Rakietowe żądła floty


Robert Rochowicz


 

 

 

Rakietowe żądła floty

 

 

 

Są symbolem rakietyzacji naszego morskiego rodzaju sił zbrojnych. W służbie pozostawały przez ponad cztery dekady, choć tak naprawdę pełną wartość bojową prezentowały tylko przez pierwsze dwie. Mowa oczywiście o popularnych Osach, czyli kutrach rakietowych projektu 205, początkowo określanych jako małe okręty rakietowe.

 

 

Decyzja o rakietyzacji naszej armii zapadła w 1961 r. podczas sojuszniczej narady poświęconej rozwojowi sił zbrojnych państw członkowskich Układu Warszawskiego. Nasze „narodowe” przymiarki do tego kroku można co prawda znaleźć w dokumentach archiwalnych już w 1956 r., gdy polscy oficerowie wyrażali chęć pozyskania niszczyciela uzbrojonego w „pociski skrzydlate”. Wiadomo jednak było, że decyzja o tym kto, kiedy i w jakie uzbrojenie będzie wyposażony zapadnie w Sztabie Generalnym Armii Radzieckiej.

Krajom zaprzyjaźnionym w dziedzinie uzbrojenia morskiego zaproponowano zakup kutrów rakietowych z systemem P-15 i wyrzutnie nadbrzeżne systemu Sopka. Etap rakietyzacji otworzyły te drugie, które w 1962 pojawiły się w Polsce i NRD. W listopadzie tr. Volksmarine otrzymała również 2 pierwsze Osy, na które nasza flota musiała poczekać do stycznia 1964 r.

Ściśle tajne specjalnego znaczenia Początkowo, zgodnie z umową podpisaną 28 września 1961 r., pierwszy mały okręt rakietowy (tak do 1971 nazywano te jednostki, powszechnie używano również skrótu MOR, a w mowie potocznej były po prostu „morami”) miał pojawić się w naszym kraju już w drugiej połowie 1963, jednak ostatecznie przypłynął do portu w Helu 20 grudnia 1963 r. Do komisyjnego przekazania jednostki doszło 28 grudnia, a uroczystego podniesienia bandery na ORP Hel 4 stycznia 1964 r.

We wspomnianej umowie jeden kuter proj. 205 (wraz z 4 rakietami P-15) wyceniono na 1,8 mln rubli transferowych. W 1963 r. strona radziecka stwierdziła, że kwota jest niewłaściwa i wartość dostaw w tym roku wzrosła do 3,4 mln rubli (15,1 mln zł dewizowych). W ramach kontraktu strona polska otrzymała również amunicję do armat 30 mm. Sam kuter wyceniono na 2,715 mln rubli. Nie załatwiono w tym czasie kwestii dokumentacji remontowej jednostek, strona radziecka twierdziła bowiem, że nie posiada jeszcze takowej. Do rozmów w sprawie dokumentacji powrócono w 1964 r.

Pierwszy okres rakietyzacji objęty był ścisłą tajemnicą, a proces formowania sił rakietowych w polskiej Marynarce Wojennej regulował rozkaz ministra obrony narodowej nr 0094/Oper. z 21 listopada 1962 r. Wskazany w nim jako pierwszy port stacjonowania nowej klasy okrętów Hel wybrano w pełni świadomie już na etapie decyzji o zakupie uzbrojenia rakietowego dla MW. Uznano, że w tym miejscu nowe jednostki łatwiej będzie można ukryć przed niepożądanymi obserwatorami. Rozkazom organizacyjnym nadano najwyższe klauzule tajności, ponadto nazwy tworzonych jednostek były pozbawione słowa „rakietowe”. Dla okrętów i rakiet P-15 były to 3. Dywizjon Kutrów Torpedowych i 3. Składnica Broni Podwodnej (3.SBP). Także w oficjalnych dokumentach jednostki proj. 205 klasyfikowano jako kutry torpedowe, a rakiety P-15 jako torpedy typu 4K-30 (od radzieckiego oznaczenia systemu). Na terenie helskiego portu, również w ramach maskowania przygotowano ponadto miejsce do przechowywania i elaboracji rakiet. Gdy w latach 1966 i 1967 rakiety i wyposażenie konieczne do ich elaboracji przenoszono z Helu do specjalnie zaprojektowanych schronów czyniono to także w wielkiej tajemnicy. Dla przykładu podmieniano tablice rejestracyjne samochodów składnicy, tak by ewentualni szpiedzy obserwujący ruch pojazdów w Gdyni nie zorientowali się, że w mieście pojawiła się nowa jednostka.

Nowe uzbrojenie było dla MW olbrzymim wyzwaniem. Trzeba było szybko wyszkolić nie tylko specjalistów rakietowców, ale również inżynierów do obsługi obu zakupionych systemów, rakiet oraz okrętów proj. 205. Kadry oficerskie dla nowych typów uzbrojenia szkolono w latach 60. w Wyższej Szkole Marynarki Wojennej w Baku. Wąska specjalizacja gwarantowała im błyskawiczną karierę w MW. Młodzi porucznicy bardzo szybko obejmowali dowodzenie pojawiającymi się naszej flocie kutrami. Po latach trzech z nich, kolejno wadm. Piotr Kołodziejczyk, adm. Romuald Waga i adm. floty Ryszard Łukasik doszło do stanowiska dowódcy MW. Służbę na Osach pełniło też wielu innych admirałów, w tym m.in. obecny, pierwszy w historii inspektor MW wadm. Ryszard Demczuk.

Szkolenie prowadzono naprawdę w ekspresowym tempie. Początkowo na ORP Hel polskiej załodze pomagała się szkolić grupa radzieckich specjalistów5. 2 kwietnia okręt po raz pierwszy wyszedł w morze tylko z polską załogą, a już 11 maja na poligonie pod Bałtyjskiem z wyrzutni odpalono pierwszą rakietę P-15. Cel – zakotwiczona tarcza – został trafiony.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 2s/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter