Pz.Kpfw. i Ausf. F
Anatolij Koliesnikow
Niemieckie "ciężkie" czołgi lekkie
Pz.Kpfw. I Ausf. F
Pod koniec 1938 r., w toku intensywnych przygotowań do wojny, w której Niemcy od początku miały prowadzić przede wszystkim działania ofensywne, w OKH pojawiła się koncepcja sformowania pododdziałów wyposażonych w czołgi o znacząco większej grubości pancerza od wozów aktualnie używanych w jednostkach pancernych. Ich rolą miało być wsparcie piechoty atakującej obiekty fortyfikacji stałej, które rozbudowywały na swych granicach Czechosłowacja, Polska, Francja, Belgia i Holandia. Wymagania dla nowego wozu nie były początkowo konkretne – najważniejsze było zmieszczenie się w limicie 18 ton masy bojowej, który warunkowała nośność przewoźnych mostów, którymi dysponowali wówczas niemieccy saperzy. Ewolucja tych wymagań doprowadziła do opracowania i uruchomienia seryjnej produkcji – co prawda na niewielką skalę - czołgów wsparcia piechoty PzKpfw I Ausf. F oraz PzKpfw II Ausf. J. Z pewnością były to jedne z najdziwniejszych konstrukcji pancernych użytych bojowo na frontach II wojny światowej.
Debiut bojowy w Hiszpanii czołgów PzKpfw I, bardzo słabo opancerzonych i uzbrojonych wyłącznie w karabiny maszynowe, dowiódł ich niewielkiej wartości bojowej. Niemieckie lekkie czołgi zostały już wówczas zdeklasowane przez sowieckie wozy T-26 i BT-5, uzbrojone standardowo w 45 mm armaty i lepiej opancerzone. Sytuacja ta nie wywołała jednak niepokoju w sztabach w Zossen – PzKpfw I, a także drugi lekki czołg Panzerwaffe – PzKpfw II, miały być wozami przejściowymi, przeznaczonymi przede wszystkim do zadań szkoleniowych oraz kompleksowego przetestowania w warunkach poligonowych taktyki zmasowanego użycia jednostek pancernych. Docelowo trzon niemieckich wojsk pancernych w przyszłej wojnie miały stanowić czołgi średnie PzKpfw III i PzKpfw IV. Jednak opóźnianie się rozwoju, a potem uruchomienia wielkoseryjnej produkcji tych wozów (szczególnie PzKpfw III), a także szybszy, niż w 1936 czy 1937 r. sądzili sztabowcy Wehrmachtu, wybuch wojny, spowodowały, że w kampanii wrześniowej, kampaniach duńskiej i norweskiej, francuskiej, bałkańskiej, a także - w znacznym stopniu - na początku operacji Barbarossa, „jedynki” i „dwójki”, a także inne lekkie wozy - PzKpfw 35 (t) i 38 (t), były wozami podstawowymi, dopiero w 1941 r. zaś udało się w wozy średnie przezbroić połowę jednostek operacyjnych. Nawet wobec przeciwnika niedysponującego nowoczesnymi pododdziałami pancernymi (a więc uzbrojonymi w nowoczesny sprzęt, ale i działającymi w zgodzie z najnowszymi zasadami taktyki oraz sztuki operacyjnej), wykorzystanie ich jako zasadniczej siły przełamania, czy też manewrowego odwodu, było co najmniej problematyczne. Podobnie, a nawet jeszcze gorzej, wyglądało wsparcie działań własnej piechoty, a do tego w zasadzie mogły się tylko nadawać lekkie czołgi w przyszłej wojnie. Pancerz „jedynek” nie chronił przed karabinowymi pociskami przeciwpancernymi, nie mówiąc o karabinach przeciwpancernych, czy artylerii. Kierowane do takich działań PzKpfw I, podobnie jak miało to miejsce w Hiszpanii, ponosiły znaczne straty, o czym mogą świadczyć rezultaty licznych starć z oddziałami polskimi. Taka sytuacja spowodowała zainteresowanie Oberkommando des Heeres (OKH, Dowództwo Wojsk Lądowych) wozem bojowym, którego nie uwzględniano w dotychczasowych planach rozwoju – czołgiem piechoty, który miał pełnić analogiczne zadania jak Renault FT w czasie I wojny światowej, ale mieć lepszą mobilność i zapewniać znacznie lepszy poziom ochrony załodze. Właśnie temu ostatniemu parametrowi dano priorytet, ponieważ czołg miał być wykorzystywany także przy szturmowaniu umocnień stałych, zazwyczaj dobrze uzbrojonych w broń przeciwpancerną – armaty kalibru 25÷47 mm.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia Spec 2/2012