową w 2001 roku) okazały się ostatnimi amerykańskimi jednostkami klasy SSN zaprojektowanymi „na starą modłę”, tj. pod założenia taktyczne obejmujące opcję wybuchu trzeciej wojny światowej (miały nawet dysponować pociskami ZOP Boeing UUM-125 Sea Lance w wersji z głowicą termojądrową W89 o mocy 200 kiloton). W swojej klasie stanowiły (i stanowią nadal) szczytowe osiągnięcie technologiczne z dziedziny broni podwodnej. Są bezdyskusyjnie bardzo groźnymi i przy tym – po prostu – jednymi z najlepszych okrętów podwodnych świata. Ich koszt budowy okazał się jednak nie do udźwignięcia, nawet dla Stanów Zjednoczonych. Tym niemniej zakończony na 3 jednostkach ambitny program budowy okrętów typu Seawolf pozostawił po sobie masę użytecznych rozwiązań, materiałów oraz doświadczeń. Można było to wykorzystać przy projektowaniu kolejnych, nieco tańszych jednostek klasy SSN – typu Virginia.

NSSN

Gdy w 1990 roku rosły koszty programu SSN-21, ówczesny Szef Operacji Morskich (Chief of Naval Operations, CNO) przedłożył propozycję budowy „budżetowych” okrętów klasy SSN o roboczej nazwie Centurion (od ang. Submarine for the new century). Podstawową zaletą jednostek – obok znacznie niższej ceny względem typu Seawolf – miała być możliwość swobodnego operowania na akwenach płytkich, szybkość i łatwość produkcji (co z kolei przedkładało się na długą serię) oraz zwiększone – nawet względem typu Seawolf – konstrukcyjne możliwości adaptowania nowych technologii podwodnych w przyszłości. Jeszcze w 1991 roku zakładano, iż Centurion będzie raczej uzupełnieniem floty okrętów typu Seawolf, a nie ich zastępcą. Gdy jednak okazało się, że seria SSN-21 będzie anulowana (do maksymalnie 2000 roku), 28 sierpnia 1992 roku Departament Obrony zaakceptował rozpoczęcie prac studialnych nad projektem nowych okrętów oznaczonych roboczo jako New Attack Submarine (NSSN). NAVSEA (dawne Bureau of Ships) przy aktywnym udziale US Navy wraz ze stoczniami General Dynamics Electric Boat Division (GD/EB) z Groton i Newport News Shipbuilding NNS rozważały wiele różnych wariantów, nie wyłączając przy tym nawet jednostek z napędem konwencjonalnym (sic!). Ostatecznie zdecydowano się na nieco przeprojektowaną i odpowiednio pomniejszoną wersję „Seawolfa”.

Przyszłe okręty podwodne miały być jednostkami uniwersalnymi, zdolnymi do wykonania każdego rodzaju zadania (pierwotnie – z wyłączeniem zadań przypisanych podwodnym nosicielom strategicznej broni jądrowej). Wraz z autoryzacją programu New Attack Submarine, w 1993 roku zarzucona została nazwa Centurion. W budowie tych jednostek wykorzystano wiele technologii (w tym wyciszenia) opracowanych dla SSN-21 i w konsekwencji nieco mniejsze NSSN w praktyce miały okazać się niemal tożsame pod względem wartości bojowej wobec swoich kosztownych protoplastów. Przy projektowaniu zastosowano szereg nowoczesnych technologii z dziedziny informatyki w tym m.in. komputery IBM z oprogramowaniem CATIA francuskiej firmy Dassault Systemes. Okręty budowano w dwóch wspomnianych wyżej stoczniach, przy czym w NNS powstały sekcje dziobowe i rufowe, kioski oraz kilka modułów wewnętrznych. Z kolei w Electric Boat Division skonstruowano m.in. grodzie sferyczne, przedziały maszynowni, CSS i BCI. Obie stocznie podzieliły się jedynie w kwestii składania w całość poszczególnych okrętów (dotyczyło to również konstruowania reaktorów – każda stocznia montowała go na jednostce, która była w niej składana).

Okrętem wiodącym nowego typu została zwodowana 16 sierpnia 2003 roku, USS Virginia (SSN-774). Obecnie w służbie znajduje się 16 jednostek, w tym 4 serii prototypowej Block I, 6 zmodernizowanej wersji Block II oraz 6 udoskonalonej wersji Block III. Dwa ostatnie okręty Block III zasilą amerykańską Silent Service w ciągu najbliższych miesięcy. Kolejne 10 (sic!) jednostek nieco ulepszonej wersji Block IV znajduje się w różnym stadium budowy, a poza tym planowane jest wkrótce rozpoczęcie prac konstrukcyjnych przy kolejnej serii Block V (10 jednostek), której okręty będą znacznie większe i mają dysponować dodatkową sekcją śródokręcia z pionowymi wyrzutniami VPM (Virginia Payload Module) dla rakiet manewrujących. Wzrosną również koszty budowy każdej jednostki z ok. 2,7 mld USD do ponad 3,2 mld USD.

Konstrukcja

Na okrętach podwodnych typu Virginia zastosowano najnowsze rozwiązania mające zwiększyć szansę na przetrwanie podczas konfrontacji z potencjalnym przeciwnikiem. Nowa konstrukcja generalnie opierała się na rozwiązaniach zastosowanych na typie Seawolf, jednak zainstalowano nieco inne systemy obserwacji technicznej i znacznie zredukowano uzbrojenie. Pierwotnie okręty podwodne typu Virginia miały dysponować bardzo ograniczonymi możliwościami operowania na akwenach zalodzonych. To się jednak szybko zmieniło. Już w serii Block II umożliwiono jednostkom bezpieczne przebijanie paku lodowego w rejonach arktycznych, będących notabene podstawową areną ich działań. W związku z tym okręty typu Virginia Block II (i kolejne) otrzymały wzmocnioną strukturę kiosku, przy czym stery głębokości na wszystkich jednostkach od samego początku zaprojektowano na kadłubie (a nie na kiosku).

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 11/2018

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter