Północny Atlantyk jako mit założycielski NATO – jak powstawał fundament współczesnego bezpieczeństwa Polski?
Antoni Pieńkos
Chociaż na co dzień mało kto zastanawia się co oznacza skrót NATO, to należy pamiętać, że w 1949 roku Traktat Północnoatlantycki podpisali przywódcy 10 państw leżących nad Oceanem Atlantyckim: Stanów Zjednoczonych, Kanady, Islandii, Portugalii, Francji, Belgii, Holandii, Danii, Norwegii, Wielkiej Brytanii i dwóch, które nie leżały nad nim bezpośrednio, ale i tak były z nim żywotnie związane, tj. Włoch i Luksemburga. Mimo późniejszych zmian aż do końca zimnej wojny środkiem ciężkości tej organizacji pozostawał bez wątpienia właśnie północny Atlantyk.
W 1949 roku przyjęto pierwszy dokument strategiczny Sojuszu, czyli Strategiczną Koncepcję Obrony Obszaru Północnoatlantyckiego (DC 6/1) i w ten sposób rozpoczął się pierwszy i najdłuższy etap w historii funkcjonowania NATO, który trwał aż 41 lat. Mimo stałego i jasno sprecyzowanego zagrożenia można podzielić go na dwa podokresy, których charakterystyka różniła się szczególnie pod względem stosunku do głównego przeciwnika, strategii działania czy kształtu budowanych zdolności operacyjnych. Pierwszy z nich, omawiany w dalszej części tekstu, trwał do 1967 roku, kiedy przyjęto strategię oznaczoną jako MC 14/3 oraz tzw. Raport Harmela.
Charakter zadań sił morskich, skoncentrowanych na zabezpieczeniu interesów Sojuszu na tym kluczowym obszarze, chociaż realizowanych z różną intensywnością i przy wykorzystaniu różnych narzędzi, skupiał się w tym czasie wokół dwóch głównych elementów: zabezpieczenia komunikacji na linii Ameryka Północna – Europa Zachodnia oraz na odstraszaniu nuklearnym – były to w istocie dwa kluczowe zagadnienia dla całego NATO, nie tylko jego sił morskich. Pierwszy aspekt był kluczowy ze względu na współzależności gospodarcze tych dwóch obszarów geograficznych oraz przede wszystkim ze względu na potrzebę zabezpieczenia transportu tzw. sił wzmocnienia z portów wschodniego wybrzeża USA do Europy Zachodniej. Do realizacji tego zadania potrzebne było zapewnienie sobie panowania na morzu, co biorąc pod uwagę potencjał przeciwnika i rozległość akwenu wymagało bardzo dużych wysiłków na tym kierunku. Drugim zagadnieniem było odstraszanie nuklearne na morzu realizowane przez okręty podwodne (a później również nawodne) wyposażone w pociski balistyczne i manewrujące, które prowadziły regularne patrole na północnym Atlantyku oraz Oceanie Arktycznym. Ważnym elementem były również działania sił zwalczania okrętów podwodnych (ZOP), w tym myśliwskich okrętów podwodnych, lotnictwa oraz sił nawodnych.
Kontekst strategiczny: rywalizacja blokowa i odbudowa gospodarek europejskich
Powołanie NATO do życia przez 12 państw, z których niemal każde leżało nad morzem i które znajdowały się po dwóch stronach Atlantyku, zdefiniowało jeden z fundamentów tej organizacji, czyli podejście do Oceanu Atlantyckiego jako „mare nostrum” Sojuszu. Wynikało ono też ze świadomości, że bez panowania na północnym Atlantyku niemożliwe będzie utrzymanie spójności NATO, a kraje europejskie same nie będą w stanie obronić się przed zagrożeniem ze strony ZSRR.
Generał Omar N. Bradley, przewodniczący Połączonego Kolegium Szefów Sztabów, w swoim przemówieniu przed Kongresem 29 lipca 1949 roku przedstawiał główne zadania amerykańskich sił zbrojnych w ramach NATO mówiąc: Po pierwsze – Stanom Zjednoczonym zostaną powierzone strategiczne ataki bombowe, bowiem sprawą absolutnie priorytetową we wspólnej obronie jest nasza zdolność do przenoszenia bomb atomowych. Po drugie, marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych i zachodnich państw morskich będzie prowadziła główne operacje na morzu, z ochroną dróg morskich włącznie. Sojusz zachodnioeuropejski i pozostałe państwa przejmą obronę własnych portów i wybrzeży. Po trzecie, jesteśmy zdania, że główna część sił lądowych powinna pochodzić z Europy, przy czym pozostałe państwa poprą je w miarę możliwości mobilizacyjnych. Takie określenie amerykańskich priorytetów z jednej strony podkreślało znaczenie wspólnych natowskich sił morskich w zapewnianiu panowania na morzu, ale z drugiej obciążało kraje europejskie ciężarem obrony konwencjonalnej przed zagrożeniem ze strony ZSRR. Najbliższe lata pokazały, że kraje zachodnioeuropejskie nie są już w stanie wystawić wystarczająco dużych sił lądowych i będą potrzebować zdecydowanie większego wsparcia wojsk amerykańskich. Ta sytuacja stała się także jednym z fundamentów przyjętej w 1954 roku strategii zmasowanego odwetu, podkreślającej przede wszystkim znaczenie odstraszania nuklearnego, ale trzeba zaznaczyć, że Amerykanie zostali także zmuszeni do zwiększenia liczebności konwencjonalnych sił wzmocnienia.
W latach 50. XX wieku liczebność sił amerykańskich przeznaczonych do wsparcia europejskiego teatru wojennego wzrosła około trzykrotnie. Przy takim wzroście liczebności sił, mimo działań ograniczających znaczenie transportu transatlantyckiego, takich jak magazyny sprzętu ciężkiego czy materiałów eksploatacyjnych, zapewnienie możliwości transportu sprzętu, uzbrojenia i zaopatrzenia zyskiwało kluczowe znaczenie – personel transportowany miał być głównie drogą powietrzną. Jednocześnie doświadczenia II wojny światowej i bitwy o Atlantyk pokazały, że stosunkowo małym kosztem (w szczytowym okresie Niemcy mieli około 250 U-bootów w gotowości bojowej) i przy niewielkim potencjale początkowym (na początku II wojny światowej w linii było zaledwie 57 okrętów podwodnych) Niemcy był w stanie niemalże sparaliżować żeglugę transatlantycką. W szczytowym momencie bitwy o Atlantyk, w drugiej połowie 1942 roku, alianci tracili w wyniku działań niemieckich U-bootów ponad 80 statków miesięcznie. Doświadczenia te pokazały także, że zapewnienie trwałego połączenia krajów europejskich z Ameryką staje się elementem niezbędnym do zapewnienia obrony tych pierwszych. Ta sytuacja nie zmieniła się w pierwszych latach zimnej wojny, kiedy liczebność sił amerykańskich w Europie konsekwentnie rosła: z 122 tys. w 1950 roku do 430 tys. w szczytowym momencie w 1955 roku. Jednocześnie wzrastało także ich znaczenie w planach obrony europejskiego teatru działań, gdzie mimo tych zmian nadal ogromną przewagą sił konwencjonalnych dysponował ZSRR. Tak długo, jak wykonalne było utrzymanie połączenia pomiędzy obiema stronami Atlantyku, można było zakładać, że w długotrwałym konflikcie blokowym NATO przeważy jednak dzięki swojemu potencjałowi ludzkiemu i gospodarczemu – ich znaczenie dla wygrywania konfliktów w Europie uwidoczniło się w czasie obu wojen światowych.
Doświadczenia płynące z końcówki II wojny światowej oraz wojny koreańskiej pokazały znaczenie operacji morskich dla powodzenia działań zbrojnych na polu walki lat 40. i 50. XX wieku. Wśród kluczowych elementów można wyróżnić takie tradycyjne elementy, jak zachowanie stałej i stabilnej łączności pomiędzy bazami zaopatrzeniowymi a obszarem działań zbrojnych (w tym przypadku pomiędzy zachodnim wybrzeżem Stanów Zjednoczonych i bazami amerykańskimi w Japonii a Półwyspem Koreańskim), blokowanie żeglugi przeciwnika (głównie kabotażowej, ale też częściowo transportu z portów wschodniego wybrzeża ZSRR), czy wreszcie izolowanie teatru działań/utrzymanie panowania na morzu. Dołączały do nich zyskujące na znaczeniu działania morskiego lotnictwa uderzeniowego (operującego w szczytowym momencie jednocześnie z kilku lotniskowców amerykańskich i brytyjskich) oraz morskie operacje desantowe, takie jak słynna operacja lądowania w Inczhonie, która wpłynęła bez wątpienia na losy całej wojny koreańskiej. Te działania stanowiły element zmian w doktrynie wojennej, wyrażających się rosnącym znaczeniem manewru (w tym szczególnie okrążenia) w prowadzonych operacjach, co pozwala dzięki przewadze jakościowej niwelować przewagę liczebną przeciwnika – do takich działań predystynowane są szczególnie właśnie siły morskie oraz lotnicze. Ta koncepcja będzie zyskiwać na znaczeniu w kolejnych dekadach XX wieku, szczególnie w doktrynie amerykańsko-natowskiej.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 7/2024