Przedwojenne okręty podwodne w „ludowej” flocie

Przedwojenne okręty podwodne w „ludowej” flocie

Robert Rochowicz

W 1939 r. nasza marynarka wojenna dysponowała pięcioma okrętami podwodnymi. Trzy z nich zostały internowane w Szwecji w czasie kampanii wrześniowej, czwarty, ORP Orzeł,zatonął w połowie 1940 r., a piąty, ORP Wilk, przetrwał wojnę, choć od 1941 r. nie wychodził na patrole bojowe z powodu bardzo złego stanu technicznego.

Po powołaniu do życia z dniem 7 lipca 1945 r. marynarki wojennej jej twórcy stanęli przed bardzo trudnym zadaniem budowania od podstaw morskiego rodzaju sił zbrojnych. Przy planowaniu tworzenia floty niemal natychmiast uwagę skierowano na internowane w Szwecji okręty podwodne. Rozmowy z władzami tego kraju na temat ich szybkiego zwrotu ułatwił fakt uznania przez nie powołanego w czerwcu 1945 r. Rządu Jedności Narodowej, w skład którego weszli przedstawiciele rządu londyńskiego i tzw. rządu lubelskiego.

4 sierpnia 1945 r. trzy okręty podwodne – ORP Sęp, ORP Żbik i ORP Ryś – a także żaglowiec szkolny Dar Pomorza i kuter pościgowy przedwojennej Straży Granicznej Batory weszły do portu w Sztokholmie. Tam nastąpiło ich oficjalne przekazanie członkom Polskiej Misji Morskiej, po czym na pokładach znalazły się polskie załogi. Podniesienie biało-czerwonych bander nastąpiło 21 października 1945 r. Po skromnej uroczystości cały zespół opuścił szwedzki port i obrał kurs na Gdynię. Na gdyńską redę jednostki dotarły 25 października. Wejście na Oksywie odbyło się dzień później, a oficjalne powitanie – 28 października.

Formalne wcielenie okrętów podwodnych w skład marynarki wojennej nastąpiło 30 listopada. Tego dnia Naczelny Dowódca WP podpisał rozkaz nr 0333/Org., w którym nakazał Dowódcy MW w terminie do 30 grudnia 1945 r. sformować Dywizjon Okrętów Podwodnych w składzie dowództwa dywizjonu i załóg trzech okrętów. Początek wydawał się więc dość prosty, choć w kolejnych tygodniach służby jednostek pod polską banderą zaczęły się piętrzyć spore trudności.

Pierwsze problemy

Już na drugi dzień po oficjalnym powitaniu na okrętach podwodnych pojawili się oficerowie z Dowództwa MW, którzy mieli zadanie rzetelnie ocenić stan techniczny całej trójki. Dwa bliźniacze podwodne stawiacze min francuskiej budowy były w bardzo podobnym, niestety nie najlepszym stanie. Stan kadłubów mocnych oceniono jako zadowalający, wymagający normalnych stałych przeglądów i bieżących napraw w czasie postoju w doku. Jako zły oceniono na obu stan pokładów górnych – tu niezbędna była wymiana pokładnic oraz naprawy luków i pokryw. Także stan balastów budził wątpliwości oceniających; uznano, że sporo metrów kwadratowych blach, z których je wykonano, nadawało się do natychmiastowej wymiany. W maszynowniach w znacznie lepszym stanie znajdowały się silniki elektryczne, choć instalacje na obu jednostkach wymagały generalnych przeglądów, a wszystkie silniki Diesla – kapitalnych remontów i nawet wymiany niektórych części składowych (na ORP Ryś). W wyrzutniach ORP Ryś stwierdzono korozje, a mechanizmy służące do stawiania min na obu zakwalifikowano do remontów. Z kolei stan obu armat oceniono jako dobry. Nieczynne były peryskopy na obu okrętach z uszkodzonymi częściami optycznymi. Sprzęt łączności, uznany za przestarzały i zajmujący za dużo miejsca, przeznaczono do wymiany. Dużo nowszy i nowocześniejszy ORP Sęp był – jak to zapisano w raporcie – „w stanie ogólnym zadowalającym”. Podczas dokowania w Szwecji zakonserwowano część podwodną, dlatego jednostka wymagała tylko bieżących przeglądów i przeprowadzenia doraźnych napraw niektórych mechanizmów lub elementów wyposażenia.

Ocena z 29 października 1945 r. nie uwzględniała jednak aspektów codziennej służby okrętów podwodnych. Przede wszystkim jednostki nie były w stanie przeprowadzić bezpiecznego zanurzenia chociażby na głębokość peryskopową ze względu na uszkodzenia zbiorników balastowych, włazów, niesprawne akumulatory nadające się de facto tylko do wymiany, a nawet brak gumowych uszczelek. Brakowało też jakichkolwiek części zamiennych, które nie za bardzo było skąd sprowadzić. Generalnie całą trójkę uznano za niezdolną do wykonywania zadań bojowych i nakazano skierować okręty do stoczni w celu wykonania remontów kapitalnych i napraw wybranych urządzeń i mechanizmów.

Do złego stanu technicznego dochodził prozaiczny brak załóg. Ustalony wspomnianym wyżej rozkazem stan osobowy dowództwa Dywizjonu Okrętów Podwodnych (etat 35/14 o stanie 34 wojskowych), załogi ORP Sęp (etat 35/15 o stanie 61 wojskowych) i dwóch załóg ORP Żbik i ORP Ryś (obie na oddzielnych etatach 35/16 po 53 wojskowych) wynosił łącznie 201 stanowisk, tymczasem na początku grudnia 1945 r. na wszystkich okrętach było łącznie tylko 9 oficerów i 42 podoficerów (w obu korpusach etatowo powinno być odpowiednio 41 i 106 żołnierzy). Część załóg internowanych w Szwecji odmówiła powrotu do kraju (ze 173 członków trzech załóg internowanych w październiku 1939 r. sześć lat później wróciło tylko 51), a po powrocie marynarzy i część kadry objęto pokojowymi demobilizacjami i odesłano do cywila. Nie było więc mowy, aby z tym stanem osobowym rozpocząć realizację jakichkolwiek zadań szkoleniowych obejmujących wyjścia w morze. Dopiero na początku stycznia 1946 r. pojawiło się 57 marynarzy z poboru po wstępnym przeszkoleniu w Szkole Specjalistów Morskich.

Teoretyczna wartość bojowa

ORP Ryś i ORP Żbik należały do serii trzech jednostek, które powstały we Francji. Pierwszą zbudowała Chantiers de la Loire w Nantes, a drugą – Chantiers Naval Francais w Caen. Bliźniaczy ORP Wilk, zbudowany w Chantiers Augustin Normand w Le Havre, również przetrwał wojnę, ale znajdował się w Wielkiej Brytanii i początkowo nie mógł wrócić do kraju. Były to podwodne stawiacze min, zbudowane w ramach pierwszego zrealizowanego w II Rzeczypospolitej programu modernizacji technicznej floty. Stocznie francuskie jako dostawca okrętów zostały wybrane ze względów politycznych, co niestety nie do końca przekładało się na jakość oferowanych produktów.

Podwodne stawiacze min typu Ryś zostały zaprojektowane na bazie doświadczeń z eksploatacji kilku innych jednostek francuskiej konstrukcji. Załogi chwaliły okręty za dobrą stateczność i trzymanie się fali oraz stabilność w zanurzeniu na zadanej głębokości. Do zasadniczych wad jednostek zaliczano kiepskiej jakości silniki spalinowe, które były prototypami. Okazało się, że powodowały duże drgania, niedające się zniwelować nawet po zastosowaniu specjalnych amortyzatorów. Nie zadbano o wyposażenie jednostek w urządzenia nasłuchowe, przez co po zejściu poniżej głębokości peryskopowej załoga była ślepa i głucha. Wiele mechanizmów było skomplikowanych w obsłudze, a ich opanowanie utrudniał fakt, że stanowiły pierwsze polskie doświadczenia z jednostkami tej klasy. Okręty miały konstrukcję dwukadłubową, przy czym kadłub mocny (wykonany z blach o grubości 16-24 mm) nie był na całej długości „oblepiony” zbiornikami balastowymi (wykonanymi z blachy o grubości 6 mm). Zadania, do których je stworzono, determinowały ich konstrukcję. Część rufową zajmował przedział minowy z torami dla przenoszenia min typu SM-5, umieszczono też dwa aparaty do ich stawiania w położeniu podwodnym. Łącznie każdy okręt mógł zabierać do 40 min (30 na torach i po 5 w aparatach). Wyrzutnie torpedowe znajdowały się w części dziobowej – cztery stałe tradycyjnie na dziobie oraz podwójny obrotowy aparat na pokładzie przed armatą. Na okręt można było maksymalnie załadować po 10 francuskich torped kalibru 550 mm typu 1924V kupionych wraz z trójką podwodnych stawiaczy min i dwoma kontrtorpedowcami typu Wicher. Wyrzutnie posiadały wkładki redukcyjne do kalibru 533 mm. W październiku 1945 r. wraz z Rysiem i Żbikiem Polska odzyskała 18 torped i 10 min SM-5.

Trzeci okręt podwodny, który wrócił z internowania w Szwecji – ORP Sęp – to jedna z dwóch jednostek zamówionych w Holandii. Bliźniaczy ORP Orzeł wraz z całą załogą zaginął na Morzu Północnym w czerwcu 1940 r. Zbudowane w latach 1936-1939 dwa okręty podwodne były jednostkami dużymi, o oceanicznym zasięgu i dużym zapasie torped. W założeniach zamawiającego je kierownictwa MW miały być zdolne do długotrwałego patrolowania wyznaczonego rejonu bez potrzeby wracania do bazy i uzupełniania zapasów bojowych. ORP Sęp wykańczano w stoczni już w atmosferze gorączki przedwojennej i sprowadzono do Gdyni w trybie mocno przyspieszonym w stosunku do zaplanowanego harmonogramu. Dokumentacja okrętów stanowiła podstawę do opracowania projektu następnych dwóch okrętów podwodnych, które dla naszej floty zaczęto budować we Francji. Niestety nie zdążono ich nawet zwodować przed czerwcem 1940 r.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 5-6/2020

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter