Prototypowe działa samobieżne TKD

Jędrzej Korbal
Jeszcze w 1929 roku partia sześciu tankietek Carden-Loyd Mk IV została zakupiona przez armię belgijską w wyniku prac tamtejszej komisji motoryzacyjnej. Celem zakupu było sformowanie niewielkiego oddziału artylerii motorowej wyposażonego w armaty kalibru 47 mm lub moździerze 76 mm. Wozy nie różniły się wyraźnie od klasycznych tankietek. Nie posiadały jednak uzbrojenia w formie ckm, gdyż ich broń stanowiły armaty Canon antichar de 47 mm FRC Mle 1931, produkowane przez zakłady Fonderie Royale de Canons w Liege. Początkowo tankietki pełnić miały rolę ciągników, jednak wkrótce okazało się, że uzbrojenie zostanie zamontowane bezpośrednio na nich. Wraz z działem dodano dużą tarczę ochronną, odchylną w trakcie jazdy ku tyłowi, z płyt o grubości 6–9 mm. Jednostką napędową pojazdów był nadal silnik Ford T o mocy 40 KM, który pozwalał standardowym czołgom, nieobciążonym tak ciężkim uzbrojeniem jak 47 mm armata, na rozwinięcie prędkości do 45 km/godz. W wyniku prób trwających m.in. w 1931 roku stwierdzono jednak, że tak zmodernizowany sprzęt posiada szereg wad, a jego obsługa jest bardzo trudna. Wśród najważniejszym niedogodności wymieniano m.in. brak możliwość poruszania działem w płaszczyźnie poziomej, co wymuszało ruch całego wozu. Wyraźną trudność sprawiało też tankietkom poruszanie się w poza drogami, zwłaszcza w terenie górzystym. Niewielki zapas amunicji oraz trudna obsługa broni sprawiły, że pomysł adaptacji tankietki Carden-Loyd Mk IV szybko zarzucono. Według historyków belgijskich cała szóstka maszyn została skierowana do oddziałów granicznych jeszcze w 1938 roku. W trakcie ataku Niemiec na Belgię wiosną 1940 roku jedna z maszyn miała wziąć udział w walkach, jednak bez jakiejkolwiek potwierdzonej skuteczności. Rolę „przeciwpancernych” tankietek przejęły kilka lat później wozy typu T13, same armaty przeciwpancerne holowały ciągniki Marmon-Herrington Mle 1938 lub samochody ciężarowe GMC Mle 1937.
Idąc za handlowymi propozycjami z Wielkiej Brytanii oraz być może podpatrując rozwiązania belgijskie, również w Polsce wiosną 1931 roku zespół pracowników Biura Konstrukcyjnego Broni Pancernych WIBI pod przewodnictwem inż. Jana Łapuszewskiego opracował działo samobieżne na podwoziu tankietki TK, określane powszechnie jako TKD. Jako uzbrojenie prototypowego pojazdu wykorzystano niezłe, jak lata dwudzieste, modelowe działo piechoty 47 mm wz. 25, wykonane według pomysłu krajowych Zakładów Amunicyjnych „Pocisk” SA. Sprzęt ten ostatecznie nie został wciągnięty na listę wyposażenia Wojska Polskiego, ale szczęśliwie okazało się, że gabaryty broni, która utraciła zainteresowanie wojska, umożliwiły jej powrót do łask po osadzeniu na niewielkim, gąsienicowym podwozu TK. Dla potrzeb adaptacji odpowiednio wzmocniono podwozie czołgu TK oraz zastosowano szersze, 170 mm gąsienice (przynajmniej czasowo w wozie modelowym). TKD były chyba jedynym pojazdem z rodziny TK, który posiadał odkryty przedział bojowy, z częściowymi, tylko bocznymi osłonami. Załoga tego samobieżnego / przeciwpancernego działa odpowiadała specyfice każdej z polskich tankietek – składała się wiec tylko z dwóch żołnierzy. Po lewej stronie przedziału bojowego siedział kierowca, a po prawej strzelec-dowódca, obsługujący jednoosobowo broń. W przedniej i bocznych ścianach górnej nadbudowy znalazły się duże otwory obserwacyjne z uchylnymi klapami. Z racji swojej konstrukcji, wóz był jednak ponadprzeciętnie narażony na działanie pyłu i kurzu drogowego podnoszonego w trakcie przemarszów. Stąd też widoczne na niektórych fotografiach pokrowce na armatę 47 mm. W wyniku prac masa pojazdu, pomimo demontażu części opancerzenia, wzrosła z dotychczasowych 2420–2450 kg do prawie 3000 kg. Jednostką napędową był nadal, stosowany w wozach TK, 4-cylindrowy silnik Ford A o mocy 40 KM przy 2200 obr./min. Armata opracowana przez Zakłady Amunicyjne „Pocisk” wraz z osłoną pancerną została umieszczona w przedniej części wozu, w osi symetrii. Dało to możliwość prowadzenia ognia z niewielkim tylko wychyleniem na boki (4o) oraz ruch bronią w płaszczyźnie pionowej w zakresie od –12o do + 23o. Podawana przez szereg lat informacja o zapasie amunicji wynoszącym aż 55 pocisków jest całkowicie pozbawiona podstaw. Niewiele mniej naboi i to mniejszego kalibru przewoził znacznie większy czołg lekki 7TP. Autor szacuje, że TKD pomieścić mógł w specjalnych stelażach kilkanaście, maksymalnie do 20 sztuk granatów kalibru 47 mm.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 5/2020