Przyczółki warszawskie 1944

Przyczółki warszawskie 1944

Piotr Skotnicki

Powstanie warszawskie latem 1944 r. jest bez wątpienia jednym z najważniejszych i najtragiczniejszych wydarzeń dla narodu polskiego, jakie miało miejsce w czasie II wojny światowej. Ten zryw, przygotowany przez oddziały Armii Krajowej w ramach akcji „Burza”, miał na celu wyzwolenie Warszawy spod niemieckiej okupacji przy jednoczesnym ustanowieniu w mieście władzy podległej rządowi w Londynie. Niemcy posiadali zdecydowaną przewagę nad powstańcami w ludziach i broni. Mimo sukcesów Armii Czerwonej na froncie wschodnim, warszawską Pragę wyzwolono dopiero 15 września. Powstańcze siły znajdowały się już wówczas w bardzo trudnym położeniu, choć odosobnione dzielnice nadal walczyły. Wśród nich był jeden niezmiernie ważny obszar – tzw. przyczółek czerniakowski, na którym przyszło walczyć także żołnierzom 3. Dywizji Piechoty im. Romualda Traugutta (3. DP) z 1. Armii Wojska Polskiego (1. AWP). Podjęli oni próbę przeprawienia się na lewy brzeg Wisły i pomocy rodakom. W czasie ośmiodniowych walk berlingowcy, jak potocznie nazywano żołnierzy 1. Armii, ponieśli znaczne straty i nie udało im się odeprzeć Niemców, także walki na tzw. przyczółku między mostami i na Żoliborzu zakończyły się klęską. Kim byli żołnierze, którzy pod ostrzałem, stłoczeni na pontonach, przeprawiali się z praskiego na lewy brzeg Wisły? Co czuli, poruszając się w nieznanej sobie, tak bardzo zrujnowanej stolicy? Jak radził sobie żołnierz niewyszkolony do walk w mieście? Jak układały się relacje między powstańcami a żołnierzami armii gen. Berlinga? Prezentowany Państwu artykuł jest próbą odpowiedzi na te pytania, głównie w oparciu o relacje bezpośrednich uczestników walk.

Ku Warszawie!

Na przełomie sierpnia i września 1944 r. żołnierze 1. AWP przez blisko miesiąc zajmowali stanowiska obronne na przyczółku magnuszewskim. Niedługo później, nie tylko w związku z sytuacją na froncie, ale i politycznymi planami Stalina, postanowiono przenieść ją w okolice Warszawy. Luzowanie jednostek rozpoczęło się w nocy z 12 na 13 września, a pozycje Polaków obsadziła sowiecka 8. Armia. Żołnierze doskonale wiedzieli, co jest ich następnym celem. Por. Henryk Baczko, oficer 9. Pułku Piechoty (9. pp), wspominał: A więc to dziś. Dziś to nastąpi. O tym właśnie każdy myśli. Dzisiejszej nocy nasz pułk i całą dywizję zastąpi jednostka Armii Czerwonej. My zaś ruszymy na... Nikt, oczywiście, nie zna rozkazu. Ale przecież dochodzące od strony Warszawy grzmoty dział i błyski świadczą, że tam toczy się bój o stolicę Polski.

Żołnierze opuszczali przyczółek w dobrych nastrojach i przejęci losem swego miasta stołecznego. Jednak forsowny, kilkudniowy marsz, jaki musieli wykonać sprawił, że wszyscy byli zmęczeni. Tylko w ciągu jednej nocy, z 13 na 14 września, żołnierze pokonali w ciągu 8 godzin dystans 35 kilometrów. Dym na horyzoncie – zwiastun pożarów w mieście – oczywiście mobilizował. Jeden z żołnierzy pisał: Widać łunę nad Warszawą. Wielką łunę. To płonie moje miasto rodzinne, które porzuciłem 5 lat temu. Nie czas na sentymenty, zaraz będzie świtać, a jutro o tej porze będziemy na pewno już walczyli.

O samym fakcie wybuchu powstania żołnierze 1. Armii wiedzieli praktycznie od jego początku. Tadeusz Sosiński, oficer 9. pp, wspominał: 2 VIII zwołano odprawę oficerów pułku, na której poinformowano o wybuchu powstania w Warszawie. Kazano wzmocnić dyscyplinę wśród wojska, uzasadniając to możliwością uaktywnienia się sił proniemieckich [sic!] działających pod nazwą AK. Na naradzie wydano też rozkaz, aby napotkanych, uzbrojonych cywilów noszących biało-czerwone opaski rozbrajać i doprowadzać do sztabu. Nie wiedzieliśmy nic o AK. Propaganda sowiecka miała oczywiście na celu dyskredytację powstańców. Próby oskarżania ich o współpracę z Niemcami okazały się w większości wypadków bezowocne, jednak część żołnierzy mogła okazywać nieufność przyszłym towarzyszom broni. Chcieliśmy się dowiedzieć czegoś więcej o ugrupowaniu, które w pułku określano mianem kolaborantów. Dopiero chłopi powiedzieli nam, że Armia Krajowa podporządkowana jest rządowi w Londynie i że nie są to żadni zdrajcy tylko ludzie, którzy przez całą okupację walczyli z Niemcami. Znając prawdę poinformowaliśmy dyskretnie chłopów, by uprzedzili AK o wydanych nam rozkazach, aby ich rozbrajać i aresztować. Jako byli łagiernicy nie byliśmy zbyt skorzy do pozbawiania kogokolwiek wolności.

Sytuacja powstańczej Warszawy w połowie września 1944 r.

Walki 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki oraz wojsk sowieckich pozwoliły na opanowanie do 15 września większości prawobrzeżnej Warszawy. 16 września, czyli pierwszego dnia przeprawy oddziałów 3. DP, sytuacja Polaków walczących o wolność Warszawy kształtowała się bardzo niepomyślnie. Przewaga sił niemieckich była przytłaczająca. Powstańcy po wyparciu z Woli, Starego Miasta i północnego Powiśla, kontrolowali odizolowane od siebie ośrodki oporu. Ich położenie na terenie Powiśla Czerniakowskiego było szczególnie ciężkie. Wpływ na to miała zarówno niewielka powierzchnia tego terenu, jak i dążenie Niemców do spacyfikowania w pierwszej kolejności właśnie tego obszaru, aby uniemożliwić przybycie jakiejkolwiek pomocy dla przeciwników z zewnątrz.. Powstańcami na tym terenie dowodził ppłk Jan Mazurkiewicz ps. „Radosław”, a ich liczebność wynosiła około 500 żołnierzy. Byli oni skrajnie wyczerpani toczącymi się walkami, bez rezerw żywności, wody pitnej i amunicji. Nastroje panujące wśród walczących powstańców opisał m.in. Bronisław Troński ps. „Jastrząb”: Każdy z nas przechodził swój osobisty dramat i każdy z nas przeżywał dramat charczącego w agonii powstania. Gdy patrzyliśmy na innych, chwytało nas współczucie. Przez chwilę zapominaliśmy, że sami potrzebujemy pomocy, że znajdujemy się na krawędzi przepaści.

Wszystko wskazuje na to, że gdyby przeprawa oddziałów 1. Armii nie miała miejsca, teren Powiśla Czerniakowskiego zostałby zdobyty przez oddziały niemieckie zdecydowanie szybciej. Osobną kwestią jest odpowiedź na pytanie, czy nie można było wcześniej przeprowadzić desantu. Rozkaz udzielenia pomocy powstańcom warszawskim wynikał zapewne z decyzji Józefa Stalina. Świadczy o tym szereg wydarzeń. 10 września została wreszcie wydana zgoda na lądowanie samolotów amerykańskich na lotniskach radzieckich. Dwa dni później padł rozkaz opuszczenia przez 1. AWP przyczółka magnuszewskiego i skierowania jej w rejon Warszawy. Następnego dnia marszałek Konstanty Rokossowski został telefonicznie poinformowany, aby udzielił powstańcom wsparcia.Podstawą dla przeprowadzenia akcji był rozkaz szefa sztabu 1. Frontu Białoruskiego, gen. Michaiła Malinina: 1. Armia polska głównymi siłami do końca 15 września 1944 r. wyjść na wschodni brzeg Wisły na odcinku Pelcowizna, Praga, Saska Kępa, Las, Zbytki. Jednocześnie rozpocząć rozpoznanie rzeki Wisła na wskazanym odcinku wybrać miejsce do przeprawy desantowej, promowej oraz mostowej i przygotować się do forsowania rzeki w celu uchwycenia przyczółków na jej zachodnim brzegu w rejonie Warszawy.Na tej podstawie gen. Zygmunt Berling wydał rozkaz nr 378 do dowódcy 3. Dywizji Piechoty: 3 DP do godz. 20.00 15.IX.44 zluzuje oddziały Armii Czerwonej na odcinku: wył. południe most przez rz. Wisła, śluzy (8407) z przednim skrajem wzdłuż wschodniego brzegu rz. Wisła. [...] być w gotowości do działań nocnych w celu osiągnięcia przyczółka na zachodnim brzegu rz. Wisła, stosownie do moich osobistych wskazówek.

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 5/2015

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter