Przeciw radarom i obronie przeciwlotniczej

Przeciw radarom i obronie przeciwlotniczej

Michał Gajzler

W ostatnich tygodniach, media, w tym i branżowe, poświęciły dość dużo miejsca doniesieniom dotyczącym ostatniej odsłony konfliktu w Górskim Karabachu. Dość dużo miejsca poświęcono przy tym stratom ponoszonym przez ormiańską obronę przeciwlotniczą. Przy czym były to dość często informacje utrzymane w sensacyjnym tonie, wieszczące wręcz nową erę sztuki wojennej zdominowanej przez bezzałogowe statki powietrzne (BSP) i amunicję krążącą, efektownie i efektywnie wykorzystywane w walce z obroną przeciwlotniczą. Był to dość zabawny z punktu widzenia uważniejszych obserwatorów zwrot w przekazach. W wielu przypadkach do niedawna mitologizowano, bowiem pojęcia A2/AD (Anti Access/Area Denial) i zdolności systemów przeciwlotniczych. Biorąc pod uwagę, że prawda zwykle leży pośrodku, można uznać to za dobry pretekst do przybliżenia pokrótce (ramy niniejszego artykułu nie pozwalają niestety na wyczerpujące potraktowanie tematu) historii przełamywania obrony powietrznej oraz najbliższej przyszłości tej sfery działań zbrojnych.

Już na wstępie należy zauważyć, że rywalizacja na tym polu trwa w praktyce od kilkudziesięciu lat. Kwestia zakłócania pracy systemów radarowych ma długą historię sięgającą II wojny światowej i zastosowania dipoli wykonanych z pasków folii aluminiowej o odpowiedniej długości. Z czasem do zakłócania pracy systemów radarowych zaczęto wykorzystywać również systemy elektroniczne. Również zastosowanie systemów bezzałogowych w zadaniach SEAD/DEAD (Suppression of Enemy Air Defenses/Destruction of Enemy Air Defenses) ma ponad półwieczną historię i nie powinno stanowić zaskoczenia dla nikogo zainteresowanego wspomnianą tematyką.

Pociski przeciwradarowe

Do momentu wprowadzenia do służby pocisków przeciwradarowych AGM-45 Shrike fizyczne zwalczanie przeciwlotniczych systemów ziemia–powietrze przez lotnictwo realizowane było przy pomocy standardowego uzbrojenia klasy powietrze–ziemia. Rozpowszechnienie się w latach 60. ubiegłego wieku rakietowych systemów ziemia–powietrze, dysponujących większym zasięgiem oraz zdolnych do zwalczania celów na większych wysokościach, zdecydowanie zwiększyło zagrożenie dla lotnictwa. Działania lotnictwa w czasie wojny wietnamskiej, a później również wojny Jom Kippur przyczyniły się jednak do skokowego rozszerzenia asortymentu systemów pozwalających na obezwładnianie obrony przeciwlotniczej, jak i powstania maszyn dedykowanych do zwalczania systemów takiej obrony. Pierwszymi z nich stały się zmodyfikowane samoloty F-100F (Wild Weasel I), które wyposażono w odbiorniki IR-133, wykrywające emisję radarów systemów rakietowych S-75, oraz systemy ostrzegające przed opromieniowaniem radarem AN/APR-25. Systemy te miały ułatwić zwalczanie wrogich instalacji przeciwlotniczych. Wspomniane tu już AGM-45 Shrike, powstały na bazie pocisków powietrze–powietrze AIM-7C Sparrow. Te ostatnie przebudowano wyposażając w pasywną głowicę naprowadzającą, wykorzystującą emisje radarów systemów przeciwlotniczych. Inne modyfikacje objęły wymianę silnika rakietowego, większej głowicy bojowej oraz zmiany usterzenia ogonowego. Prace nad Shrike rozpoczęto w Naval Weapons Center jeszcze pod koniec lat 50., po pojawieniu się w służbie systemów S-75. Nowa broń miała naprowadzać się na cel dzięki przechwytywaniu emisji radarów naprowadzania SNR-75 systemu S-75. Podstawowym problemem w przypadku AGM-45A pozostawał jednak zasięg wynoszący tylko kilkanaście kilometrów. Zmuszało to wciąż samoloty dedykowane do zwalczania obrony przeciwlotniczej do wchodzenia w strefę rażenia zestawów obrony przeciwlotniczej. Nie był to jedyny mankament Shrike, który nie dysponował szerokopasmową głowicą naprowadzającą. Konieczne było więc zastosowanie dedykowanej głowicy do zwalczania radarów pracujących w określonym paśmie. Stąd też jeszcze przed misją należało przewidzieć z jakimi systemami atakujące maszyny będą miały do czynienia. Zwiększało to wyraźnie znaczenie rozpoznania w zadaniach przełamywania obrony powietrznej. Choć również obecnie rozpoznanie elektroniczne jest nieodmiennie niezwykle istotne dla zapewnienia skuteczności działań SEAD/DEAD, a zaniedbania w tym zakresie mogą mieć bardzo wysoką cenę.

Inne mankamenty AGM-45 dotyczyły m.in. ograniczonej skuteczności stosunkowo niewielkiej głowicy bojowej. Ponadto dość ograniczone były warunki, w których mogło dojść do skutecznego zastosowania pocisku. Odchylenie pocisku od celu mogło wynosić jedynie kilka stopni (a to ze względu na to, że głowica naprowadzająca zamontowana była na stałe i nie dysponowała mechanizmem odchylającym ją od osi podłużnej pocisku). Ograniczało to możliwość wykonywania manewrów unikowych przez nosiciela, ale i rażenia pierwotnie nierozpoznanych celów. Sam pocisk początkowo odpalany był na wznoszeniu. Głowica naprowadzająca wykrywała cel, gdy rozpoczynało się opadanie. Jeśli doszło do wyłączenia radaru systemu przeciwlotniczego, powodowało to utratę naprowadzania pocisku. Choć w przypadku pocisków przeciwlotniczych naprowadzanych komendowo czy półaktywnie radarowo również należało uznać to za pewien sukces (w praktyce niemożliwe bowiem było ich naprowadzanie). Z czasem pociski AGM-45 modyfikowano, dzięki czemu uzyskały możliwość zwalczania radarów po przechwyceniu emisji przez głowicę naprowadzającą jeszcze przed odpaleniem. Nowe warianty dysponowały również większym zasięgiem. Pomimo mankamentów pojawienie się AGM-45 stanowiło zdecydowany postęp w zakresie zwalczania systemów obrony przeciwlotniczej. Sam pocisk, przynajmniej w porównaniu do następców, był również stosunkowo tani, co przyczyniło się do jego długiej eksploatacji. AGM-45 począwszy od 1965 roku zaczęto wykorzystywać na samolotach A-4 Skyhawk, a następnie dedykowanych do misji SEAD maszyn F-105F i F-105G, przy czym Shrike mogły przenosić również inne maszyny, takie jak np. A-7, A-6, a także F-4.

Kolejnym etapem wojny przeciw systemom obrony przeciwlotniczej stało się wprowadzenie do służby wspomnianych już samolotów F-105F i G. Szczególnie ten ostatni wariant Thunderchiefa dysponował zdecydowanie większymi możliwościami. Samolot wyposażono w rozbudowany zestaw systemów ostrzegania przed opromieniowaniem radarem (AN/APR-35, AN/APR-36, AN/APR-37, AN/ALR-31 i AN/APS-107), a także otrzymał systemy zakłócające AN/ALQ-105. Ponadto maszyny tego typu dostosowano do przenoszenia nowych, dysponujących zdecydowanie większymi możliwościami pocisków AGM-78A Standard Anti Radiation Missile (ARM). Te ostatnie zostały opracowane przez General Dynamics na bazie pocisków woda–powietrze RIM-66, wyposażonych w głowicę naprowadzającą, zapożyczoną z AGM-45A-3. AGM-78A był pociskiem zdecydowanie większym i cięższym od Shrike, jednak dysponował większym zasięgiem i prędkością, a także silniejszą głowicą bojową. Rozszerzony został również zakres użycia pocisku dzięki ruchomemu mocowaniu głowicy naprowadzającej. Nową jakością stał się jednak wprowadzony w 1969 roku AGM-78B, dysponujący już nową, szerokopasmową głowicą naprowadzającą oraz układem pamięci lokalizacji celu. To pozwalało na atak na cel pomimo wyłączenia radaru. Produkcja udoskonalonych pocisków trwała do 1976 roku, w służbie pozostały zaś do końca lat 80. XX wieku, kiedy to zastąpiły je pociski AGM-88 HARM. Wcześniej AGM-78 stały się podstawowym uzbrojeniem kolejnej generacji Dzikich Łasic, czyli F-4G.

Opracowanie AGM-88 High-speed Anti-Radiation Missile (HARM), którego program rozwojowy rozpoczęto jeszcze w 1969 roku, związane było z dążeniem do stworzenia pocisku pozbawionego mankamentów poprzedników (w przypadku AGM-78 była to np. cena i rozmiary). Nowy pocisk miał być również szybszy, co miało skrócić czas reakcji i pozbawić załogi systemów obrony przeciwlotniczych czasu. Problemy napotkane w czasie prac nad głowicą naprowadzającą doprowadziły do znaczącego opóźnienia programu rozwojowego, który ostatecznie zaowocował wejściem do służby dopiero w połowie lat 80. Praktycznie z marszu pociski AGM-88 HARM zaliczyły zresztą swój debiut bojowy w 1986 roku w Libii. AGM-88 mogły być wykorzystane zarówno w trybie samoobrony (po wykryciu celu przez systemy ostrzegania), po wykryciu celu przez głowicę naprowadzającą, jak i do rażenia rozpoznanych wcześniej celów. Pocisk co prawda wyposażony był w bezwładnościowy system nawigacji, pozwalający na próbę porażenia celu po wyłączeniu radaru, jednak skuteczność tego rozwiązania mogła być ograniczona ze względu na większy kołowy błąd trafienia.

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 12/2020

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter