Po obu stronach lustra
Wojciech Mazur
Po obu stronach lustra
Polskie zabiegi o zakup czołgów we Francji w świetle
archiwaliów polskich i francuskich (1936-1939)
Podejmowane u schyłku II Rzeczypospolitej próby uzyskania dla polskich wojsk pancernych możliwie nowoczesnego sprzętu parokrotnie już stanowiły przedmiot tekstów publikowanych w ostatnich latach w „Poligonie”. Autorzy wspomnianych artykułów, co podkreślić należy z uznaniem, dość często sięgali po materiały z krajowych archiwów. Choć jednak zasoby tychże nie zostały bynajmniej całkowicie przez nich wyeksploatowane, warto uczynić następny krok, dążąc do konfrontacji materiałów dostępnych w Polsce z archiwaliami francuskimi. Jest to tym bardziej zasadne, że, jak się okazuje, w magazynach archiwów znad Sekwany spoczywają nie tylko dokumenty francuskie, ale też oryginały polskiej korespondencji kierowanej do ulokowanych w Paryżu odbiorców, której kopii próżno by zapewne w kraju poszukiwać.
Zacząć tu przyjdzie od konstatacji być może oczywistej, ale jednak, jak się wydaje, koniecznej: zakupy sprzętu pancernego nie stanowiły priorytetu ani w fazie przymiarek do uzyskania we Francji kolejnego zbrojeniowego kredytu, ani też gdy kredyt ten został 6 września 1936 roku uzgodniony w podparyskim Rambouillet przez Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych generała Edwarda Śmigłego- Rydza. Na zorganizowanej 3 marca 1936 roku konferencji, w trakcie której pod przewodnictwem II wiceministra spraw wojskowych gen. Felicjana Sławoj-Składkowskiego wstępnie rozważano przeznaczenie uzyskanych ewentualnie z Francji sum, Dowódca Broni Pancernych MSWojsk. w ogóle nie uczestniczył (choć był tam obecny np. szef Departamentu Aeronautyki MSWojsk., gen. Ludomił Rayski), czołgom zaś – jeśli wierzyć zapisom protokołu – nie poświęcono ani jednego słowa. Gdy zaś kredyt z Rambouillet potwierdziła formalnie dokonana 17 września tegoż roku wymiana not oraz uzupełniający ją protokół z 26 września, na skierowanych do Paryża listach sprzętu, którego zakupem strona polska wyrażała zainteresowanie, nadal brak było broni pancernej. Fakt ten nie powinien budzić zdziwienia: rodzimy program czołgu 7TP wciąż znajdował się w fazie realizacji, ponadto inne zakupy zdawały się wyraźnie bardziej od czołgów niezbędne. Zgodnie przeto z pierwotnymi założeniami priorytet uzyskały: artyleria ciężka i przeciwlotnicza, sprzęt lotniczy (głównie silniki średniej mocy), okręty podwodne (których zakup przewidywano po części z przyczyn politycznych – ze względu na wpływy dominujące nad obecnym rządem francuskim), wreszcie – maszyny oraz surowce i półprodukty dla przemysłu zbrojeniowego. Dodać jednak wypada, że w trakcie wizyty złożonej we Francji przez kierowaną przez gen. Śmigłego-Rydza delegację gospodarze nie zaniedbali bynajmniej obszernej prezentacji najnowszych wozów bojowych swej produkcji. I że pokaz ten nie przeszedł bynajmniej bez echa. 22 stycznia 1937 roku attaché wojskowy RP w Paryżu, płk Wojciech Fyda, uzupełniając złożone już 25 września poprzedniego roku listy sprzętowych zapotrzebowań poinformował bowiem tamtejszy Sztab Generalny o ewentualnym zainteresowaniu warszawskiego MSWojsk. wozami bojowymi najnowszych modeli, prosząc o zgodę na umożliwienie polskiej komisji wstępu do zakładów Renault i asystowania przy demonstracji takiego właśnie, najnowszego typu czołgu. Jak okazało się niebawem, strona polska myślała raczej o uzyskaniu możliwości podjęcia odpowiedniej produkcji w kraju, niż o poważniejszych zakupach gotowego sprzętu z zakładów Renault. Tak sformułowane oczekiwania spotkały się z odpowiedzią przychylną, acz nie w pełni satysfakcjonującą. W piśmie z 6 lutego 1937 roku skierowanym do szefa polskiego Sztabu Głównego gen. Wacława Stachiewicza francuski attaché wojskowy w Warszawie gen. Félix Musse stwierdzał, że oczekiwana autoryzacja objąć może bez ograniczeń czołgi D1 i D2, czołgi rozpoznawcze oraz lekkie kawalerii typu AMR i AMC. Równocześnie jednak gen. Musse wyjaśniał: Natomiast gdy chodzi o czołgi lekkie Renault najnowszego modelu, który był prezentowany Marszałkowi Śmigłemu-Rydzowi w Camp de Suippes, to ich konstrukcja mogłaby także być zaakceptowana z zastrzeżeniem, że produkcja nie będzie uruchomiona przed upływem około 18 miesięcy – tyle bowiem czasu wymagałoby jej przygotowanie. W tym ostatnim przypadku strona francuska deklarowała gotowość pomocy, proponując przekazanie Polakom pewnej ilości materiału swej produkcji w postaci czołgów bez uzbrojenia i amunicji, które to braki odbiorca miałby uzupełnić już we własnym zakresie.
Renault char léger modél 1935R – model podstawowy
W Polsce szczególnie atrakcyjna zdawała się ta ostatnia oferta, odnosząca się do czołgu typu R-35. Warunkiem jej podjęcia było jednak ustalenie, czy mariaż francuskiego pancerza i uzbrojenia znad Wisły istotnie byłby możliwy, a także czy czołg Renault okaże się zdatny do działań w polskich warunkach terenowych. Stąd też 23 lutego płk Wojciech Fyda ponowił prośbę o akceptację przyjazdu do Francji polskiej misji wojskowej, która miała m.in. ocenić, czy R-35 mógłby zostać wyposażony w 37 mm armatę produkcji polskiej – wytwarzaną na licencji szwedzkich zakładów Bofors. Tym razem wniosek zaaprobowany został bezzwłocznie (25 lutego). Przyjazd komisji, złożonej z ppłk. dypl. Antoniego Korczyńskiego oraz kpt. Rudolfa Gundlacha uzgodniono na dzień 10 marca 1937 roku. Instrukcja L. 285/Tj. II wiceministra spraw wojskowych i szefa Administracji Armii, wydana 4 marca 1937 roku, tak precyzowała jej zadania:
1/ zaznajomienie się z charakterystyką czołga na podstawie danych i opisów fabrycznych,
2/ sprawdzenie powyższych danych na podstawie zbadania modelowego czołga,
3/ zbadanie czy czołg 10 t. Renault nadaje się do naszych warunków, a w szczególności czy można na nim umieścić bez specjalnej przeróbki nasze działka 37 mm. O ile by to nie było możliwym komisja powinna zbadać na miejscu i zaproponować sposób uzbrojenia tego czołga,
4/ zaznajomienie się z silnikiem i zbadanie możliwości produkcji w kraju pod kątem widzenia zastosowania w sprzęcie pochodnym,
5/ uzyskanie danych z fabryki a ewentualnie i z oddziałów co do eksploatacji czołga, jego trwałości, amortyzacji i kosztów napraw,
6/ sprawdzenie danych trakcyjnych z pełnym obciążeniem bojowym,
7/ przeprowadzenie próbnego strzelania z czołga,
8/ zebranie danych co do założeń taktycznego użycia czołga w wojsku francuskim.
Uzgodniona uprzednio prezentacja doszła do skutku 11 marca w położonym opodal Wersalu obozie wojskowym Camp de Satory. Prócz przybyszów z Polski i francuskich wojskowych wzięli w niej udział także przedstawiciele firmy Renault. Oględziny czołgu pozwoliły na jednoznaczne ustalenie, że rozmiary jego wieży o średnicy wewnętrz wewnętrznej 1,05 metra nie pozwalają na umieszczenie w niej uzbrojenia typu polskiego, złożonego z armaty, karabinu maszynowego i dwóch obsługujących je żołnierzy. Jedynym wyjściem wydawało się zbadanie, czy technicznie możliwy byłby montaż wieży o większej średnicy (1,20 m) – i to też proponował w piśmie, skierowanym 17 marca do francuskich władz wojskowych płk Fyda, postulując jednocześnie w imieniu komisji, by przyznać jej prawo do bezpośredniego kontaktowania się w tej kwestii z miejscowymi specjalistami konstrukcji czołgów (w piśmie skierowanym 19 marca do Szefa Sztabu Głównego, gen. Wacława Stachiewicza, płk Fyda informował: W wypadku, gdyby ta możliwość ze względów technicznych odpadła, postawię Sztabowi francuskiemu zapytanie, czy wobec niemożności umieszczenia na czołgu naszego uzbrojenia Sztab francuski zgodzi się na odstąpienie nam tych czołgów z uzbrojeniem francuskim. Według niesprawdzonych ściśle informacji uzbrojeniem tego czołgu ma być nowa armatka 47 mm z nową amunicją, której konstrukcja nie jest jeszcze ukończona. Gdyby obydwie ewentualności zostały negatywnie zdecydowane, przyjęcie nowego czołga Renault przez naszą armię przestałoby być aktualne).
Nie jest pewne, czy postulowane konsultacje istotnie doszły do skutku. Wiadomo jednak, że 8 czerwca w kolejnej korespondencji w tej sprawie polski attaché z pewnym żalem stwierdzał, iż członkowie komisji nie zdołali w pełni przestudiować wszystkich detali technicznych czołgu Renault, zwracając się równocześnie o potwierdzenie, że czołg ten znajduje się w użytkowaniu armii francuskiej, co wedle jego deklaracji stanowić by miało wystarczającą gwarancję do przyjęcia [tegoż modelu] także w armii polskiej. Zarazem jednak prosił o przekazanie do Polski jednego czołgu R-35 kompletnie wyposażonego z uzbrojeniem francuskim najnowszego typu, a także o informacje, czy wchodzący w skład tego uzbrojenia karabin maszynowy kalibru 7,5 mm mógłby zostać zastąpiony wzorem zasilanym polską amunicją 7,92 mm.
W lipcu 1937 roku kilkumiesięczne zabiegi o zaaprobowanie przez francuskie władze bezpośrednich rozmów Polaków z firmą Renault dały wreszcie efekt. Przedstawiona przez tę ostatnią wiceministrowi komunikacji Julianowi Piaseckiemu oferta zawierała propozycję sprzedaży 100 czołgów R-35, bądź licencji na ich wykonanie nad Wisłą. W tym ostatnim przypadku wytwórnia proponowała pomoc techniczną do budowy i uruchomienia fabryki, 1 inżyniera na stałe, plany, rysunki czołga, nęcąc dodatkowo obietnicą, że poczynając od 101 egzemplarza wykonanego w Polsce czołgu opłata licencyjna nie będzie pobierana.
Cyfra montażu 100 czołgów z zespołów francuskich wydaje mi się zbyt wygórowaną i przy poruszeniu tego zagadnienia wyczułem z rozmowy z p. Guerin [przedstawicielem Renault – W.M.], że można ją będzie w pertraktacjach znacznie obniżyć – komentował rzecz płk Fyda, przestrzegając jednak, że wprawdzie firma Renault posiada zezwolenie francuskiego sztabu na odstąpienie licencji i uruchomienie produkcji tego czołgu w Polsce, ale bez wieżyczki i bez uzbrojenia, których sama nie wytwarza. Attaché sugerował też, by ewentualną produkcję oprzeć o fabrykę wyrabiającą ciągniki i samochody ciężarowe, której osobny oddział potrzebny będzie jedynie dla montażu czołgów. Same zakłady Renault deklarowały gotowość do ewentualnej współpracy z firmą Latil, noszącą się z zamiarem uruchomienia nad Wisłą fabryki ciągników i samochodów ciężarowych, bądź też ulokowaną w Chrzanowie Pierwszą Fabryką Lokomotyw w Polsce S.A. lub Towarzystwem „Małopolska” – zależnie od preferencji rządu polskiego.
Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 1/2012