Polski przemysł a MW
Maksymilian Dura
Polski przemysł
a Marynarka Wojenna
Patrząc na, prezentowane w czasie IV Konferencji Dni Przemysłu 2011, tematy dotyczące Marynarki Wojennej, mogłoby się wydawać, że przy odbudowie naszej floty nie można już liczyć na polski przemysł. W rzeczywistości jest to tylko dowód na to, że niewielu ludzi w Polsce rozumie zmiany, jakie następują w siłach morskich na całym świecie oraz jak przemysł i wojsko powinny się do nich przygotować.
Pomimo że tytuł konferencji „Współpraca wojska i przemysłu w dobie transformacji Sił Zbrojnych RP” dotyczył całych Sił Zbrojnych RP, od samego początku było wiadomo, że oferta przemysłu dla Wojsk Lądowych będzie najbogatsza. Wniosek: przemysł doskonale wie, gdzie są pieniądze. Nieco gorzej było w przypadku Sił Powietrznych, ale wiadomo przecież, że sprzęt podstawowy, czyli statki powietrzne są i będą kupowane za granicą. Prawdziwe dno pokazał jednak dopiero panel Marynarki Wojennej, szczególnie gdy się weźmie pod uwagę głoszone wszędzie deklaracje odbudowy naszych sił okrętowych z szerokim wykorzystaniem własnego przemysłu stoczniowego. Na panelu „morskim” oferta polskich przedsiębiorstw i instytucji badawczych ograniczyła się bowiem tylko do przedstawienia: przez Przemysłowy Instytut Telekomunikacji i PZL Mielec – co można jeszcze zrobić dla samolotów Bryza; przez PZL Świdnik – sposobów unifikacji i doposażenia śmigłowców W-3RM i W-3T; przez Wojskową Akademię Techniczną – możliwości małego bsl Rybitwa; przez Akademię Marynarki Wojennej – własnych pac badawczych nad bionicznym pojazdem AUV, zdalnym monitorowaniem siłowni okrętowych i dekompresją przy ratowaniu załóg okrętów podwodnych oraz przez Centrum Techniki Morskiej – ich możliwości budowy systemów wojny minowej. Nie było natomiast propozycji od żadnej stoczni i od żadnego biura konstrukcyjnego, pomimo że plany MW wyraźnie wskazują na potrzebę budowania w naszych stoczniach korwet, niszczycieli min i innych mniejszych jednostek, a nawet okrętów podwodnych. Tylko gdzie?
Co by chciała Marynarka Wojenna?
Jeżeli chodzi o okręty, to tak naprawdę nie wiadomo. Ideą IV Konferencji Dni Przemysłu było stworzenie forum wymiany informacji między Siłami Zbrojnymi RP a przemysłem na temat wzajemnych oczekiwań. To, że nie było oferty przemysłu, to jedno, ale i referaty ze strony wojska na temat potrzeb okrętowych ograniczyły się do opisania przez AMW dużego okrętu logistycznego, którego nadal nie ma w planach, ani w jakiejkolwiek oficjalnej wizji naszych sił zbrojnych oraz trochę oderwanego od rzeczywistości referatu Dowództwa MW (DMW) na temat odbudowy potencjału pomocniczych jednostek pływających i bazowych środków pływających (pjp i bśp) z udziałem środków finansowych... spoza resortu ON. Na moje pytanie, czy Ministerstwo Gospodarki (MG) wie o planach Marynarki Wojennej dotyczących wspólnego finansowania budowy tych jednostek pływających, i najważniejsze – czy minister ON wie, że powinien o takie środki zabiegać u ministra gospodarki – odpowiedź była, że „jeszcze nie wie”. Z drugiej strony były to najciekawsze i najważniejsze „morskie” referaty całej konferencji. Rzadko jest bowiem okazja, by poznać plany MW odnośnie pjp i bśp, szczególnie gdy się weźmie pod uwagę lekceważący stosunek MON-u do zamierzeń dotyczących o wiele ważniejszych okrętów bojowych. No i wizja okrętu logistycznego/wsparcia, nie z punktu widzenia mediów (w tym szczególnie Nowej Techniki Wojskowej), ani przemysłu (alians SMW i DCN), ale Marynarki Wojennej zawsze musi wzbudzić zainteresowanie. Niestety, konkretnych planów i wymagań nie przedstawiono, ani w stosunku do małych, ani w stosunku do dużych jednostek. I znowu można dojść do wniosku, że MW coś chce, ale tak naprawdę nie wie co. W obu prezentacjach były rzeczy dobre i złe. W przypadku referatu o pjp i bśp dobre było to, że w ogóle zaczęto mówić o potrzebie wymiany tych jednostek. Reszta propozycji nie napawa już jednak optymizmem. Nierealność planów nie polegała bowiem tylko na zrzuceniu ciężaru finansowania tego zadania na inne ministerstwo (MG), ale na dalszym próbowaniu odbudowy obecnie istniejącej struktury okrętowej, z wielką różnorodnością specjalistycznych jednostek pływających. Marynarka Wojenna zgłosiła więc potrzebę budowania oddzielnie: okrętów rozpoznawczych, hydrograficznych i ratowniczych, a także zbiornikowca/okrętu logistycznego, holowników z możliwością poławiania torped, motorówek, kutrów różnego przeznaczenia oraz stacji demagnetyzacyjnych. I owszem, zaznaczono, że okręty rozpoznawcze, hydrograficzne i ratownicze mają być zbudowane na bazie jednej platformy, na której ma być jedynie zmieniane wyposażenie, ale nie wskazano przy tym, jakie to mają być jednostki, ile ich ma być i ile mają kosztować. Najgorsze jest jednak to, że – jak widać – nadal nie dokonano żadnej bezstronnej analizy, czy rzeczywiście specjalistyczne okręty rozpoznawcze i hydrograficzne są nam niezbędne. Zaznaczam, że nie napisałem „potrzebne” a „niezbędne”, ponieważ rzeczywiście najlepiej by było zbudować okręty przeznaczone tylko do jednego typu zadań. Tylko, że coraz mniej państw stać na takie „optymalne” rozwiązanie i wprowadzane są jednostki wielozadaniowe, niewątpliwie wolniejsze w działaniu, ale kompleksowo patrząc, o wiele tańsze. Takiej samej analizy nie dokonano również w przypadku pozostałych jednostek pomocniczych i bazowych. W prezentowanym przez DMW opisie potrzeb w tej dziedzinie nie pojawiła się żadna cyfra – ani jeżeli chodzi o liczbę okrętów, ani o ich parametry i daty. Podanie w czasie Dni Przemysłu, w obecności liczących na konkrety przedstawicieli stoczni, że potrzebujemy „kutrów różnego przeznaczenia” było przejawem nie tylko lekceważenia, ale i krótkowzroczności. Tylko zainteresowanie przemysłu jest bowiem gwarancją ciągłości finansowania programów wojskowych, a nie jego zniechęcanie.
A tymczasem Marynarka Wojenna zamiast rozwiązanie problemu proponuje do wyboru (komu?) dwa warianty wyjścia z sytuacji. Pierwszy z nich – „Przedłużenie eksploatacji pjp i bśp” wymaga Sporządzenia protokołów oceny stanu technicznego celem określenia możliwości przedłużenia normy docelowej eksploatacji oraz sporządzenia i przeprowadzenia analizy SWOT określającej atuty, słabości, szanse oraz zagrożenia przedłużenia normy docelowej eksploatacji jednostek. Reakcja ludzi spoza MW była jedna: To oni tego jeszcze nie zrobili?. Dokładnie takie same pytanie padło po przedstawieniu drugiej propozycji: Zastępowanie wycofywanego sprzętu nowymi jednostkami, co według DMW wymaga Przeprowadzenia analizy potrzeb w zakresie pjp i bśp w zależności od założeń ujętych w planie rozwoju MW. Przecież to jest jawne przyznanie się do tego, że do dzisiaj takiej analizy nie zrobiono, i że tak naprawdę Marynarka Wojenna nie wie, czego chce. Ale gorsze jest to, że DMW przedstawiając swój plan działania przy obu tych propozycjach oznajmiło „przemysłowi”, że zamierza: Zaplanować odpowiednie środki finansowe w Planach Modernizacji Technicznej SZ kolejnych edycji (edycja 2012–2013). Obecna edycja obejmuje okres do 2018 roku, co dla przemysłu jest jednoznaczne z tym, że pieniądze na ewentualne propozycje pojawią się dopiero po tym okresie, a więc za siedem lat. Chyba, że wcześniejsze plany zostaną zmienione, co też jest oznaką braku wiarygodności. I teraz już chyba wiadomo, dlaczego Dni Przemysłu w panelu morskim odbyły się bez przemysłu.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 12/2011