Rosyjskie małokalibrowe armaty automatyczne wozów bojowych cz. I

 


Tomasz Szulc


 

 

 

Rosyjskie małokalibrowe armaty

 

automatyczne wozów bojowych cz. I

 

 

 

Szybkostrzelne armaty małokalibrowe jako uzbrojenie wozów bojowych pojawiły się w latach 30. ubiegłego wieku – uzbrajano w nie ciężkie samochody pancerne oraz lekkie czołgi. Zwykle były to 20-mm działka automatyczne o przeciwlotniczym rodowodzie – jak w przypadku niemieckich KwK 30, rzadziej półsamoczynne – np. francuskie 25 mm. Ze względu na znaczną prędkość początkową pocisku służyły przede wszystkim jako broń przeciwpancerna. Na początku II wojny takie uzbrojenie było bardzo rozpowszechnione, ale błyskawicznie ustąpiło armatom większego kalibru, jedynie niektóre czołgi rozpoznawcze i, wykorzystywane w tej samej roli, samochody pancerne, zachowały automatyczne działka małokalibrowe.

 
 

 


W ZSRR konstruktorzy czołgów nie wykazywali w dziedzinie uzbrojenia wozów bojowych szczególnej inwencji. W latach 30. ub. wieku jako standard przyjęli 45 mm armatę przeciwpancerną (czołgi T-26 oraz BT i ich klony). Później zastąpiła ją armata kal. 76 mm, a po 1943 r. armaty 85, 100 i 122 mm. Pierwsze i ostatnie radzieckie czołgi z działkami małokalibrowymi, jako głównym uzbrojeniem, to lekkie T-60 z 1941 r. z 20 mm armatami TNSz. W 1942 r. testowano wprawdzie 37 mm działka Sz-37 (OKB-15 Szpitalnego) oraz ZIS-19 (OKB-92 Grabina), rozważane jako alternatywne uzbrojenie dla T-60 i T-70, ale ich produkcji nie uruchomiono. Renesans małokalibrowego automatycznego uzbrojenia artyleryjskiego (przyjmuje się zwykle, że ma ono kaliber od 20 do 35 mm) wozów bojowych wiązał się z powstaniem nowej kategorii pojazdów – nowoczesnych transporterów opancerzonych i bojowych wozów piechoty w latach 60. XX wieku. Były to pojazdy, niepretendujące do pełnienia roli czołgów, ale też większe i silniej uzbrojone od swych odpowiedników z lat II wojny światowej. W ZSRR przez pierwszą powojenną dekadę najcięższym uzbrojeniem transporterów opancerzonych były 12,7 mm wielkokalibrowe karabiny maszynowe DSzK, instalowane na prostych podstawach i obsługiwane z otwartych włazów lub odsłoniętych z góry przedziałów desantowych. Dopiero pod koniec lat 50. opracowano zunifikowaną wieżę BPU ze sprzężonymi karabinami maszynowymi: 14,5 mm KPWT i 7,62 mm PKT. Pierwszy z nich był bardzo interesującą konstrukcją, wykorzystującą do strzelania naboje kal. 14,5 mm x 114, opracowane w 1941 r. dla rusznic przeciwpancernych PTRD i PTRS. Karabin konstrukcji Władymirowa przyjęto na uzbrojenie w 1949 r. jako Piechotnyj Krupnokalibiernyj Pulemiot (PKP) – wielkokalibrowy karabin maszynowy piechoty (na dwukołowej podstawie). Jego wersja przeznaczona dla wozów bojowych – KPWT – otrzymała spust elektryczny i zmodyfikowane punkty mocowania. Broń o masie 52,5 kg, miała szybkostrzelność teoretyczną 600 strz./min. i praktyczną 80 strz./min. (ograniczoną długością standardowej taśmy, mieszczącej 40 nabojów). Charakterystyki balistyczne były przeciętne – zasięg rażenia celów naziemnych do 2000 m, celów powietrznych – 1500 m. Znacznie lepsze natomiast, w porównaniu z amunicją wkm 12,7 mm, były możliwości pocisków przeciwpancernych, np. BS-41, który dzięki sporej masie i prędkości początkowej 990 m/s, przebija z odległości 300 m pionową płytę stalową grubości 35 mm. Dzięki KPWT radzieckie transportery BTR-60 i BRDM-2 uchodziły za wystarczająco silnie uzbrojone nie tylko na początku lat 60. ub. wieku, gdy przyjmowano je na uzbrojenie, ale i 20 lat później.

W dziedzinie artyleryjskiej broni małokalibrowej nie zmieniło sytuacji także rozpoczęcie prac nad nową kategorią pojazdów – bojowych wozów piechoty. Miały to być silnie uzbrojone, opancerzone i cechujące się doskonałymi charakterystykami trakcyjnymi transportery piechoty, zdolne w określonych warunkach walczyć nawet z czołgami – uzbrojono je w wyrzutnie przeciwpancernych pocisków kierowanych. Te ostatnie miały jednak martwą strefę, wynoszącą co najmniej 500 m, czyli np. w przypadku walk w terenie zurbanizowanym, zalesionym lub w nocy były bezbronne wobec czołgów przeciwnika. Z tego powodu zastosowano w nich niskociśnieniowe 73 mm działo 2A28, o balistyce ciężkiego granatnika SPG-9, strzelające na odległość do 900 m pociskami kumulacyjnymi i – nieco później – także odłamkowo-burzącymi. W ten sposób ukształtowało się podstawowe uzbrojenie radzieckich bwp I generacji, czyli BMP-1 i BMD-1. Gdy na początku lat 70. XX wieku pojawiły się ppk nowej generacji 9M111 i 9M113 o martwej strefie poniżej 100 m, odpadła konieczność uzupełniania ich armatą dużego kalibru. Wielu radzieckich generałów nalegało na jej zachowanie, a nawet znaczące zwiększenie charakterystyk balistycznych – bwp traktowali jak lekkie czołgi z desantem i oczekiwali systematycznego wzrostu kalibru ich uzbrojenia. Próbą sprostania takim wymaganiom była armata Zarnica kalibru 73 mm, ale ze znacznie dłuższą lufą, niż 2A28 oraz układem stabilizacji. Ostateczny kres planom zastosowania podobnego uzbrojenia na lekkich wozach bojowych położyła konstatacja, że pocisk kumulacyjny kalibru 73 mm nie jest w stanie przebić pancerza współczesnych czołgów, a szybki postęp w dziedzinie opancerzenia jeszcze tę tendencję wzmacnia.

Obserwowano także rozwój uzbrojenia wozów bojowych potencjalnego przeciwnika, gdzie powszechnie wprowadzano automatyczne działka kalibru kalibru 20 mm (był to istotny postęp, gdyż wcześniej standard stanowiły wkm M2 kal. 12,7 mm). Dlatego w ZSRR testowano też podobne działka kal. 23 mm. Brak nowoczesnej amunicji tego kalibru spowodował, że próby balistyczne wypadły zupełnie niezadowalająco i trzeba było pomyśleć o większym kalibrze. Wprowadzony wcześniej „morski” kaliber 25 mm (popularne armaty 2M-3) uznano również za mało perspektywiczny i skoncentrowano się na broni kalibru 30 mm.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 8/2009

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter