Roboty dla sił zbrojnych

Roboty dla sił zbrojnych

MARIUSZ CIELMA

 

Pododdziały i zespoły rozpoznania i rozminowania (Explosive Ordnance Reconnaissance oraz Explosive Ordnance Disposal) wyposażane są priorytetowo w nowoczesny sprzęt. Motywacją jest bowiem zamiar maksymalnego chronienia życia żołnierza. Saperzy, jako jedna z pierwszych lądowych formacji, otrzymali wyspecjalizowane bezzałogowe platformy lądowe, określone często mianem robotów. Chociaż aparaty takie znane są w policyjnych pododdziałach antyterrorystycznych przynajmniej od lat 80., motorem dla masowego wdrażania ich wojskowych odpowiedników w armiach zachodnich stały się dopiero konflikty niskiej intensywności ostatnich dwóch dekad. Dla zespołów EOR/EOD/UXO stworzono cały system. Nie składa się na niego tylko jeden robot, ale uzupełniająca się paleta urządzeń. Z opóźnieniem, ale podobną drogą idzie Wojsko Polskie, realizując program wprowadzenia takiego wyposażenia.

W zasadzie do końca Zimnej Wojny roboty w wersji saperskiej były domeną specjalnych jednostek policyjnych, wojsko użytkowało je rzadko. Były także wyjątki. Wojsko brytyjskie już od lat 70. na szeroką skalę stosowało roboty rodziny Wheelbarrow, przeznaczone do rozminowania. Wyposażony w kamerę telewizyjną pojazd służył do rozpoznania sytuacji i usuwania podejrzanych ładunków. Korzystanie z policyjnych robotów saperskich w siłach zbrojnych nie było jednak optymalne. Szczególnie w trakcie operacji dotyczących zabezpieczenia przemieszczania się kolumn wojskowych. Roboty były stosunkowo duże i ciężkie, co wymuszało stosowanie w ramach grupy dedykowanego pojazdu nosiciela. Takie roboty przygotowane były do szczególnych i jednostkowych akcji policyjnych, a nie stałego monitoringu sytuacji. Prędkość samego robota była na poziomie około 2 km/h, co przy potrzebie sprawdzenia przynajmniej kilkuset metrów pobocza wydłużało całą akcję, czyniąc ją dodatkowo niebezpieczną. Dlatego szybko pojawiły się roboty mniejsze, lżejsze oraz szybsze. Ich podstawowym zadaniem stało się rozpoznanie, drugorzędnie traktowano zdolność do neutralizacji wykrytego obiektu. Prawdziwa kariera wyposażenia tej klasy rozpoczęła się w latach 90. XX wieku. Na Bałkanach Amerykanie użyli swoich robotów saperskich Talon 3B, wykorzystując je po raz pierwszy w 2000 roku w Bośni i Hercegowinie. Te same pojazdy trafiły dwa lata później do Afganistanu oraz w 2003 roku do Iraku. Na dużą skalę z zagrożeniem minowym zetknięto się w Afganistanie. Na miejscu napotkano przede wszystkim nierejestrowane pola minowe złożone z min przeciwpancernych i przeciwpiechotnych (np. TM-62M,YM-1/-2, POMZ, PMN, PMN-2, TS-50), także narzutowych (np. BLU-97). Wówczas to rozpoznanie terenu prowadzono zespołami z psami, ale także saperami ubranymi w specjalistyczne buty przeciwminowe. Pojawili się tam również polscy saperzy. Nasi żołnierze wykorzystywali użyczone amerykańskie roboty Talon oraz iRobot Pack Bot. Po rozpoznaniu sytuacji do akcji wchodziły lekkie (np. Mini Flail) i ciężkie trały łańcuchowe, niekiedy wykryte obiekty niszczono materiałem wybuchowym na miejscu. Polska armia nie posiadała wówczas robotów saperskich, ale był to segment wyposażenia wcale nie tak powszechny choćby i u Amerykanów. Jeszcze w 2004 roku dysponowali oni tylko 164 przeznaczonymi do rozpoznania i neutralizacji robotami, ale rok później było ich już 1800. Przede wszystkim wprowadzano systemy lekkie. Niestety, polscy decydenci szybko nie reagowali na światowe trendy, chociaż była szansa nadgonienia światowej czołówki.

POLSKIE ROBOTY

W Polsce największe doświadczenia miały i mają podmioty, które jeszcze w latach 80. zajmowały się robotami przemysłowymi. Mowa przede wszystkim o warszawskim Przemysłowym Instytucie Automatyki i Pomiarów MERA-PIAP, dziś znanym głównie z pierwszej części tej nazwy jako PIAP.

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 9/2015

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter