Provence i Gallia – największe łupy U 35
Wojciech Holicki
Gdy 18 listopada 1915 r. kapitan Kaiserliche Marine Lothar von Arnauld de la Perière obejmował komendę nad U-35, ten już zaliczał się do najlepszych. Z nowym dowódcą został absolutnym rekordzistą w historii broni podwodnej.
W trakcie 15 rejsów bojowych 29-letni de la Perière i jego podwładni zatopili, głównie na Morzu Śródziemnym, aż 189 statków (łącznie prawie 450 000 GRT) oraz dwa eskortowce: brytyjski i francuski. Wśród ofiar była też para francuskich transportowców wojska – zatonięcie tych jednostek oznaczało jedną z największych tragedii morskich pierwszej wojny światowej.
Przyszli rekordziści
De la Perière był urodzonym w Poznaniu potomkiem francuskiego arystokraty, oficera artylerii, który w połowie XVIII w. musiał uciec z ojczyzny w rezultacie konfliktu z przełożonym i „nielegalnego” pojedynku. Zaciągnąwszy się do armii Fryderyka Wielkiego, przodek ów zapoczątkował ród dający Prusom dowódców w armii i urzędników państwowych (jednym z tych drugich był ojciec Lothara). W 1903 r., będąc już od dawna mieszkańcem Wrocławia, Lothar zdecydował się na służbę w nabierającej popularności Kaiserliche Marine. Gdy wybuchła wojna światowa, był w stopniu porucznika jednym z adiutantów adm. Hugona von Pohla, szefa sztabu floty. Nie chcąc siedzieć za biurkiem, poprosił o przeniesienie do służby na sterowcach (jego młodszy brat Friedrich latał na wodnosamolotach). Gdy przełożeni odrzucili raport (kadry dla zeppelinów nie brakowało), traktując to jako „wyjście awaryjne”, postarał się o skierowanie na kurs dla dowódców U-Bootów. Ukończywszy go, trafił nad Adriatyk, a dokładniej do bazy floty cesarsko-królewskiej w Poli (obecnie Pula w Chorwacji), gdzie przejął U-35.
Okręt, zbudowany w należącej do koncernu Kruppa kilońskiej stoczni Germania, wszedł do służby trochę ponad rok wcześniej, 3 listopada. Był jednostką typu U-31, który po dopracowaniu silników wysokoprężnych okazał się bardzo udany – jedenastka U-Bootów z Germanii dobrze radziła sobie przy większej fali, uzyskiwała prędkość maksymalną ponad 16 w., co pozwalało na doścignięcie niemal każdego parowca, i mogła pokonać przy 8 w. dystans ponad 8000 Mm. W ówczesnych czasach możliwość zejścia na głębokość 50 m była zupełnie wystarczająca, a uzbrojenie, złożone z czterech wyrzutni torpedowych kal. 500 mm (po dwie na dziobie i rufie, łączna liczba podwodnych pocisków na pokładzie wynosiła 6) oraz armaty kalibru 75 mm (w 1916 r. zastąpiono ją 105 mm), nie ustępowało obecnemu na zagranicznych okrętach podobnej wielkości. Jedyną poważniejszą usterką U-35 i jego dziesięciu „sióstr” pozostały mocno przeciętne własności manewrowe pod wodą.
De la Perière przejął komendę od kpt. mar. Waldemara Kophamela, który najpierw odbył na U-35 dwa rejsy zwiadowcze po Morzu Północnym. Trzeci przyniósł mu 9 marca 1915 r. pierwszy sukces w walce z żeglugą przeciwnika w postaci posłania na dno u wybrzeży wschodniej Anglii brytyjskiego węglowca Blackwood (1230 BRT). Gdy na początku sierpnia, w związku z decyzją o wysłaniu czterech okrętów typu U-31 na Morze Śródziemne dla wzmocnienia flot sojuszniczych, U-35 wyruszył w rejs z Helgolandu do Cattaro (tego samego dnia zrobił to U-34), Kophamel miał na koncie 17 statków (łącznie ponad 25 700 BRT); po drodze do adriatyckiej bazy powiększył „dorobek” o 2 żaglowce. Przepłynąwszy bez najmniejszych przeszkód Cieśninę Gibraltarską, 23 sierpnia U-Boot dotarł do portu docelowego.
Jego kolejny rejs bojowy trwał od 31 sierpnia do 22 września i przyniósł zatopienie trzech statków. Jednym z nich był płynący z Aleksandrii do Mudros (wyspa Limnos, Morze Egejskie) brytyjski Ramazan (3477 BRT), który oprócz 29-osobowej załogi miał na pokładzie prawie 400 żołnierzy z Indii. Zdecydowana większość zginęła razem z parowcem, „rozstrzelanym” ok. 55 Mm na południowy wschód od Krety – wiadomo na pewno, że liczba ofiar przekroczyła 300. Następny patrol, rozpoczęty 12 października, oznaczał nową bolesną stratę Ententy, bo 11 dni potem Kophamel storpedował pod Salonikami brytyjski transportowiec wojskowy Marquette (7057 BRT). Statek poszedł na dno po 10 minutach od wybuchu podwodnego pocisku, wraz z nim zginęło 167 z 741 ludzi na pokładzie, w tym 10 nowozelandzkich pielęgniarek z przewożonego personelu szpitala wojskowego.
Na początku następnego miesiąca U-35 doholował do Bardii dwa nieduże żaglowce z tureckimi instruktorami oraz bronią i amunicją dla bractwa sanusijja. Mając już na koncie zatopiony po drodze brytyjski parowiec, 5 listopada Kophamel storpedował pod Sollum (Egipt) wykorzystywany do kontrolowania żeglugi uzbrojony statek Tara (1862 BRT) oraz zatopił z armaty egipski patrolowiec Abbas, a inny, Nour-el-Bahr, uszkodził. Nazajutrz na dno poszły trzy brytyjskie statki (łącznie trochę ponad 14 000 BRT), a od 7 do 9 listopada jeszcze pięć parowców. Ostatnim z nich, storpedowanym w pobliżu południowego krańca Peloponezu, gdy płynął z innym w eskorcie francuskiego niszczyciela Casque, był brytyjski Californian (6223 BRT), który okrył się niesławą, nie idąc na pomoc Titanicowi, choć znajdował się najbliżej tonącego liniowca.
Przełożeni docenili sukcesy Kophamela – 17 października został awansowany na pierwszy stopień komandorski, a gdy U-35 wrócił do bazy, powierzono mu komendę nad flotyllą kajzerowskich U-Bootów wspomagających flotę Austro-Węgier.
Udany początek
De la Perière dotarł do Poli pociągiem, w trybie niemal alarmowym. Pośpiech okazał się zbędny, bo okrętowi potrzebny był przegląd techniczny i wyszedł w rejs dopiero 11 stycznia 1916 r. Zaprawiona już w bojach załoga U-35 przyjęła nowego dowódcę ze sporą nieufnością, co było zupełnie zrozumiałe – nowicjusz zastąpił kogoś, kto służył na U-Bootach od wielu lat. W dodatku deklarował ścisłe przestrzeganie prawa pryzowego, co oznaczało, że statek zostanie zatrzymany i załoga otrzyma czas na zejście do łodzi, a potem na jego pokład wejdzie ekipa abordażowa, która założy ładunki wybuchowe lub do akcji wejdą artylerzyści. W każdym przypadku U-Boot będzie więc wystawiony na niebezpieczeństwo wiążące się z tym, że potencjalna ofiara jest uzbrojona w sprytnie zamaskowane armaty – nie było już tajemnicą, że również na Morzu Śródziemnym Brytyjczycy mają swoje statki-pułapki.
De la Perière natknął się na jeden z nich bezpośrednio po odniesieniu debiutanckiego sukcesu. 17 stycznia, w swoim rejonie patrolowym między Maltą i Kretą, U-35 bez problemów zatrzymał i zatopił pociskami z armaty idący z Bombaju do Hull brytyjski parowiec Sutherland (3542 BRT). Gdy niedługo potem przechwycił Barona Napiera (4943 BRT), zastopowany statek nadał sygnał alarmowy, który odebrał będący w odległości 8 Mm Margit. Jego dowódca rozkazał ruszyć całą naprzód w odpowiednim kierunku i podnieść flagę holenderską. Po oddaniu przez U-Boota strzałów ostrzegawczych Margit zastopował, a część jego załogi odegrała będące elementem rutynowej taktyki „przedstawienie” ewakuacyjne. Dowódca U-35 wyczuł jednak zagrożenie i rozkazał zejść pod wodę, potem z bliska obejrzał „Holendra” przez peryskop (oczywiście nie miał prawa zauważyć, że ktoś na nim pozostaje), a ostatecznie polecił wyjść na powierzchnię jakieś 1000 m od prawej burty Margit, niedaleko szalupy. Widząc, że za chwilę znajdzie się ona na linii strzału, dowódca statku-pułapki rozkazał otworzyć ogień. Nie był on celny i U-Boot zdołał nietknięty skryć się pod wodę. Zaraz wrócił na powierzchnię, co Brytyjczycy uznali za oznakę „zranienia”, jednak w rzeczywistości chodziło o zabranie zastępcy de la Perière’a, który nie zdążył „spaść” z pomostu kiosku do centrali po ogłoszeniu zanurzenia alarmowego.
Ryzykowny manewr, świadczący o tym, że dowódca nie pozostawi nikogo w potrzebie, wzmocnił morale załogi U-35. Po epizodzie z Margit de la Perière wcale nie zniechęcił się do przestrzegania prawa pryzowego (nazajutrz zgodnie z nim został posłany na dno kolejny brytyjski parowiec, a 20 stycznia jeszcze jeden), zaczął jedynie trzymać swój okręt w pobliżu zastopowanego statku w sposób zapewniający maksimum bezpieczeństwa. Należy tu zauważyć, że jego konsekwentnie stosowana „metoda” pozwalała nie tylko często zatapiać statki w jak najtańszy sposób – za pomocą ładunków wybuchowych, ale zapewniała dokładną identyfikację ofiary i tym samym pełną wiarygodność „stanu konta”. Po pierwszym rejsie, zakończonym 25 stycznia zawinięciem do bazy Castelnuovo (obecnie Herceg Novi, Czarnogóra) w Zatoce Kotorskiej, były na nim trzy brytyjskie parowce (łącznie 14 183 GRT).
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 5-6/2020