Potyczka koło Santo Antao
Wojciech Holicki
Potyczka koło Santo Antao
Położone ponad 600 Mm na zachód od brzegów dzisiejszej Mauretanii Wyspy Zielonego Przylądka, będące dziś niepodległą republiką, należały od XV wieku do Portugalii. Podczas II wojny światowej kraj ten zachował neutralność, dowództwo broni podwodnej Kriegsmarine uznało więc, że operujące na środkowym Atlantyku U-booty będą mogły w razie potrzeby skorzystać z ustronnych miejsc u ich brzegów. W rezultacie, pod koniec września 1941 roku, jedna z tamtejszych zatok została wyznaczona na miejsce spotkania trzech okrętów Dönitza. Dzięki odczytaniu przez Brytyjczyków niemieckich szyfrogramów została do niej wysłana także jednostka podwodna Royal Navy.

Kilkanaście dni wcześniej bazę w Lorient opuścił U 67, pierwszy z czterech okrętów, których zadaniem było niszczenie alianckiej żeglugi na wodach na zachód od Freetown (Sierra Leone). Ostatni w jego ślady poszedł U 107, którego dowódcą był kmdr ppor. Günter Hessler, mąż jedynej córki Dönitza. W drodze na południe okręt ten natknął się 21 września na płynący kontrkursem konwój SL 87, tworzony przez 11 dużych statków, eskortowanych przez pięć zupełnie nieprzygotowanych do walki okrętów. Hessler poczekał zgodnie z rozkazem na U 68, którym dowodził mający ten sam stopień Karl-Friedrich Merten, i oba U-booty zaatakowały nazajutrz o świcie. Pierwsze uderzenie nie było udane, zakończyło się tylko uszkodzeniem jednego frachtowca. W nocy do polujących dołączył U 103 kpt. mar. Wernera Wintera, który zatopił szybko dwa. Drugi atak przeprowadził także Merten, ale wystrzelona przez niego para torped chybiła. Później zjawił się jeszcze U 67 kpt. mar. Günthera Müller-Stöckheima, który posłał na dno jeden statek. O świcie 24 września, po usunięciu awarii silnika, konwój dogonił Hessler, któremu udało się zatopić w jednym podejściu trzy frachtowce. Przesadnie optymistyczne meldunki jego podkomendnych sprawiły, że Dönitz uznał konwój za rozgromiony i polecił przerwać atak, dzięki czemu ocalałe statki dotarły do brytyjskich portów. Jeszcze przed uderzeniem na SL 87 Müllera-Stöckheima dopadł nietypowy kłopot w postaci ostrego ataku choroby wenerycznej u jednego z członków załogi. Niewiele mógł zrobić, by mu pomóc, bo na U 67 nie było lekarza. Ponieważ miał go U 68, a w drodze powrotnej do Lorient był dowodzony przez kpt. mar. Wilhelma Kleinschmidta U 111, w sztabie Dönitza w Kerneval (w pobliżu ww. bazy) postanowiono zorganizować spotkanie tej trójki. Plan przewidywał, że jeśli badanie wykaże, iż jego stan jest naprawdę zły, to U 111 zabierze chorego marynarza do Francji, a przy okazji Kleinschmidt przekaże Mertenowi kilka torped, uzupełniając zapas uszczuplony podczas ataku na konwój. Potem U 67 i U 68 miały kontynuować rejs ku równikowi. Na miejsce spotkania wybrano niedużą zatokę Tarrafal, znajdującą się na zachodnim wybrzeżu wyspy Santo Antao, drugiej co do wielkości, najbardziej wysuniętej na północny zachód wyspy archipelagu. Najpierw, wieczorem 27 września, miały tam dotrzeć U 68 i U 111, a następnie powinien był do nich dołączyć okręt Müller-Stöckheima.
ROZKAZ DLA KOMANDORA INGRAMA
W tym czasie, dzięki m.in. trofeom ze zdobytego w maju U 110, brytyjscy kryptolodzy niemal na bieżąco odczytywali zaszyfrowaną korespondencję U-bootów. Gdy informacja o spotkaniu dotarła do Admiralicji, pojawił się w niej pomysł urządzenia w zatoce zasadzki. Wynikał on z wyjątkowości okazji, jaka się nadarzała, oraz z faktu, że w stosunkowo niedużej odległości od Wysp Zielonego Przylądka znajdowała się brytyjska jednostka, którą można było do tego wykorzystać. W sztabie Royal Navy zdawano sobie doskonale sprawę, że jeśli choć jeden z U-bootów „ujdzie z życiem”, to konsekwencje mogą być fatalne. Obecność przeciwnika w rejonie, którego dotąd niemieckie okręty nie odwiedzały i to akurat w czasie, gdy tam dotarły, musiała wzbudzać podejrzenie, że łączność za pomocą Enigmy nie jest już „szczelna”. Pokusa okazała się jednak zbyt silna. Jednostką, której powierzono zadanie, był okręt podwodny Clyde. Uroczyście wprowadzony do służby 12 kwietnia 1935 roku, należał on do typu River, liczącego trzy jednostki (bliźniaczymi były Thames i Severn), który stanowił próbę urzeczywistnienia idei tzw. „fleet submarines”. Miały one współdziałać z formacjami okrętów liniowych, stąd jednym z podstawowych wymogów, jakie musiały spełniać, była jak najwyższa prędkość nawodna. Konieczność posiadania silników o dużej mocy, a więc i dużych rozmiarach, sprawiła, że były największymi seryjnymi okrętami podwodnymi zbudowanymi dla Royal Navy w okresie międzywojennym (każdy z nich miał 105-metrowy kadłub, około 2200 ts wyporności nawodnej i około 2700 podwodnej). Mogły rozwinąć prędkość ponad 22 w., ich uzbrojenie stanowiło sześć dziobowych wyrzutni torped kal. 533 mm, jedna armata kal. 102 mm, ulokowana w obrotowej „wannie” w przedniej części kiosku oraz dwa kaemy. 22 września Clyde wyruszył z Gibraltaru na patrol w pobliżu Wysp Kanaryjskich, z zadaniem poszukiwania U-bootów, które właśnie rozgromiły SL 87. Miał następnie popłynąć do Freetown. Trzy dni później jego dowódca, kmdr por. David C. Ingram, otrzymał rozkaz niezwłocznego skierowania się do zatoki Tarrafal. Powinien był tam dotrzeć „przed zmrokiem 27 września”, a postawione mu zadanie – czemu z oczywistych względów trudno się dziwić – określono lakonicznie, jako „sprawdzenie podejrzenia, że znajdują się w niej U-booty”.
ROZKAZ DLA KOMANDORA INGRAMA
W tym czasie, dzięki m.in. trofeom ze zdobytego w maju U 110, brytyjscy kryptolodzy niemal na bieżąco odczytywali zaszyfrowaną korespondencję U-bootów. Gdy informacja o spotkaniu dotarła do Admiralicji, pojawił się w niej pomysł urządzenia w zatoce zasadzki. Wynikał on z wyjątkowości okazji, jaka się nadarzała, oraz z faktu, że w stosunkowo niedużej odległości od Wysp Zielonego Przylądka znajdowała się brytyjska jednostka, którą można było do tego wykorzystać. W sztabie Royal Navy zdawano sobie doskonale sprawę, że jeśli choć jeden z U-bootów „ujdzie z życiem”, to konsekwencje mogą być fatalne. Obecność przeciwnika w rejonie, którego dotąd niemieckie okręty nie odwiedzały i to akurat w czasie, gdy tam dotarły, musiała wzbudzać podejrzenie, że łączność za pomocą Enigmy nie jest już „szczelna”. Pokusa okazała się jednak zbyt silna. Jednostką, której powierzono zadanie, był okręt podwodny Clyde. Uroczyście wprowadzony do służby 12 kwietnia 1935 roku, należał on do typu River, liczącego trzy jednostki (bliźniaczymi były Thames i Severn), który stanowił próbę urzeczywistnienia idei tzw. „fleet submarines”. Miały one współdziałać z formacjami okrętów liniowych, stąd jednym z podstawowych wymogów, jakie musiały spełniać, była jak najwyższa prędkość nawodna. Konieczność posiadania silników o dużej mocy, a więc i dużych rozmiarach, sprawiła, że były największymi seryjnymi okrętami podwodnymi zbudowanymi dla Royal Navy w okresie międzywojennym (każdy z nich miał 105-metrowy kadłub, około 2200 ts wyporności nawodnej i około 2700 podwodnej). Mogły rozwinąć prędkość ponad 22 w., ich uzbrojenie stanowiło sześć dziobowych wyrzutni torped kal. 533 mm, jedna armata kal. 102 mm, ulokowana w obrotowej „wannie” w przedniej części kiosku oraz dwa kaemy. 22 września Clyde wyruszył z Gibraltaru na patrol w pobliżu Wysp Kanaryjskich, z zadaniem poszukiwania U-bootów, które właśnie rozgromiły SL 87. Miał następnie popłynąć do Freetown. Trzy dni później jego dowódca, kmdr por. David C. Ingram, otrzymał rozkaz niezwłocznego skierowania się do zatoki Tarrafal. Powinien był tam dotrzeć „przed zmrokiem 27 września”, a postawione mu zadanie – czemu z oczywistych względów trudno się dziwić – określono lakonicznie, jako „sprawdzenie podejrzenia, że znajdują się w niej U-booty”.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 4/2011