S-300 i buk po kantońsku


Tomasz Szulc


 

 

 

 

S-300 i buk po kantońsku,

 

 

czyli chińskie wariacje

 

na temat rosyjskich systemów OPL

 

 

 

Władze Chińskiej Republiki Ludowej miały powody, żeby doceniać rolę obrony przeciwlotniczej. Od powstania ChRL trwał konflikt z Tajwanem – „zbuntowaną prowincją”, gdzie schronił się rząd Kuomintangu z marszałkiem Czang Kaj-szekiem. Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej nie udało się nie tylko zająć samej wyspy, ale nawet większości niewielkich wysepek między nią a kontynentem. Natomiast tajwańskie lotnictwo (czasem amerykańskie maszyny z tajwańskimi znakami) systematycznie dokonywało lotów rozpoznawczych nad Chinami. Dopiero zestawy przeciwlotnicze SA-75 Dźwina z radzieckimi obsługami, skierowane u schyłku lat 50. ub. wieku do Chin, zmieniły tę sytuację – za ich pomocą zestrzelono nawet kilka samolotów rozpoznawczych U-2. Gdy jednak relacje między ZSRR i ChRL gwałtownie pogorszyły się na przełomie dekad, ustały dostawy nowoczesnego sprzętu i wyjechali radzieccy specjaliści. Okazało się wtedy, że chiński przemysł nie jest w stanie samodzielnie produkować rakiet przeciwlotniczych.

 

Produkcja zestawów SA-75, oznaczonych HQ-2 (Hong Qi, czyli Czerwony Sztandar), mimo oparcia jej na dostarczonej z ZSRR dokumentacji, ruszyła dopiero w połowie lat 70. i do niedawna tylko one tworzyły zasadniczą strukturę obrony przeciwlotniczej terytorium Chin (produkcja rakiet jest prawdopodobnie kontynuowana do dziś!).

Próby opracowania własnych rakietowych systemów przeciwlotniczych kończyły się początkowo w ChRL całkowitym fiaskiem, albo przebiegały w ślimaczym tempie. Jedynym, jaki zdołano doprowadzić do stadium produkcji seryjnej, stał się KS-1. Miał on być odpowiednikiem radzieckiego S-125, czyli uzupełniać HQ-2 w zwalczaniu celów niskolecących. Sugerowano, że pociski konstruowano w oparciu o rozwiązania skopiowane z amerykańskich Hawków. Niewątpliwie rakiety przypominały amerykańskie, ale tylko dlatego, że były jednostopniowe i napędzane paliwem stałym. Ujawniono je w latach 80., ale ich doświadczalna eksploatacja rozpoczęła się niemal 20 lat później, a i obecnie używa ich znikoma ilość jednostek liniowych. Niewiele lepiej działo się w dziedzinie obrony przeciwlotniczej wojsk lądowych oraz marynarki wojennej, gdzie komponent rakietowy był nieliczny i bazował na wyrzutniach przenośnych, skopiowanych z konstrukcji radzieckich oraz transferze technologii francuskich (patrz NTW 5, 7, 8/2012).

Znaczący postęp w zakresie rakietowej obrony przeciwlotniczej obszaru kraju nastąpił dopiero za sprawą ponownego ocieplenia relacji z ZSRR pod koniec lat 80. XX stulecia. Jednym z pierwszych efektów poprawy stosunków wzajemnych było wznowienie współpracy wojskowej, a dokładniej – zakupów radzieckiego uzbrojenia przez Chiny. Wśród pierwszych zakupów były zestawy przeciwlotnicze wojsk lądowych Tor i systemy dalekiego zasięgu S-300 w najnowszej wówczas wersji PM. Później zakupy kontynuowano już w Rosji, skąd docierały do Chin kolejne, coraz nowsze, wersje S-300: PMU i okrętowe S-300FM oraz – bazujące na pociskach lądowych Buków – okrętowe Sztil i Sztil-1 z pociskami 9M38 i 9M317.

Po ok. 10 latach tej owocnej współpracy pojawiły się informacje, jakoby chińskim konstruktorom udało się skopiować elementy systemu S-300, w co – na początku – dość powszechnie powątpiewano. Powodem tego były wcześniej podejmowane próby, kiedy skopiowanie znacznie prostszych wzorów uzbrojenia zajmowało Chińczykom dużo więcej czasu.

W 1998 r. korporacja CPMIEC (Chińska Narodowa Korporacja Eksportu i Importu Maszyn Precyzyjnych) ujawniła system FT-2000, a konkretnie jego samobieżną wyrzutnię. Była ona niemal identyczna z 9P85S S-300PS, ogromnie podobne były także cylindryczne pojemniki transportowo-startowe rakiet. Same pociski miały jednak inny układ aerodynamiczny niż 5W55 – wydłużone powierzchnie aerodynamiczne skopiowano najwyraźniej z mniejszych 9M38. Zupełnie oryginalny miał być natomiast sposób naprowadzania rakiet. Wokół pozycji startowej, w odległości 30 km od niej, ustawiano trzy pasywne stacje wykrywania promieniowania elektromagnetycznego, które miały namierzać pracę urządzeń pokładowych samolotów przeciwnika. Czwarta stacja znajdowała się bezpośrednio na stanowisku startowym. Po wstępnym zlokalizowaniu celu metodą triangulacji, w jego kierunku wystrzeliwano pocisk, zaopatrzony w pasywną głowicę radiolokacyjną pracującą w paśmie 2÷18 GHz, dzięki której miał naprowadzać się na źródło mikrofal – radar samolotu lub źródło aktywnych zakłóceń. Deklarowano spory zasięg rakiet – 100 km, ale nie ma dowodów, że prototyp pocisku zestawu FT-2000 kiedykolwiek wzbił się w powietrze. Uważna obserwacja nielicznych ujawnionych zdjęć wyrzutni rodzi przypuszczenie, że była to jedynie uproszczona makieta, całkowicie pozbawiona wyposażenia elektronicznego. Marketing FT-2000 zakończył się bardzo szybko, najprawdopodobniej nie przetestowano nie tylko rakiet, ale i ich środków naprowadzania.

 

HQ-9
W 2002 r. pojawiły się bardziej konkretne informacje o skopiowaniu przez chińskich konstruktorów kluczowych komponentów systemu S-300. Wcześniej źródła amerykańskie poinformowały o przejęciu przez chiński wywiad także znaczniej części dokumentacji Patriota. Obecnie źródła chińskie podają, że prace nad nowym zestawem przeciwlotniczym średniego i dużego zasięgu rozpoczęto pod koniec lat 80. ub. wieku. Już wtedy przewidziano odpalanie rakiet z bloku pojemników transportowo-startowych, ustawionych pod kątem i – w odróżnieniu od Patriota – ruchomego w azymucie (obrotowego), a do śledzenia celów i naprowadzania rakiet miał służyć wielofunkcyjny radar z anteną ścianową. Oznacza to, że nowy zestaw miał zewnętrznie bardziej przypominać Patriota. Pierwsze zdjęcie z prób jego radaru ujawniono w 2004 roku, a rok później pojawiły się fotografie „kompletnej” stacji na czteroosiowym nośniku. Przypominała ona wtedy stację 30N6 systemu S-300PM z anteną stacji AN/MPQ-53 Patriota. Dość powszechne były wtedy spekulacje, jakoby zmieniono sposób naprowadzania rakiet systemu FT-2000 na radiokomendowy, jak w radzieckich 5W55K lub TVM (śledzenie celu za pomocą radiolokatora rakiety, wypracowywanie poprawek trajektorii przez stanowisko naziemne i ich przesyłanie na pokład rakiety), jak w Patriotach i 5W55R oraz 48N6. Wtedy nowy radar stałby się „sercem” nowego systemu. Sprzyjały takim spekulacjom fotografie modeli wyrzutni FT-2000 otaczających wspomnianą stację, które ujawniono w 2001 r. W prasie pojawiły się nawet nazwy nowego systemu: eksportowa CF-2000 oraz wewnętrzna HQ-15, sugerująca, że został on przyjęty na uzbrojenie ChALW – obie z czasem okazały się fikcją. Nowy radar miał natomiast podobno współpracować z zupełnie innymi rakietami, ale już na etapie ich projektowania okazało się, że chińscy inżynierowie nie są w stanie skonstruować odpowiedniego silnika na stały materiał pędny: niewielkiego i zapewniającego odpowiedni impuls startowy oraz ciąg. Sam radar był zresztą w owym czasie także tylko makietą, później pojawiły się zdjęcia znacznie prymitywniejszej, ale niewątpliwie realnej konstrukcji: stosunkowo prosta antena była umieszczona na jednym trzyosiowym samochodzie, a kontener z aparaturą na drugim. Podano nawet jej oznaczenie – SJ-231, lecz nie oznaczało to faktu podjęcia jej seryjnej produkcji.

Prace nad nowym pociskiem ruszyły żwawiej dopiero, gdy pojawiła się możliwość skopiowania rozwiązań radzieckich. Według niektórych źródeł nie wystarczyło jednak i to, a problem został rozwiązany dopiero poprzez kupienie w Rosji dokumentacji i technologii produkcji silników. Pojawiały się również informacje, jakoby w Chinach w latach 90. ub. wieku pracowała liczna grupa inżynierów pochodzących z byłego ZSRR, którzy między innymi opracowali silnik nowego pocisku, a także i inne jego kluczowe podzespoły. Oficjalnie twórcą zestawu jest CADT – Chińska Akademia Technologii Obronnych z Pekinu, zwana też Akademią Changfeng lub Drugą Akademią Kosmiczną. Producentem jest natomiast CASIC, czyli Kosmiczna Korporacja Naukowo-Produkcyjna.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 11/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter