Prezentacje i próby pistoletu Vis w Jugoslawii
Wojciech Mazur
Prezentacje i próby pistoletu Vis
w Jugosławii (1932-1936)
Gdy jesienią 1918 roku Rzeczpospolita wybijała się na niepodległość, nie było w jej granicach ani jednej znaczącej zbrojeniowej wytwórni. Dwadzieścia lat później stało ich wiele, w budowie znajdowały się następne, a opracowane nad Wisłą wzory wojskowego sprzętu znane były daleko poza granicami kraju. Nawet i dziś, niemal trzy ćwierci wieku później, niektóre z ówczesnych polskich konstrukcji pozostają dla przeciętnego Polaka swoistą legendą. Zaś wśród tych mitycznych nieledwie broni, którym stawać przyszło, jak wieść gminna głosi, przeciw Tygrysom, niezmienną estymą cieszy się pistolet Vis.
Czy jego renoma jest zasłużona, można dywagować – i istotnie od wielu lat trwają w tej kwestii dyskusje, ostatnio raczej przybierając na sile, niż słabnąc. Autor uznać musi przewagę gruntowniej odeń wykształconych technicznie bronioznawców – sam więc stawać w dyskusyjne szranki nie zamierza. Sądzi jednak, że i on, jako historyk, dorzucić tu może własne „trzy grosze” – jednym oferując porcję wiedzy o mało znanym aspekcie dziejów konstrukcji, innym – dostarczając argumentów w mniej lub bardziej technicznych sporach. Stąd też i niniejszy tekst, poświęcony przede wszystkim przedstawieniu prób, którym w latach 1935 i 1936 poddawany był Vis w Jugosławii. Polski pistolet, będący wówczas wciąż konstrukcją młodą, ale wystarczająco już dojrzałą (26 sierpnia 1935 roku zatwierdzony na uzbrojenie oficerów i podoficerów, 5 września 1935 roku skierowany do produkcji seryjnej1)) zestawiony został w ich trakcie z doborową stawką zagranicznych konkurentów. Fakt zaś, że rozgrywka toczona była na obcym gruncie, czynił ją nie tylko trudniejszą, ale też szczególnie interesującą.
Najpierw był falstart
Zaznaczyć należy, że jugosłowiańskie zainteresowanie opracowanym w Państwowych Wytwórniach Uzbrojenia modelem pistoletu nie pojawiło się bynajmniej dopiero w połowie lat 30. Przeciwnie – strona polska dość konsekwentnie starała się je pobudzać niemal od samego początku dekady, już na wczesnym etapie rozwoju konstrukcji, postrzegając najwyraźniej rząd z Belgradu jako pierwszego z jej potencjalnych zagranicznych nabywców. Już więc w maju 1931 roku skupiająca w swych rękach polski eksport sprzętu wojennego spółka SEPEWE informowała attaché wojskowego RP w Belgradzie ppłk. dypl. Mieczysława Starzyńskiego, że Państwowe Wytwórnie Uzbrojenia zamierzają w dniach najbliższych maja wysłać do Jugosławji delegację w osobach Dyr. Fabryki Karabinów inż. J. Skrzypińskiego, prof. Inż. P. Wilniewczyca oraz jednego technika, celem osobistego zademonstrowania, a co za tem idzie i propagandy własnych produktów – wśród których znalazł się także rewolwerów, jednocześnie jednak zastrzegał, iż chodzi tu o takie małe ilości, że w ogóle nie ma o czym mówić. Choć więc pracownikom PWU w roku 1931 zdarzyło się bywać nad Sawą aż dziesięciokrotnie, to uzasadnieniem tych podróży były zazwyczaj zabiegi wokół sprzedaży bomb lotniczych, zapalników do nich oraz karabinków, a nie pistoletów. W opracowanym jesienią w wojskowym attachacie „Wykazie zagadnień eksportowych poruszonych w roku 1931 na terenie Jugosławii” (przesłanym do Szefa Sztabu Głównego pismem L. 642/31 przem. ppłk. Starzyńskiego z 21 listopada 1931 roku) rzecz kwitowano lakonicznie: Pistolety – sprawa nie budzi zainteresowania. Ta jednoznacznie negatywna ocena nie zniechęciła jednak producenta, który rynek jugosłowiański wciąż uznawał za perspektywiczny. I najwyraźniej miał po temu powody. Już bowiem kilka miesięcy później do PWU trafiły ogólne warunki oczekiwanej przez jugosłowiańską armię dostawy pistoletów. Wzmiankowany dokument zawierał bardzo ogólnikowo sformułowane warunki wstępne oczekiwanej oferty, obejmujące w części dotyczącej samej broni: kaliber 7,69 – 9,0 mm; konstrukcja kolby, która umożliwiać ma łatwe zamontowanie i zdejmowanie pistoletu oraz strzelanie z ramienia; możliwość wykorzystania kolby jako futerału. Ofertę taką polski producent istotnie zdecydował się przedłożyć, realizując ten zamiar 7 lipca 1932 roku, kiedy to do Departamentu Artyleryjsko-Technicznego za pośrednictwem SEPEWE trafiły odpowiednie dokumenty uzupełnione katalogiem. 24 sierpnia pod ten sam adres trafiła też oferta złożona przez ppłk. Starzyńskiego pismem L. 474/32. PWU proponowało dostawę pistoletów swej produkcji w cenie 15,75 dol. am. za sztukę. Dodatkowo odejmowana kolba wyceniona została na 4,50 dol., a 1000 nabojów – na 18,50 dol. Od tych cen, traktowanych jako katalogowe, w razie zawarcia transakcji oferowano 12% rabat.
Jesienią sprawy rozwinęły się na tyle, że do Jugosławii skierowany został pracownik PWU Wacław Bucelski z zadaniem wzięcia udziału w rozpisanym przez belgradzkie władze konkursie, na którego miejsce wyznaczona została pozostająca pod kontrolą rządu z Belgradu wytwórnia broni w Kragujewacu. Już jednak w pierwszych dniach rozpoczętego 17 listopada pobytu za granicą wysłannik zorientował się, że konkurencja jest liczna i silna (wśród nadesłanych pistoletów znalazło się Parabellum, Mauser, Steyer, Browning oraz dwa pistolety produkcji hiszpańskiej), same zaś warunki rywalizacji, w pierwotnej wersji sformułowane bardzo ogólnikowo, ulegają właśnie ad hoc poważnej modyfikacji. Jak bowiem stwierdził – nie bez zdziwienia – w chwili rozpisania konkursu armja jugosłowiańska zupełnie nie orientowała się, co można otrzymać na rynkach światowych, dopiero więc po obejrzeniu szeregu pistoletów wysunięte zostały warunki o wiele więcej, a nawet nadmiernie sprecyzowane. Ostatecznie ogłosiwszy, że zakupiona ewentualnie broń posłużyć ma do uzbrojenia dwóch pułków górskich, komisja jugosłowiańska zażądała, by oferowany pistolet posiadał celownik nastawiany w granicach od 50 do 1000 mtr., zachowując przy strzelaniu na dystans 1000 m zdolność do przebicia deski sosnowej o grubości 25 mm oraz umieszczenia wszystkich 10 pocisków w kwadracie 2 x 2 metry. W. Bucelski uznał, że spełnienie warunku tak dużej dla pistoletu celności pociąga za sobą konieczność zwiększenia szybkości początkowej, wydłużenia lufy i linji celowania, przytem w obecnie istniejących pistoletach (typ najcięższy) jest ta celność do osiągnięcia tylko przy sprzyjających warunkach i pewnym szczęśliwym zbiegu okoliczności. Wobec powyższego – konkludował – należy sądzić, że warunek celności zostanie złagodzony do granic normalnej celności jakiegoś z pistoletów, biorącego udział w konkursie. Jednocześnie przedstawiciel PWU stwierdził, że skoro pistolet „Vis”, przeznaczony do obrony bezpośredniej, posiada celownik stały, to w nowych warunkach jego szanse w konkursie określić wypada jako bliskie zera. Naturalną konsekwencją musiało stać się wycofanie polskiej konstrukcji z rywalizacji. Stąd też zmianie musiała ulec także formuła jugosłowiańskiej podróży, której celem stała się teraz nie sprzedaż, a jedynie „demonstracja” Visa. Ta ostatnia zakończyła się umiarkowanym pozwodzeniem. Komisja jugosłowiańska sformułowała wobec prezentowanej przez W. Bucelskiego broni szereg zarzutów, za jej słabe strony uznając w szczególności: 1/ słabe zabezpieczenie naboju (kryzy i denka łuski) przez zamek; 2/ nieprzydatność pistoletu w wypadku rozdęcia lufy wskutek trudnej jej wymiany; 3/ stałą muszkę, której wymienić nie sposób. Mankamentów tych zrównoważyć nie mogły uwagi pozytywne, dotyczące konstrukcji przerzutowej iglicy oraz obróbki mechanicznej i wykończenia. Podjęte przez delegata PWU próby odparcia zastrzeżeń strony jugosłowiańskiej, acz fachowo sformułowane, nie zdołały – jak się wydaje – przeważyć szali. Niektóre z żądań komisji uznał on zresztą za ekscentryczne, a w każdym razie niemożliwe do realizacji, odrzucając m. in. pomysł, by skoro w trakcie demonstracji nie doszło do urwania denka lub wybrzuszenia łuski, ani też innych uszkodzeń, pochodzących z niedostatecznego zaryglowania naboju […] podpiłować kryzę łuski nabojowej w celu przekonania się, jakie powstaną w pistolecie uszkodzenia. Dla samego przebiegu konkursu postulat nie ma bowiem żadnego znaczenia, gdyż wobec zasadniczej nieprzydatności pistoletu do celów żądanych i tak nie przejdzie on do kolejnej fazy prób. Ponadto zaś uszkodzenia ograniczą się maksymalnie do zepsucia magazynka, a wobec braku zapasowych magazynków nie będę w możności w dalszym ciągu demonstrować pistoletu. Ostatecznie więc W. Bucelski powrócił do Warszawy 2 grudnia 1932 roku, nie osiągnąwszy na gruncie jugosłowiańskim żadnych liczących się sukcesów.
Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 2/2012