Rosja – Turcja 1877


MICHAŁ MACKIEWICZ


 

 

 

 

Rosja – Turcja 1877:

 

 

pierwsza wojna karabinów powtarzalnych

 

 

 

Druga połowa XIX wieku przyniosła przemiany w technice wojennej tak gwałtowne, że rozwój taktyki pozostał za nimi daleko w tyle, przysparzając dotkliwych porażek wielu wojującym w tym okresie państwom. Upowszechnienie się karabinu odtylcowego, a następnie powtarzalnego, stanowiło prawdziwą rewolucję w sposobie prowadzenia walki piechoty. I jak przystało na prawdziwą rewolucję, była ona bardzo krwawa.

 

Wojna turecko-rosyjska lat 1877–1878 (na której majątku dorobił się Wokulski z „Lalki” Prusa) była swego rodzaju dogrywką wojny krymskiej (STRZAŁ 6/12). Car, upokorzony w 1856 roku, gdy musiał kończyć honorową – ale jednak – kapitulacją wojnę rozpoczętą przez zmarłego w jej trakcie ojca, do odwetu szykował się długo i skrupulatnie. Przeciwnik także nie zasypiał gruszek w popiele, a na świecie tymczasem szalała rewolucja przemysłowa, wywracająca do góry nogami wojskową taktykę i strategię. Od czasu wojny krymskiej stoczono w świecie trzy przełomowe wojny (i ze setkę pomniejszych), które miały olbrzymie znaczenie dla rozwoju techniki wojskowej, głównie indywidualnej broni długiej: karabinów i karabinków.

W Ameryce trwała w latach 1861–1865 wojna secesyjna między Stanami Zjednoczonymi Ameryki a zbuntowanymi Skonfederowa nymi Stanami Ameryki – przemysłowej Północy z rolniczym Południem. Obie strony posługiwały się w niej głównie odprzodowymi karabinami gwintowanymi, ale Unia pod koniec wojny wprowadziła na szeroką skalę odtylcowe karabinki jazdy na naboje bocznego zapłonu – w tym karabinki powtarzalne Spen - cera (STRZAŁ 8/08) i Henry’ego. Nadal jednak sprawcą większości olbrzymich strat w ludziach (w ciągu pięcioletniej wojny poległo łącznie przeszło 600 000 Amerykanów z obu stron) były odprzodowe kapiszonówki. Nie dziwi zatem, że w Europie, tradycyjnie konserwatywne koła wojskowe nie dostrzegły potrzeby daleko idących zmian. Wszelkie modernizacje w uzbrojeniu wiązały się z wysokimi kosztami, a tych starano się unikać.

„Karabin odtylcowy pozwala na prowadzenie szybkiego ognia w sposób ciągły. Nie daje to jednak żadnej korzyści [sic!], a tylko powoduje szybkie wyczerpanie amunicji”, miał stwierdzić austriacki Naczelny Zbrojmistrz Polowy i Dyrektor Artylerii (Feldzeugmeister und Artilerie direktor), feldmarszałek Vincenz Freiherr von Augustin, paradoksalnie całkiem niezły konstruktor broni strzeleckiej. O tym, jak bardzo się mylił, żołnierze habsburskiej monarchii przekonali się rok później, gdy wybuchła woj na austriacko-pruska o hegemonię w Związku Północnoniemieckim. Tym razem doszło do pierwszej konfrontacji broni odprzodowej i odtylcowej na wielką skalę. 3 lipca 1866 roku w bitwie pod Hradcem Králové, powszechnie znanej jako bitwa pod Sadową, Austriacy uzbrojeni w gwintowane karabiny kapiszonowe systemu Lorenza M.54/61 stanęli naprzeciw uzbrojonych w iglicówki Dreysego Prusaków. Lorenz kalibru 13,9 mm uchodził za jeden z najcelniejszych karabinów w Europie, dzięki użyciu kompresyjnych pocisków typu Wilkinsona-Lorenza. Pruskie iglicówki Dreysego Mod.41 i Mod.62 kalibru 15,43 mm miały znacznie gorsze parametry balistyczne (jajowaty pocisk podkalibrowy w papierowym sabocie – to nie miało prawa być celne), jednak ich zaleta tkwiła zupełnie w czym innym: ładowanie było znacznie prostsze i łatwiejsze, a co więcej, można je było prowadzić leżąc w ukryciu przed kulami przeciwnika, który musiał wstawać do ładowania swoich odprzodówek! Straty obu stron porażały dysproporcją: zginęło 7000 Austriaków i tylko 1000 Prusaków. Po Sadowej doceniono zalety broni odtylcowej i rozpoczęło się gwałtowne przerabianie starych odprzodowych karabinów kapiszonowych na odtylcowe oraz wprowadzanie karabinów z zapłonem iglicowym.

W trzeciej z przełomowych wojen drugiej połowy XIX wieku stanęli na przeciwko siebie w roku 1870 Niemcy i Francuzi, a obie strony dysponowały odtylcowymi karabinami iglicowymi z zamkami tłokowo-ślizgowymi, przy czym francuska kopia okazała się lepsza od pruskiego pierwowzoru. Tylko bawarscy żołnierze jako jedyni nie musieli mieć kompleksów na polu walki z Francuzami, gdyż ich karabin przewyższał osiągami i szybkostrzelnością broń zarówno pruską, jak francuską. W ich rękach przeszły swój chrzest bojowy karabiny odtylcowe na nabój scalony – werderowskie Blitzgewehry M./69 z zamkiem klinowym. Za ich przyczyną Prusy przyjęły tuż po wojnie karabin Mausera Gew. Mod.71, strzelający nabojem podobnym do bawarskiego, ale z użyciem nowocześniejszego zamka ślizgowo-obrotowego.

Po tych trzech wojnach, wyznaczających odtylcową rewolucję i przejście na nabój scalony w łusce metalowej, przyszedł kolejny wielki konflikt – wojna rosyjsko-turecka 1877–1878, pierwsza, w której obie strony dysponowały już karabinami odtylcowymi. Świat miał jednak o niej usłyszeć dzięki użyciu przez jedną ze stron kolejnej niedocenianej dotąd broni – karabinu powtarzalnego.

 

Bałkański kocioł znowu bulgocze
Od końca XVII wieku, przez półtora stulecia kampanie wojenne Imperium Osmańskiego były pasmem nieustannych klęsk, ponoszonych w starciu z armiami europejskimi. Przyczyną tego stanu rzeczy były anachroniczna taktyka i uzbrojenie armii tureckiej. Stopniowa europeizacja armii sułtańskiej zaczęła się dopiero pod koniec wieku XVIII, kiedy to powstała tzw. Nowa Armia, z nowoczesnymi formacjami szkolonymi i organizowanymi na modłę zachodnioeuropejską – zresztą bardzo często przy udziale wojskowych z Europy, pełniących służbę sowicie opłacanych oficerów kontraktowych. Turcja zaczęła uważnie śledzić rozwój taktyki i techniki militarnej na świecie, starając się nadążać, w miarę możliwości finansowych, za zmianami w uzbrojeniu, także strzeleckim. W drugiej połowie XIX wieku państwo tureckie czerpało wojskowe wzorce z Prus, Francji, lecz przede wszystkim z Wielkiej Brytanii. Pierwszym masowo używanym w tureckiej armii karabinem odtylcowym był angielski Snider, znajdujący się od 1867 roku w uzbrojeniu „czerwonych kurtek”. Podstawą jego konstrukcji był odprzodowy kapiszonowy Enfield P1853, poddany konwersji na nabój metalowy według patentu Williama Snidera – a więc zaopatrzony w zamek obrotowy, o osi obrotu równoległej do osi lufy. Wraz z karabinem Snidera pojawił się nabój .577 (14,7 mm x 48R), w łusce kompozytowej. Łuska ta składała się z oddzielnego okucia dennego i cylindrycznego korpusu zwijanego z cienkiej mosiężnej blachy. W pierwszej wersji okucie denne miało jeszcze bardziej „figurową” konstrukcję: wystającą kryzę stanowił stalowy krążek z centralnym otworem, znitowany ze stanowiącym dno mosiężnym naparstkiem i zwijanym korpusem mosiężną rurką, w której osadzano spłonkę z własnym (jednorazowym) kowadełkiem systemu pułkownika Boxera („zapłon Boxera”) z Royal Laboratories w Woolwich.

Turcy zakupili znaczne ilości tej broni pod koniec lat 60., poza tym sami także przebudowali część z zakupionych po wojnie krymskiej Enfieldów na system Snidera. Rozwój broni strzeleckiej był jednak wówczas tak gwałtowny, iż nawet Snider okazał się jedynie tymczasowym rozwiązaniem. Już w roku 1872 Turcy podpisali z amerykańską firmą Providence Tool Company kontrakt na dostawę Peabody-Martini – wiernej kopii wprowadzonej do uzbrojenia zaledwie rok wcześniej kolejnej generacji broni brytyjskiej, karabinów Martini-Henry, produkowanych w zakładach w Enfield. Zamek Martiniego był także typu obrotowego, ale tym razem z osią obrotu prostopadłą do osi lufy, a otwierało się go za pomocą dźwigni umieszczonej u spodu, tuż za spustem. Jej obrót w dół powodował napięcie wewnętrznego kurka i przekoszenie bloku zamka umieszczonego w komorze, a co za tym idzie otwarcie dostępu do komory. Nabój ręcznie ładowało się do niej, wsuwając po wślizgu wykonanym w górnej części zamka. Po załadowaniu naboju dźwignię unosiło się z powrotem do góry, powodując zamknięcie zamka – a tym samym ustawienie jego wewnętrznej iglicy za dnem łuski naboju. Lufa miała siedem bruzd, a kaliber zmniejszono z 14,7 mm (.577) do 11,43 mm (.450). Peabody strzelał nabojem .577/.450 (11,43 mm x 59R) w łusce o konstrukcji analogicznej do Sniderów, ale jeszcze trudniejszej do wykonania, bo do tego wszystkiego przeszyjkowanej na nowy kaliber! Karabin miał długość 1231 mm (lufa 825 mm) i ważył niecałe 4 kg. Stosowano do niego klasyczny tulejowy bagnet kłujący, lub zatrzaskowy sieczny o głowni w formie zbliżonej do tradycyjnej tureckiej broni białej, jataganu. Silny nabój oraz płaski tor lotu pocisku klasyfikowały go w czołówce ówczesnej broni wojskowej. W chwili wybuchu wojny z Rosją armia turecka dysponowała już 600 000 karabinów Peabody-Martini.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 9/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter