Polskie Vickersy w Wojnie Obronnej 1939 r.
Jędrzej Korbal
Przed przystąpieniem do syntetycznego opisu działań bojowych czołgów lekkich Vickers Mk. E wchodzących na wyposażenie polskiej broni pancernej, należy zacząć od uwag dotyczących organizacji wyposażonych w nie oddziałów. Tworzone w ramach planu mobilizacyjnego kompanie czołgów lekkich (kczlek) powinny się składać z łącznie 16 wozów bojowych podzielonych na trzy plutony i uzupełnione przez wóz dowódcy kompanii (etat 1.3062/mob.org.36). W każdym z plutonów znajdowały się trzy wozy jednowieżowe i dwa dwuwieżowe. Łącznie w kompanii było zatem dziesięć czołgów jednowieżowych i sześć dwuwieżowych. Oczywiście znajdowało to odzwierciedlenie w kształcie formowanych szyków oraz ścisłej taktyce działania, co zostało już przedstawione na łamach magazynu „TW Historia”. Zapotrzebowanie na czołgi lekkie Vickers MK. E dla dwóch brygad pancerno-motorowych wynosiło łącznie 32 spośród 38 (37) rozporządzanych przez WP wozów bojowych tego typu. Na podstawie wyników prac komisji działającej pod kierownictwem gen. bryg. Stanisława Kozickiego i zachowanego do dziś sprawozdania z jej pracy wiemy, że opisywanymi wozami dysponowały w sierpniu 1939 roku trzy jednostki:
- 2. Batalion Pancerny w Żurawicy: 11 wozów jednowieżowych, 9 wozów dwuwieżowych;
- 11. Batalion Pancerny w Modlinie: 11 wozów jednowieżowych, 6 wozów dwuwieżowych;
- CWBrPanc./BBTechBrPanc.: 1 czołg dwuwieżowy (przebudowany V7TP);
Same dane ilościowe nie są jednak wystarczające dla oceny gotowości opisywanych oddziałów. Znane relacje oficerów 10. BK, a szczególnie płk. dypl. Stanisława Maczka oraz mjr dypl. Franciszka Skibińskiego, wskazują, że przeznaczona dla niej 12. kczlek dysponowała wyraźnie mniejszą liczbą czołgów niż przewidywał to przywołany wyżej etat. Sam dowódca podawał bardzo odmienne liczby – 9 lub 13 sztuk. Z innych relacji wspominających o 12. kczlek wynika jednak, że brygada otrzymała tylko od siedmiu do dziewięciu wozów, a zatem dwa niepełne plutony. Co więcej, materiał miał być zużyty w trakcie procesu szkolenia i nieprzygotowany do dłuższej pracy w warunkach bojowych. Tym samym powinny to być wozy kategorii „C”, a w najlepszej sytuacji „B” z końcem przewidzianego dla tej grupy zaszeregowania resursu. Patrząc jednak na dane z sierpnia 1939 roku przedstawione w tabeli wydać wyraźnie, że obie jednostki mobilizujące dysponowały odpowiednią dla wykonania zadań mobilizacyjnych liczbą maszyn. Ponadto przeznaczony dla OM sprzęt znajdował się bez wyjątku w stanie bardzo dobrym („A”) lub dobrym („B”). Tym samym rozgraniczyć należy kilka spraw.
Powielany przez lata, a oparty na opisach i wspomnieniach przekaz, nie wytrzymuje w tym aspekcie konfrontacji z twardymi danymi. Po pierwsze, nie istniały żadne przesłanki, aby jednostki mobilizujące nie mogły z jakichkolwiek przyczyn wystawić kczlek o przewidzianym składzie. Można bez cienia wątpliwości przyjmować, że liczebność kompanii czołgów Vickers, które dotarły do 10. BK i WBP-M była zgodna z założeniami planu mobilizacyjnego i powyższą organizacją wojenną. Z drugiej jednak strony dyskusyjna mogła być kwestia ich stanu technicznego. Wiemy, że w brygadzie płk. Maczka jeszcze przed wybuchem wojny zwracano uwagę m.in. znaczne zużycie pasów gąsienicowych w części przybyłych z Żurawicy czołgów. Z kolei w swojej relacji dotyczącej już okresu walk kpt. Blok informował, że problem stanowiły wysypujące się łożyska kół napędzających (brak części zamiennych). We wcześniejszych publikacjach autor wskazywał również, na wymieniane w meldunkach i sprawozdaniach problemy z rolkami bieżnymi czy przegrzewaniem silników. Mimo to, we wszystkich ww. przypadkach brak jest jednoznacznych wskazań, że otrzymane pod koniec sierpnia czołgi były niesprawne i należało je de facto skreślić, uszczuplając tym samym stan oddziałów. Nawet jeśli przedstawione w raporcie gen. Kozickiego dane na temat stanu Vickersów zostały z pewnych powodów zawyżone, a dokuczające pancerniakom usterki przemilczane, to wydaje się, że przeciętny stan Vickersów był nadal zadowalający. Trudno zakładać, że w wyczuwalnej już wyraźnie atmosferze nadchodzącej wojny z premedytacją zafałszowano w oficjalnym raporcie dane dotyczące faktycznego stanu czołgów. Byłoby to działanie zdecydowanie na krótką metę, przypominające raczej podobne praktyki stosowane w Armii Czerwonej.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 5/2022