Rosomak okiem użytkowników
Andrzej Kiński, Michał Sitarski, współpraca Rafał Miernik
Rosomak okiem użytkowników
Tak się złożyło, że żołnierze, którzy przed sześcioma laty wprowadzali kołowe transportery opancerzone Rosomak do uzbrojenia Wojska Polskiego, oprócz jego codziennej eksploatacji w kraju, mieli okazję także wykorzystywać go bojowo podczas misji w Afganistanie. Niedawno ppłk Rafał Miernik, dowódca 2. batalionu piechoty zmotoryzowanej (7. batalionu Strzelców Konnych Wielkopolskich) z Wędrzyna, ze składu 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej, powrócił, wraz ze swoimi żołnierzami, z IX zmiany PKW Afganistan bogatszy o nowe doświadczenia związane z wykorzystaniem naszego najnowocześniejszego kołowego wozu bojowego.
Żołnierze z 17. WBZ znają Rosomaka „od podszewki” – poddawali go jako pierwsi w Wojsku Polskim ciężkim sprawdzianom na poligonach, a także używali bojowo w Afganistanie, w ramach kilku zmian polskiego kontyngentu wojskowego. Mając taki bagaż doświadczeń i głęboką wiedzę o sprzęcie, stali się jego zagorzałymi, choć nie bezkrytycznymi, wielbicielami – mają świadomość jego zalet, ale dostrzegając także wady i obszary, w których wóz wymaga modyfikacji, by być jeszcze bardziej efektywnym bojowo i przyjaznym w procesie eksploatacji. Siłą rzeczy misja w Afganistanie bezlitośnie obnaża wszelkie niedostatki i wady używanego tam sprzętu – działa on w wysoce nieprzyjaznych warunkach, w trudnym, górskim terenie, eksploatowany niemal 24 godziny na dobę, w oderwaniu od zaplecza logistycznego. Dodatkowo często jest on narażony na oddziaływanie przeciwnika, co wiąże się nieuchronnie z uszkodzeniami, czasem bardzo poważnymi, a nawet zniszczeniem pojazdu. Ta sama misja ujawniła też wiele zalet Rosomaka, który zyskał wśród przeciwników groźnie brzmiący przydomek „Zielony Smok” (według innej wersji – „Zielony Diabeł”), choć od wprowadzenia na teatr działań pojazdów w pustynnym kamuflażu przydomek ten, w odniesieniu do barwy, się zdezaktualizował. Nadal jednak potrafi skutecznie odstraszyć przeciwnika od prób atakowania pododdziałów w nie uzbrojonych oraz obiektów i kolumn przez nie osłanianych za pomocą ostrzału z broni palnej i nadal zaskakuje odpornością na detonacje min i IED, choć przecież nie był konstruowany z taką myślą. Generalnie nie ustępuje, a nawet przewyższa w tym względzie pojazdy kategorii MRAP, należy jednak dodać w tym miejscu, że nie ma pojazdu, którego nie da się zniszczyć, a więc i w przypadku Rosomaków mamy do czynienia ze stratami bezpowrotnymi od wybuchów IED. Także inni członkowie koalicji ISAF zazdroszczą nam tych wozów bojowych, żaden bowiem pojazd tej klasy działający na afgańskim teatrze nie łączy w tak zbalansowany sposób siły ognia, odporności oraz właściwości trakcyjnych.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 1/2012