Rok na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej
![Rok na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej](files/2015/Lotnictwo/05/4.jpg)
Waldemar Zwierzchlejski
26 listopada 2012 r. jednocześnie w Moskwie – w siedzibie rosyjskiej Federalnej Agencji Kosmicznej (FKA) oraz w Waszyngtonie – w Kwaterze Głównej Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA), oznajmiono częściowy skład kolejnej stałej załogi, która miała wyruszyć na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) wczesną wiosną 2015 r. Ogłoszenie nominacji wywołało nadzwyczajne zainteresowanie – nic dziwnego, skoro wyznaczona dwójka miała – po raz pierwszy w historii ISS – spędzić na jej pokładzie nie zwyczajowe sześć miesięcy, lecz prawie cały rok.
Długo – czyli ile?
Pierwszy pilotowany lot orbitalny trwał zaledwie 108 minut. Oczywiste już wtedy było, że wraz z nabieraniem doświadczenia loty kosmiczne człowieka będą coraz dłuższe, choć zdania na temat ich długości były podzielone. Tuż po locie Gagarina zastanawiano się nad czasem lotu następnego kosmonauty, w rachubę wchodziły wówczas trzy opcje – 3, 5 bądź 16 okrążeń Ziemi, czyli odpowiednio około 5, 8 i 24 godziny. Gdy wybrano wariant trzeci, wówczas jeden z kosmonautów wypowiedział następującą frazę: Dobę?! A nam co – tydzień latać każecie? Wbrew niedowierzaniu, tygodniowa bariera została złamana już cztery lata później, a po zaledwie kilku następnych miesiącach czas ten został podwojony. Dalej jednak pojawiła się nowa bariera, w postaci ograniczonych zasobów, którymi dysponowały statki kosmiczne. Nie sposób było zabrać więcej wody, tlenu i żywności, czy filtrów pochłaniających dwutlenek węgla. Wiedziano już też – a przekonała się o tym na własnej skórze załoga Sojuza-9, która spędziła prawie osiemnaście dni w ograniczonej 6,5 m3 objętości pomieszczeniach statku, że żelaznym warunkiem przetrwania wielodniowej nieważkości w znośnej formie fizycznej jest konieczność codziennego wykonywania nawet kilkugodzinnych ćwiczeń fizycznych. Do tego potrzebne były jednak sprzęt i warunki, niedostępne w ciasnej kabinie statku kosmicznego. Dopiero nadejście stacji kosmicznych zasadniczo zmieniło możliwości w tym zakresie.
Początek lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku zaowocował wyciągnięciem czasów pobytu w nieważkości począwszy od trzech-czterech tygodni (Salut) aż do blisko trzech miesięcy (Skylab). Zyskano wtedy cenne dane medyczne, dające nadzieję na stopniowe dalsze wydłużanie czasów pobytu ludzi w tym zadziwiającym środowisku, jakim jest mikrograwitacja. Jednak by tego dokonać, trzeba było przebić kolejną barierę techniczną – należało stworzyć możliwości dowożenia zaopatrzenia i nie chodziło tu jedynie o podstawowe produkty żywnościowe, ale choćby i niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania człowieka świeże warzywa i owoce. Wprowadzenie do eksploatacji automatycznych transportowców Progress wraz z jednoczesną wymianą statków załogowych na nowe podczas trwania wyprawy, umożliwiło Rosjanom zrealizowanie w latach 1977-1984 serii sześciu lotów długotrwałych. Już w pierwszym z nich załoga miała osiągnąć granicę 100 dni, ale po nieudanym połączeniu z przyczyn balistycznych w powtórce osiągnięto „jedynie” 96 dni. W drugim locie (warto dodać, że w jego przebiegu na stacji kosmicznej przez tydzień przebywał również polski kosmonauta Mirosław Hermaszewski), o czasie trwania 140 dni, udowodniono niezwykle ważną rzecz. Do tego czasu część naukowców była sceptyczna co do prawidłowości tworzenia się w szpiku kostnym nowych erytrocytów, których czas życia w organizmie człowieka wynosi około 120 dni.
Obawiano się, by wpływ nieważkości (a także promieniowania) nie powodował dysfunkcji organizmu – a może nawet śmierci kosmonautów. Na szczęście okazało się, że obawy te były całkowicie nieuzasadnione. Kolejny lot miał być dłuższy dokładnie o miesiąc (170 dni), w praktyce, z powodów technicznych przeciągnął się o dodatkowe pięć dni. Dwaj Rosjanie przypadkiem (z powodu awarii silnika statku z załogą odwiedzającą), wykonali ten blisko półroczny maraton w zupełnie odmiennych od zaplanowanych, warunkach – w całkowitej samotności.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 5/2015