Polska dywizja pancerna

Polska dywizja pancerna

Jędrzej Korbal

Broń pancerna, a zwłaszcza wyposażone w nią wielkie związki taktyczne stanowiły w drugiej połowie lat trzydziestych temat coraz liczniejszych publikacji w polskiej prasie fachowej. W duże mierze ograniczały się one jednak do omówienia rozwiązań zagranicznych – francuskich, włoskich czy niemieckich. Pod koniec dekady dwóch oficerów rozpoczęło jednak nowy wątek w toczącej się dyskusji. W artykułach coraz śmielej pojawiały się bowiem autorskie propozycje organizacji wielkiej jednostki (WJ) silnikowo-pancernej i możliwości jej teoretycznego wykorzystania przez Wojsko Polskie.

Za punkt wyjścia przyjęto, przeznaczone do samodzielnych działań, formacje pancerno-motorowe zorganizowane na wzór wielkich jednostek kawalerii. Odrzucano natomiast różnego typu formacje mieszane, np. francuską dywizję kawalerii (tzw. typ 1932), czy – uznane za jej mniejsze odpowiedniki – włoską lub czeską dywizję szybką. W oparciu o charakterystyki obcych jednostek pancerno-motorowych możliwe było przystąpienie do oceny nie tyle poszczególnych form organizacyjnych, co przede wszystkim wnioskowania na temat punktów wspólnych i ewentualnie najbardziej dających o sobie znać słabości. Pierwsze spostrzeżenie dotyczyło wielkości omawianych formacji. W każdym przypadku liczyły one tysiące samochodów i czołgów, co sprawiało, że obok niezaprzeczalnych zalet widoczne były i ich cechy ujemne, takie jak:

a) wielka długość kolumn, która nawet w toczonej w prasie fachowej dyskusji stanowiła jeden z koronnych argumentów przeciw motoryzacji,

b) sztywność działania kolumn i ich przywiązanie do sieci dróg,

c) poważne trudności w dowodzeniu, wynikające z rozciągnięcia oddziałów w marszu.

Do trzech najpoważniejszych zarzutów, jeden z najaktywniej poruszających przedmiotową tematykę na łamach prasy fachowej mjr’ dypl. Franciszek Skibiński starał się odnieść przede wszystkim w oparciu o swoje unikatowe w skali całego wojska doświadczenia. Pracę wielkiej jednostki motorowej, zarówno w polu, jak i w codziennej służbie, szef sztabu 10. BK znał przecież doskonale. W pierwszym przypadku rozwiązaniem problemu był marsz wielkiej jednostki w kilku, równoległych kolumnach, co dawało też dodatkowy atut w postaci możliwości szybkiego wprowadzenia jej do walki i gwałtownego użycia dostępnych środków. Jedynie ten sposób wejścia w bezpośrednią styczność z nieprzyjacielem pozwalał na wyzyskanie dużej szybkości operacyjnej. Rozwijanie się do walki jednostki bogato wyposażonej w czołgi z jednej tylko i niepomiernie długiej kolumny z oczywistych względów musiało trwać długo, a domarsze spieszanych w ramach niej jednostek kolidowały ze sobą. Aby jednak osiągnąć oczekiwany stan należało dysponować maszynami o ściśle terenowych charakterystykach, zdolnych do opuszczenia dróg w dowolnym momencie lub poruszania się poza nimi, jeśli wymagało tego warunkowane siecią komunikacyjną, ugrupowanie wielkiej jednostki silnikowej. Apele o palącej konieczności zastosowania tego typu sprzętu w jednostkach motorowych DepKaw. składał już we wrześniu 1937 roku (pismo L.dz.1808/Tj.Wyszk). Odrzucając ściśle szosowe ciężarówki 2 t oczekiwano wozu o nośności do 5 t (przewożącego 13–15 ludzi), niskim obrysie, zdolności do poruszania się po bezdrożach i osiągania prędkości na szosach rzędu 50–60 km/godz.

Dającą się zauważyć sztywność, czyli trudność w podejmowaniu działań i kierowaniu oddziałami w trakcie zmian miejsca dyslokacji, można było rozwiązać dzieląc znajdującą się w ruchu jednostkę na mniejsze i zdolne do samodzielnej pracy człony (tzw. zgrupowania walczące). Częściowa decentralizacja, wyrażona przydziałem do każdej kolumny zarówno czołgów, jak i oddziałów strzeleckich pozwalała również na wspólne wchodzenie piechoty/czołgów do walki oraz wyznaczanie wybranym zgrupowaniom lub ich elementom dodatkowych zadań. Wśród nich wymienić można rozpoznanie, ubezpieczenie oraz kluczową dla uzyskania zaskoczenia niezależność w podejmowaniu decyzji. Było to o tyle ważne, że przy niedoskonałości łączności radiowej w rozciągniętej na dużej przestrzeni WJ pancerno-motorowej oczekiwanie na rozkazy dowódcy całości sił oznaczało utratę zasadniczych atutów. Oczywiście, aby tego typu zabieg okazał się skuteczny decyzje o podziale na człony/zgrupowania walczące oraz ustalenie ich składu powinny zostać powzięte jeszcze przed wyruszeniem, na podstawie informacji o sieci dróg i spodziewanym przeciwniku.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 5/2020

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter