Rumuńskie czołgi podstawowe rodziny P-124

Rumuńskie czołgi podstawowe rodziny P-124

Piotr Zbies

Początek stosunkowo krótkiej historii rumuńskich czołgów rozpoczął się w 1968 roku, kiedy to wojska Układu Warszawskiego wkroczyły w ramach „bratniej” interwencji na terytorium Czechosłowacji. Obawy Nicolae Ceaușescu, że stanie się on kolejną ofiarą doktryny Breżniewa, sprawiły, że podobnie jak Jugosławia, Rumunia obrała bardziej niezależny, otwarty na kontakty z Zachodem kurs, pozostając przy tym wciąż oficjalnie w Układzie Warszawskim. Historia opracowania i pozyskania nowego rumuńskiego czołgu jest prawdopodobnie jednym z ciekawszych, ale też mało znanych wydarzeń zimnej wojny. W unikatowy bowiem sposób udało się połączyć ze sobą zachodnio- i wschodnioeuropejską myśl techniczną, aby ostatecznie uzyskać nietypową konstrukcję pancerną. Jednak brak konsekwencji w dalszym rozwoju technologii sprawił, że ta historia okazała się być jedynie skromnym epizodem w ponad już 100-letniej historii broni pancernej.

„Leopold”

Większe otwarcie Ceaușescu na Zachód, jak i poparcie Izraela (jako jedyne państwo komunistyczne) podczas wojny sześciodniowej sprawiły, że rumuńska gospodarka mogła podjąć szerszą współpracę z europejskim przemysłem. Dla tego ostatniego pojawiła się okazja na stworzenie nowych rynków zbytu w państwach Drugiego i Trzeciego Świata. Nie inaczej było z przemysłem zbrojeniowym. Równolegle z początkiem prac nad modernizacją, a przede wszystkich romanizacją posiadanych T-55, Rumuni zaczęli się interesować współpracą z zachodnioeuropejskimi zakładach zbrojeniowymi. W przeciwieństwie jednak do sektorów cywilnych w przemyśle zbrojeniowym możliwość manewru była zbyt ograniczona, aby można było oficjalnie osiągnąć jakiekolwiek korzyści ze współpracy z partnerami zza Żelaznej Kurtyny. Z tego powodu zdecydowano się na wykorzystanie wywiadu w celu pozyskania nowoczesnej technologii z Europy Zachodniej, a szczególnie z Niemieckiej Republiki Federalnej.

Oficjalna wersja tej historii jest taka, że Rumuni zwerbowali członka zarządu jednej z niemieckich spółek zbrojeniowych jako swojego agenta o kryptonimie „Leopold”, aby mógł przekazać dokumentację niemieckiego sprzętu pancernego do kraju nad Morzem Czarnym. W tym celu na terenie Szwajcarii została założona spółka, która zajęła się dostosowaniem silnika MTU MB 838 na potrzeby rynku cywilnego. W wyniku tego nie istniałyby jakiekolwiek prawne ograniczenia w ulokowaniu produkcji licencyjnej tego silnika na terenie komunistycznej Rumunii. Jedynym ograniczeniem okazał się być zastosowany w serii napędów 830 układ paliwowy i to on był pierwszym elementem skopiowanym przez Rumunów. Jednak Niemcy mogli pójść o krok dalej i zamiast właściwej jednostki napędowej pokazali Rumunom 8-cylindrowy silnik wysokoprężny MTU MB 837, który został zmodyfikowany w celu osiągnięcia zbliżonej mocy do oryginalnego modelu 838. Warto przy tym wspomnieć, że sami Szwajcarzy zdecydowali się na użycie tego silnika we własnych czołgach Panzer 68. Dzięki temu w 1974 roku zademonstrowano przed zainteresowanym Libijczykiem Muammarem Kaddafim, obecnym w tym czasie w Rumunii, czołg o nazwie Istiklal (po arabsku „niepodległość”), pod którego postacią w rzeczywistości krył się egzemplarz Leoparda 1, który trafił do Rumunii bez układu napędowego.

W tej sprawie istnieje hipoteza, że niemiecki przemysł zbrojeniowy mógł za cichą zgodą władz w Bonn nawiązać współpracę ze stroną rumuńską. Jednak w celu uniknięcia potencjalnego skandalu międzynarodowego z racji przekazania wrażliwych technologii potencjalnemu wrogowi, upozorowano udaną akcję rumuńskiego wywiadu, jaką miało być przejęcie dokumentacji technicznej Leoparda 1. Sam ten czołg był już zresztą w latach 70. częściowo przestarzały z racji niedostatecznego opancerzenia, nie nadając się do równorzędnej walki ze sowieckimi T-64A i wdrażanymi w tym czasie do służby w Armii Radzieckiej czołgami T-72 Ural. Planowano już zastąpienie go w Bundeswehrze przez opracowywany wówczas nowy wóz Leopard 2. Z kolei w przypadku reaktywacji produkcji na potrzeby państw Trzeciego Świata Leopard 1 byłby wozem spełniającym mniej wyśrubowane wymogi pola walki. Dlatego też w rzeczywistości przekazanie planów czołgu projektowanego jeszcze w latach 50. nie było wielką stratą dla strony niemieckiej, lecz na tyle atrakcyjne dla strony rumuńskiej, aby mogła to uznać za własny sukces.

Plany produkcji czołgu Leopard 1 w Rumunii miały jednak spotkać się z dezaprobatą ze strony niemieckiego producenta wozu – koncernu Krauss-Maffei. Z racji niepowodzenia projektu Niepodległość skupiono się z powrotem na rozwoju własnej rodziny czołgów podstawowych w oparciu o czołg T-55. Określone jeszcze w tym samym roku wymagania taktyczno-techniczne zakładały, że nowy czołg rumuński będzie pojazdem o masie ok. 40 ton, napędzanym „zdobyczną” jednostką napędową i uzbrojonym w armatę kal. 100 mm. Tak powstał pierwszy rumuński czołg podstawowy oznaczony jako TR-77 (Tanc Românesc 77), fabrycznie identyfikowany jako P-124.

TR-77 był pojazdem znacznie różniącym się od pierwotnych założeń, co było spowodowane dużo większą masą własną czołgu. Przyczyna leżała w konstrukcji samego wozu, w powstawaniu której istotny udział mieli zachodnioniemieccy inżynierzy. Co prawda sam czołg został tak zaprojektowany, aby pomieścić w przedziale napędowym niemiecką jednostkę wysokoprężną, lecz w przeciwieństwie do wstępnych wymagań zdecydowano się także na pogrubienie pancerza przedniego kadłuba i wieży. Wieża od frontu była chroniona jednorodną osłoną staliwną o grubości do 350 mm, co wymusiło znaczny przyrost objętości oraz masy względem stosowanej w czołgach T-55 wieży odlewanej. W przypadku kadłuba jednorodną płytę stalową o grubości 100 mm zastąpiono prostym układem przestrzennym, składającym się z płyt o grubości 80 i 100 mm, oddalonych od siebie o 20 mm. Zauważalna staje się więc niemiecka myśl techniczna, która przed powstaniem Leoparda 2AV opierała swoje rozwiązania na wykorzystaniu osłon przestrzennych. Z tego powodu zakładana masa bojowa czołgu wzrosła z 40 do aż 46 ton, do czego dołożyły się także dużo większe wymiary niemieckiego silnika, co wymusiło dodanie szóstej pary kół nośnych. Jednocześnie po raz pierwszy wykorzystano nową armatę czołgową A-308 o kalibrze 100 mm, opracowaną w połowie lat 70. przez rumuńską Resitę na bazie montowanej w czołgach T-55A armaty D-10T, a najprawdopodobniej na bazie egzemplarzy tej armaty wyprodukowanych przez Hutę Stalowa Wola. A-308 charakteryzuje się przede wszystkich krótszą o 72 cm lufą (4630 mm), co pozwoliło na obniżenie jej masy.

Finalnie w 1976 roku wyprodukowano w Zakładach Mechanicznych Mizil 11 czołgów TR-77 napędzanych silnikami MB 838, które następnie zostały poddane testom poligonowym. Koszty zaprojektowania czołgu, wyprodukowania pojedynczego prototypu i partii próbnej kosztowały około 750 milionów lejów, natomiast kolejne 3 miliardy lejów wydano na przygotowanie docelowej linii produkcyjnej, która miała zostać ulokowana w zakładach w Marsie.

P-124-580 (TR-77-580)

Pomimo wczesnego rozpoczęcia prac nad ulokowaniem produkcji silnika MB 838 w Rumunii, problemy technologiczne sprawiły, że pierwsze silniki mogły być produkowane dopiero od 1982 roku. Dodatkowo, prawdopodobnie zrezygnowano z produkcji licencyjnych jednostek napędowych na rzecz opracowania własnej kopii silnika MTU. Z tego powodu konieczne było opracowanie przejściowego czołgu podstawowego, który mógł wykorzystywać większą liczbę podzespołów pochodzących z T-55, przede wszystkim silnik W-55. Inne podzespoły rumuńskiego czołgu skierowanego do produkcji nie różniły się względem tego, co było obecne wcześniej w prototypowym TR-77. Dzięki temu powstał czołg podstawowy TR-77-580 (P-124-580), znany także skrótowo jako TR-580.

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 5/2020

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter