Projektowanie okrętów typu Yamato
Grzegorz Nowak
Kiedy przystąpiono do zasadniczych prac projektowych nad nowym pancernikiem po wygaśnięciu obowiązujących Cesarską Japonię wszelkich porozumień traktatowych w grudniu 1936 roku, jedną z najważniejszych kwestii był kaliber armat artylerii głównej oraz ich liczba i rozmieszczenie. Już w 1916 roku rozpoczęto w Arsenale Marynarki Kure pierwsze prace projektowe nad nowym typem armaty morskiej kalibru 460 mm [18,1 cala]. Armaty te w oficjalnej dokumentacji określano niezgodnie z prawdą jako „Model 5” kalibru 36 cm (45 Kokei 5 Nendo Shiki 36 cm), co miało wyprowadzić w pole wszelkie służby wywiadowcze obcych mocarstw.
Po wyprodukowaniu pierwszego egzemplarza tej nowej armaty w 1920 roku została ona przetransportowana na poligon artyleryjski Kamegakubi-saki, znajdujący się na wyspie Kurahashi (ok. 15 km na południe od Kure). Tam przeprowadzono pierwsze próby, które jednakże przerwano w momencie, kiedy Japonia stała się jednym z sygnatariuszy traktatu waszyngtońskiego. Przez 16 lat nie działo się w tej materii nic, jednakże w momencie, w którym przystąpiono do opracowania planów nowego pancernika opatrzonego roboczym symbolem A 140, przypomniano sobie o projekcie tejże armaty 46 cm. Tym razem, dla zakamuflowania prac badawczych przez wywiadem innych państw nową armatę określono jako 40-centymetrowa armata morska model 94 o długości lufy 45 kalibrów (45 Kokei 94 Nendo Shiki 40cm). Według Japończyków podany kaliber 40 cm nie powinien wzbudzać żadnych podejrzeń i sensacji, zarówno bowiem Wielka Brytania (pancerniki typu Nelson), jak i USA (pancerniki typu Colorado) stosowały już armaty tego kalibru.
Według koncepcji głównego konstruktora, kontradm. Kikuo Fujimoto, nowe pancerniki powinny być uzbrojone od razu w armaty kal. 51 cm (dokładnie 508 mm), a nie 46 cm, mimo że prac nad taką armatą jeszcze nie rozpoczęto. Według alternatywnego planu Fujimoto, jeśli zapadłaby decyzja o budowie pancerników uzbrojonych w armaty kal. 46 cm, należało już na etapie projektowania przewidzieć opcję przezbrojenia ich w przyszłości w armaty kal. 51 cm, gdyby okazało się, że Amerykanie także na swoich okrętach liniowych instalują armaty kal. 46 cm.
Rozważania teoretyczne to jedno, a rzeczywistość drugie. Tak wielki przeskok z kalibru 46 cm na 51 cm skutkował szeregiem problemów, z których nie w pełni wówczas zdawano sobie sprawę. Poza znacznym wzrostem masy samych armat, a – co za tym idzie – całych wież artyleryjskich i powiększeniem kadłuba, za którym musiałoby iść zwiększenie mocy układu napędowego, a więc ogólnie powiększaniem samego okrętu, problemem były skutki wystrzałów pocisków z tak wielkich armat. Już Brytyjczycy przekonali się o tym, stosując po raz pierwszy armaty kal. 406 mm na pancernikach Rodney i Nelson, które charakteryzowały się zgrupowaniem całej artylerii głównej w części dziobowej okrętów. W czasie ćwiczeń artyleryjskich salwy oddawane z pierwszej wieży w kierunku dziobu demolowały wyposażenie pokładowe znajdujące się przed wieżą, a podczas oddawania salw z trzeciej wieży na dowolną burtę dochodziło nie tylko do uszkodzeń osprzętu pokładowego, ale nawet do deformacji konstrukcji pokładu. Brytyjczycy zmuszeni byli zakazać prowadzenia ognia z obu wież w tych kierunkach w czasie pokoju.
Pełna wersja artykułu w magazynie TWH nr specjalny 2/2018