Polskie okręty w operacji Neptun

Mariusz Borowiak
Rankiem 6 czerwca 1944 r. potężna armada jednostek inwazyjnych państw zachodnich rozpoczęła ostrzał umocnień niemieckich w ramach przygotowań do największego morskiego desantu w historii wojen – lądowania wojsk alianckich w Normandii. W operacji Neptun, będącej wstępną fazą działań operacji o kryptonimie Overlord, chwalebnie odznaczyło się pięć okrętów Polskiej Marynarki Wojennej: Dragon, Ślązak, Krakowiak, Błyskawica i Piorun.
Na początku maja 1944 r. amerykański gen. Dwight Eisenhower, naczelny dowódca alianckich wojsk ekspedycyjnych w Europie, zdecydował o tym, że dniem planowanego lądowania wojsk inwazyjnych na plażach Normandii będzie 5 czerwca. Jego zastępcą i bezpośrednim dowódcą wojsk inwazyjnych został brytyjski gen. Bernard Law Montgomery. Z powodu złej pogody przygotowywany od wielu miesięcy przez główną kwaterę atak sił sprzymierzonych – na lądzie, w wodzie i w powietrzu – na północne wybrzeże Francji przesunięto na wtorek 6 czerwca. Operacja Overlord miała na celu otwarcie w zachodniej Europie tzw. drugiego frontu w europejskim teatrze działań II wojny światowej. W ostatnich tygodniach przed inwazją na terytorium Wielkiej Brytanii skoncentrowano 37 dywizji (trzon sił ofensywnych stanowiły wojska amerykańskie, brytyjskie i kanadyjskie). Lotnictwo sprzymierzonych składało się z czterech armii powietrznych i liczyło ok. 11 tys. samolotów bojowych, 2300 transportowych i 2600 szybowców. Siły morskie obejmowały łącznie 1213 różnych okrętów wojennych – 7 pancerników, 2 monitory, 23 krążowniki, 80 niszczycieli, 25 niszczycieli eskortowych, 3 kanonierki, 287 trałowców, 63 fregaty, 71 korwet oraz 652 mniejszych jednostek różnego przeznaczenia. Łącznie na wyspach brytyjskich gotowych do walki było 2 876 439 żołnierzy sił ekspedycyjnych. Niemcy, choć wystawili do walki 45 dywizji i ok. 500 samolotów, to ustępowali sprzymierzonym dwukrotnie pod względem siły uzbrojenia oraz liczebności wojsk i środków transportu. W inwazji wzięli udział też polscy piloci i marynarze – 11 polskich dywizjonów lotniczych (8 myśliwskich i 3 bombowe) oraz 5 okrętów.
Zadaniem floty alianckiej w ramach operacji Neptune było głównie – w zależności od rodzaju – wytrałowanie podejść do plaż desantowych, ostrzał artyleryjski umocnień brzegowych oraz obrona przeciwlotnicza lądujących jednostek desantowych i oddziałów wojska. Trzeba w tym miejscu wspomnieć, że w skład jednostek desantowych wchodziło: 6 okrętów dowodzenia, 55 okrętów desantowych piechoty, 6 okrętów remontowych, 236 okrętów desantowych czołgów i 3823 większych lub mniejszych barek desantowych. Całość uzupełniały 124 statki transportowe (wśród nich znalazło się osiem jednostek Polskiej Marynarki Handlowej – Kmicic, Kordecki, Chorzów, Narew, Wilno, Katowice, Kraków, Poznań). Z kolei zwieńczeniem polskiego wkładu w rozpoczętą operację D-Day był udział 1. Dywizji Pancernej pod dowództwem gen. bryg. Stanisława Maczka w bitwie pod Falaise (12-21 sierpnia 1944 r.), będącej decydującym etapem walk o Normandię.
ORP Dragon wkracza do akcji
Pierwszy polski krążownik ORP Dragon (d-ca kmdr por. Stanisław Dzienisiewicz) początek marca 1944 r. spędził na postoju w brytyjskiej bazie Scapa Flow na Orkadach, kontynuując szkolenie załogi. Okręt wcielono do 10. Eskadry Krążowników Home Fleet, w której znajdowało się także sześć brytyjskich jednostek: Bellona, Diadem, Scylla, Glasgow, Nigeria i Bermuda. Zespół ten, dowodzony przez wiceadm. Roberta Burnetta, sformowano do udziału w operacji wsparcia ogniowego lądowania w Normandii. Szkolenie przedinwazyjne rozpoczęto 8 marca w Portland wraz z niszczycielami Fernie i Cattistock. Od 19 marca kontynuowano je w Scapa Flow. Jeszcze pod koniec marca Dragon udał się w okolice wyspy Wight, w rejonie południowego wybrzeża Anglii i Portland. Tu zrealizowano wiele dodatkowych ćwiczeń przedinwazyjnych, włącznie z ostrzeliwaniem celów na lądzie. Na koniec okręt wysłano ponownie do Cowes, gdzie powtarzał ćwiczenia bombardowania wybrzeża.
7 kwietnia Dragona skierowano do Chatham na przezbrojenie i drobny remont. W czasie ponadmiesięcznego postoju okręt wizytował prezydent RP na uchodźstwie Władysław Raczkiewicz w towarzystwie szefa Gabinetu Wojskowego gen. bryg. Stefana Dembińskiego i szefa KMW wiceadm. Jerzego Świrskiego. Gdy 16 kwietnia Dragon opuszczał Chatham, miał już za sobą próby na morzu i strzelanie z nowo zainstalowanej broni. 19 maja Dragon przeszedł z Sheerness do Greenock i były to już ostatnie przygotowania do inwazji. W ćwiczeniach brały również udział brytyjskie pancerniki i krążowniki. Komandor Dzienisiewicz wiedział, że okręt zostanie wykorzystany do artyleryjskiego wsparcia lądujących oddziałów. W związku z tym szczególną rolę przypisywał wyszkoleniu artylerzystów. 28 maja zakończono ćwiczenia i okręt zawinął do Greenock, a Dzienisiewicz wziął udział w odprawie dowódców na Mauritiusie. Zespołowi, do którego przydzielono polski lekki krążownik, wyznaczono następujące zadania: osłanianie operacji inwazyjnej na lewym skrzydle lądujących w Normandii wojsk brytyjskich, ostrzeliwanie umocnień nieprzyjacielskich na przedpolu tego skrzydła oraz bezpośrednia walka z bateriami nadbrzeżnymi niemieckiej artylerii. Na miejsce pierwszej operacji zespołu, w skład którego wchodził Dragon, wyznaczono rejon w pobliżu ujścia rzeki Orne. Eskadra alianckich krążowników miała skruszyć obronę francuskiego wybrzeża.
2 czerwca Dragon w zespole dowodzonym przez kontradm. Williama Roberta Pattersona opuścił rzekę Clyde. Dwa dni później przed zmrokiem okręty zajęły pozycję wyjściową przed operacją o współrzędnych 50°25’N, 00°58’W. Do czasu rozpoczęcia inwazji pozostawały w pełnej gotowości bojowej. 6 czerwca o godz. 2.00 Dragon wraz z pozostałymi okrętami zespołu wszedł do przetrałowanego już kanału, zajmując wyznaczoną pozycję do ostrzału artyleryjskiego. Około godz. 5.15 polski krążownik znajdował się na wyznaczonej pozycji w pobliżu brzegu na odcinku nazwanym Sword na zachód od Hawru, pozostając pomiędzy brytyjskimi krążownikami Frobisher i Danae. Zgodnie z wcześniejszymi rozkazami krążowniki te miały wspierać lądującą na wspomnianym odcinku brytyjską 3. Dywizję Piechoty. Dragon ustawił się na lewym skrzydle olbrzymiego półkola. Z kolei niszczyciele dostały za zadanie osłanianie jednostek ciężkich, tworząc drugi pierścień, natomiast trzeci stanowiły okręty pomocnicze i ścigacze artyleryjsko-torpedowe. Marynarze z Dragona wylegli na pokład – ich oczom ukazał się las masztów okrętów w zatoce Le Havre. Kiedy mgła znikła zupełnie, ukazała się również masa łodzi desantowych, które wolno posuwały się ku brzegom. W międzyczasie jednostki bojowe otrzymały rozkaz podejścia bliżej.
O godz. 7.02 Dragon i pozostałe jednostki zespołu oddały pierwsze salwy w kierunku niemieckich dział nadbrzeżnych usytuowanych w Colleville-sur-Orne. Gdy krótko przed godz. 9.00 Dragon zmienił pozycję i przeszedł w pobliże Trouville, został ostrzelany przez baterię niemiecką kal. 155 mm. Odłamki pocisków zaczęły padać w odległości 100-200 m od okrętu. Z kolei jeden z pocisków upadł jeszcze bliżej, bo ok. 25-35 m od lewej burty, i ranił trzech marynarzy na okręcie. Wobec zagrożenia Dragon zwiększył prędkość i wycofał się bardziej na zachód, a jego miejsce zajął monitor Roberts, który niebawem otrzymał wsparcie od Ramilliesa. O godz. 15.23 ostrzał przerwano.
Przez następne dwa dni Dragon pozostawał w sektorze o nazwie Juno, prowadząc w rejonie na północ od Caen ostrzał stanowisk artyleryjskich wroga, pozycje umocnione, baterie moździerzy, miejsca koncentracji wojsk i czołgów nieprzyjacielskich oraz inne wskazywane obiekty. Wszystkie te akcje przyniosły dobre rezultaty, a jednostka zasłużyła na podziękowanie i pochwały dowódcy zespołu. Kilkakrotnie też okręt otwierał ogień do samolotów Luftwaffe. Jeden z pilotów zrzucił cztery bomby, które wprawdzie nie trafiły bezpośrednio w okręt, bo spadły do wody po jego lewej burcie, ale napędziły stracha załodze. 7 czerwca ok. godz. 20.00 kmdr Dzienisiewicz wydał rozkaz wstrzymania ognia i zmiany pozycji do zakotwiczenia na noc.
Od rana 8 czerwca Dragon ponownie znajdował się na pozycji ogniowej, jednak awaria nadajnika radiowego nie pozwoliła nawiązać kontaktu z obserwatorem lotniczym i z tego powodu artylerzyści nie mogli prowadzić skutecznego ognia ze swych dział. Wieczorem, między godz. 21.02 a 21.10, artylerzyści wykazali się dużym sukcesem – otworzyli ogień do zgrupowania niemieckich czołgów 21. Dywizji Pancernej pod Biéville-Beuville, siejąc pośród nich zniszczenie. Rozbito 6 czołgów, natomiast pozostałe 19 zmuszono do odwrotu. Noc Dragon spędził na tym samym kotwicowisku co dzień wcześniej, ponownie w stanie alarmu przeciwlotniczego. Okrętowi specjaliści usunęli awarię nadajnika i od rana krążownik mógł nawiązać łączność z obserwatorem korygującym ogień.
9 czerwca o godz. 9.55 okręt PMW znów znalazł się na pozycji ogniowej i rozpoczął ostrzeliwanie wrogich stanowisk na przedpolu brytyjskiej 3. Dywizji Piechoty. Blisko dwie godziny później najcięższe armaty Dragona otwarły ogień z odległości ok. 11 tys. m do ostrzeliwującej plażę niemieckiej baterii nadbrzeżnej w Houlgatte (w jej skład wchodziło pięć dział kal. 155 mm) i podchodzących do niej barek desantowych. Skuteczny ogień nieprzyjaciela o godz. 12.25 zmusił krążownik do postawienia zasłony dymnej i wykonywania ostrych manewrów mających utrudnić Niemcom celowanie. Wkrótce potem na Dragonie zauważono wybuchy pocisków blisko baterii, która niebawem zamilkła. Na szczęście dla Polaków Dragon nie otrzymał bezpośredniego trafienia, a baterią zajęły się inne okręty. Jak się później okazało, nie została ona zniszczona i jeszcze przez kilka tygodni ostrzeliwała wojska alianckie. Inna bateria ponownie ostrzelała, na szczęście niecelnie, polski okręt ok. godz. 13.00. Dragon zmienił pozycję i o godz. 14.42 rozpoczął kierowany przez obserwatora lądowego ostrzał do wskazanych celów – potwierdzono 14 celnych salw. Polscy artylerzyści zakończyli udział w ostrzeliwaniu pozycji przeciwnika o godz. 15.00. Natomiast o godz. 17.00 Dragon opuścił rejon operacyjny i udał się przez kanał La Manche do Portsmouth celem oddania na ląd ciężko rannego podoficera (mat artylerzysta Józef Gluza), uzupełnienia amunicji, wody i żywności oraz zainstalowania nowego aparatu łączności z obserwatorem strzelania. 10 czerwca zakotwiczono na redzie w Portsmouth. Pomimo pewnych niedociągnięć wewnętrzno-organizacyjnych oraz wyszkoleniowych okręt w pełni wykonał wszystkie powierzone mu zadania w pierwszej fazie operacji bojowej.
Od 12 czerwca w południe krążownik ponownie przebywał w rejonie operacyjnym u brzegów Normandii i kontynuował bombardowanie wskazanych celów lądowych koło rzeki Orne i Varaville od południa do godz. 1.20 następnego dnia, udzielając wsparcia 51. Szkockiej Dywizji Piechoty. 14 czerwca polscy artylerzyści zniszczyli barak z lokalnym sztabem w rejonie Gouneville, po czym artyleria okrętowa ostrzelała zgrupowanie niemieckie, prawdopodobnie trafiając samochody z amunicją. W końcu Dragon zaczął ostrzeliwać niemiecką artylerię stacjonującą w rejonie Kivere, ale z powodu złych warunków obserwacyjnych wydano rozkaz o zaprzestaniu akcji. 15 czerwca o godz. 4.50 okręt miał wiele szczęścia, marynarze bowiem dostrzegli tuż za rufą pędzącą torpedę, która minęła krążownik i eksplodowała na plaży. Następnie Dragon znów otworzył ogień na niemieckie zgrupowanie, a po blisko dwóch kwadransach przeniósł ogień na nieprzyjacielską baterię polową i zniszczył ją. Nie był to koniec prowadzonego ostrzału. Otóż przez całą noc i następny dzień Dragon ostrzeliwał wojska niemieckie. W nocy 16 czerwca wyznaczono go jako okręt pogotowia i oddał kilkanaście strzałów. Od 17 czerwca krążownik kontynuował ostrzeliwanie niemieckich baterii, wskazanych przez obserwatora lotniczego. Następnego dnia ostrzelał 58 pociskami kolumnę wozów pancernych oraz pozycje wroga w rejonie Lebisey, na północ od Caen.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 5-6/2022