Ppłk pil. dr Bernard Karol Buchwald (1917–2013)

Ppłk pil. dr Bernard Karol Buchwald (1917–2013)

Krzysztof Kubala

 

Był ostatnim żyjącym w Polsce myśliwcem XIII promocji Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie z 1939 roku; ostatnim z podstawowego składu Dywizjonu 316. Po wojnie ukończył anglistykę i związał się z poznańskim Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza, na którym wykładał do emerytury. Nie zapomniał o drugiej życiowej pasji, był badaczem historii swojego dywizjonu, napisał też ciekawe wspomnienia. W ostatnich latach został ojcem chrzestnym sztandaru jednostki Sił Powietrznych, udowodnił też, że pilotowania samolotu nie zapomina się nigdy, nawet w wieku prawie 100 lat…

Pochodził z wielodzietnej rodziny, jego rodzice, Karol i Maria Klunder, mieli córkę Wiesławę, a następnie synów: Kazimierza, Zbigniewa, Stanisława i Witolda. 15 maja 1917 r. urodził im się najmłodszy potomek. Rodzice chcieli, by poszedł na księdza, stąd imię Bernard. Chłopiec przyszedł na świat w majątku Ocieszyn, na północ od Poznania, gdzie Karol Buchwald był przez jedenaście lat (1908–1919) zarządcą dóbr rodziny Skrzydlewskich. Wkrótce po zakończeniu I wojny światowej, otrzymał propozycję pracy u Jana hr. Turno, miał być zarządcą majątku Lulin, leżącego na zachód od Ocieszyna. Zgodził się i prowadził go przez kolejne jedenaście lat.

W Lulinie Bernard spędził młode lata. Tu obserwował manewry kawalerii, bawił się z braćmi w należącym do dóbr lesie, tu też po raz pierwszy ujrzał warczącego ptaka. Wspominał: W 1923 roku, po raz pierwszy zobaczyłem na niebie samolot. Starsza siostra Wiesława powiedziała mi, że tam w środku siedzi pilot, który kieruje taką latającą maszyną. Od tego czasu tak mnie to zafascynowało, że powiedziałem, że ja tam muszę być…

Będąc dzieckiem zarządcy majątku, nie chodził do szkoły powszechnej, lecz pobierał naukę prywatnie. Na podstawie umowy z ojcem uczył go pan Dobski już po południu, kiedy wszystkie dzieci zakończyły lekcje. Zdał egzamin wstępny i dołączył do ostatniej klasy trzyletniej szkoły przygotowawczej.  Następnie uczył się w Gimnazjum Staroklasycznego Marii Magdaleny. Podczas roku szkolnego Bernard mieszkał na stancji, wakacje spędzał u rodziny. Ta w 1930 r. zmieniła miejsce zamieszkania. Ponieważ wygasł termin dzierżawy, pan Morawski, zięć hr. Turno, zaproponował Karolowi Buchwaldowi, by za wysoką pasję (1250 zł) nadal miał pieczę nad Lulinem. Tymczasem zarządca dzięki naleganiom żony zakupił mniejszy majątek, by móc pracować na swoim. Po dyskusji z Morawskim, zdecydowano się na grunt należący do hr. Kwileckiego. Dobra nazywały się Łucjanowo (potem doszedł do nich majątek Olesin). Rodzina Buchwaldów gospodarzyła tam do 1939 r.

Z uwagi na wysoki poziom z nauką w gimnazjum różnie bywało. Buchwald powtarzał czwartą klasę (1931–1932), a w 1936 r. nie zdał matury, ponieważ mało myślał o zbliżającym się terminie egzaminów. Przejawiał jednak zainteresowania techniczne, początkowo bliższe mu były automobile. W 1932 roku miał miejsce pierwszy epizod jego lotniczej przygody, kiedy kolega brata, Władysław Kamiński, zabrał go na lot Hanriotem H-28.

Po ukończeniu 18 lat Buchwald przeszedł badania lekarskie w Poznaniu, otrzymał pisemną zgodę ojca (prawna pełnoletniość obowiązywała wtedy od 21 lat) i w lipcu 1935 r. wyjechał do Ustianowej w Bieszczadach, gdzie ukończył kurs szybowcowy kategorii A w ramach Przysposobienia Wojskowego Lotniczego (PWL). Latał na prostych, ale eliminujących mało zdolnych kandydatów szybowcach Wrona (aż co trzeci uczeń odpadł). Po przejściu badań w Poznaniu i Warszawie w sierpniu 1936 r. Buchwald uzyskał w Ustianowej, pod kierunkiem inż. Radeckiego, kategorię B na szybowcach Czajka i kat. C na Salamandrach. Dostąpił nawet przywileju prawdziwego latania na szybowcu Komar, już w spadochronie, mając przed oczami instrumenty pokładowe, do tego z lądowaniem pod stok.

Posiadając kategorię C, został skierowany na lotnisko Lublinek pod Łodzią na wrześniowy kurs pilotażu na górnopłatach RWD-8 (także w ramach PWL), który ukończył i wkrótce potem, w październiku 1936 r., za namową Władysława Kamińskiego, wstąpił do Aeroklubu Poznańskiego (co było sprzeczne z zasadami obowiązującymi ucznia przedwojennego gimnazjum, który mógł należeć tylko do szkolnych organizacji). Buchwald jednak o tym nie myślał, najważniejsze było, że może latać na dwupłatowcach Hanriot H-28 i Bartel BM-4 oraz górnopłatach RWD-8 i RWD-13, wykorzystując podwójny przydział paliwa (aeroklubowe i z PWL). Maturę zdał wiosną 1937 r. Właściwie znowu było blisko do klęski; Bernaś, przebywając na lotnisku, zapomniał o egzaminach i został na nie przywieziony w ostatniej chwili…

Po uzyskaniu wykształcenia średniego postanowił próbować sił na egzaminach do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Wysłał podanie (z załącznikami), przeszedł badania lekarskie w Warszawie i po egzaminach w Ustianowej został przyjęty. Nic dziwnego: był wtedy najbardziej doświadczonym z kandydatów, miał ponad 100 godzin w powietrzu... 

Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 12/2016

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter