S-300 najstarszy i najnowszy

 


Tomasz Szulc


 

 

 

S-300 najstarszy i najnowszy

 

 

System przeciwlotniczy S-300 już od niemal 30 lat funkcjonuje w społecznej świadomości i stopniowo staje się symbolem rozpoznawalnym niemal tak, jak karabinek Kałasznikowa. Dzieje się tak, ponieważ wiele krajów obawiających się hegemonii, bądź nawet agresji Stanów Zjednoczonych, chce posiadać tę broń. Popularność S-300 podtrzymuje, o dziwo, także rząd USA, który gwałtownie protestuje na wieść o każdej planowanej jego sprzedaży. Równocześnie przez cały ten czas system nie został użyty bojowo, co jest swoistym ewenementem. Porównywany często z S-300 amerykański Patriot wprawdzie także nie miał okazji popisać się efektywnością w zwalczaniu zmasowanych ataków powietrznych, ale użyto go podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej do przechwytywania irackich pocisków balistycznych oraz manewrujących. Niemniej jednak większość starszych radzieckich systemów i zestawów przeciwlotniczych została użyta bojowo, część z nich bardzo intensywnie, a doświadczenia zdobyte przy tej okazji uwzględniono przy projektowaniu S-300.



 


Początki S-300 sięgają drugiej połowy lat 60. ub. wieku, kiedy radziecki przemysł obronny rozwijał się dynamicznie i coraz łatwiej było realizować w praktyce ambitne projekty konstruktorów. W grudniu 1966 r. ciało doradcze radzieckiego rządu – Komisja Wojskowo-Przemysłowa (WPK, Wojenno-promyszlennaja komisija) – na wniosek NPO Strieła, po konsultacjach z dowództwem Wojsk Obrony Powietrznej (PWO), zaproponowała opracowanie następcy sprawdzonego w bojach zestawu SA-75/SA-75M Dwina/S-75M Wołchow. Nazwa NPO Strieła pojawiła się w tym samym roku – nazwano tak dotychczasowe KB-1 – ogromne biuro konstrukcyjne, utworzone w 1950 r., m.in. w celu skonstruowania systemu obrony powietrznej Moskwy S-25 Bierkut, a później zajmujące się opracowywaniem kolejnych rakietowych systemów obrony przeciwlotniczej.

Nowa broń, oznaczona początkowo S-500, miała spełnić szereg wymagań, większość o charakterze ewolucyjnym. Większy, bo wynoszący aż 100 km, miał być zasięg, możliwe miało się stać zwalczanie także celów niskolecących (od wysokości 25 m), do czego S-75M nadawał się tak słabo, że trzeba go było uzupełnić zestawem S-125 Newa, przeznaczonym głównie do zwalczania celów lecących na małych i bardzo małych wysokościach. Postawiono także wymóg wielokanałowości, czyli równoczesnego zwalczania wielu celów przez jedną baterię/dywizjon. To też nie było novum, ponieważ już S-25 był wielokanałowy, ale osiągnięto to za cenę rozbudowy jego wyposażenia i, wynikającego z tego, jego stacjonarnego charakteru. Pojawił się także pomysł, aby stworzyć system wspólny dla wojsk obrony powietrznej, marynarki wojennej i wojsk lądowych – przemianowano go na S-500U (zunifikowany). I to nie było w praktyce nowością – np. w całej historii ZSRR tylko jeden rakietowy system przeciwlotniczy powstał wyłącznie dla aplikacji okrętowych, pozostałe były adaptacjami lądowych, a wojska lądowe przez wiele lat używały odmian zestawów S-75 i S-125 w jednostkach przeciwlotniczych szczebla armijnego i frontowego. Nieoczekiwanie już na etapie uzgadniania wymagań pojawiły się poważne rozbieżności. O ile WMF i PWO szybko uzgodniły punkt widzenia, to wojska lądowe obstawały przy zapewnieniu nowemu systemowi możliwości przechwytywania pocisków balistycznych krótkiego zasięgu oraz wysokiej manewrowości w terenie, co z czasem okazało się wymaganiami jak najbardziej dalekowzrocznymi. Ostatecznie, wobec niemożności uzgodnienia wymagań, zamówienie podzielono – system dla wojsk lądowych konstruował Antiej, a dla PWO – Ałmaz (kolejna nazwa KB-1, używana od 1971 r.), a dla WMF – Altair. Zachowano przy tym wspólną nazwę S-300, odpowiednio z sufiksami W, P i F. Pociski dla S-300W miały powstać w KB Nowator, a zunifikowane dla odmian P i F w KB Fakieł. Nieoczekiwanie ten podział zadań doprowadził do cichej konkurencji między biurami, co znacząco wpłynęło na losy ich opracowań, głównie na historię S-300P.

Dobór komponentów
Oficjalne postanowienie KC KPZR i Rady Ministrów o „stworzeniu zunifikowanego systemu S-300” zostało podpisane 27 maja 1969 r., choć prace nad jego poszczególnymi komponentami już wtedy trwały. Przewidziano włączenie do opracowywania podzespołów i komponentów systemu wielu firm dysponujących doświadczeniem i przodującymi w ZSRR technologiami. Uznano przy tym rozsądnie, że dla osiągnięcia założonych parametrów konieczna będzie rezygnacja z wykorzystania stosowanych dotąd podzespołów elektronicznych i zastąpienie ich najnowszymi dostępnymi – układami scalonymi. Zaczynał je dopiero produkować zakład w podmoskiewskim Zielenogradzie, który wyłącznie w celu zaspokojenia potrzeb produkcji S-300 znacząco rozbudowano. Ponieważ postanowiono, że „sercem” każdej baterii będzie wielofunkcyjna stacja radiolokacyjna z anteną ścianową złożoną z sieci przekaźników fazowych, pojawiła się potrzeba rozpoczęcia produkcji ogromnych ilości indywidualnie sterowanych elementów ferrytowych – każda antena miała ich mieć 16 000, a planowano (i z czasem osiągnięto) roczną produkcję 50 baterii, a więc i 50 radarów, co oznaczało potrzebę wyprodukowania 800 000 pełnowartościowych ferrytów i odpowiedniej liczby modułów zapasowych rocznie. Radiolokator śledzenia i naprowadzania, nazwany RPN i oznaczony 5N63, opracowywano w NPO Strieła. Ponieważ szybko okazało się, że RPN w pofałdowanym lub zalesionym terenie ma trudności z odpowiednio wczesnym wykrywaniem celów niskolecących, do systemu dodano specjalny radiolokator NWO (niskowysotnyj obozriewatiel – obserwator małych wysokości), czyli stację 5N66, z anteną montowaną na składanym maszcie 40W6. Stację skonstruowano w NPO Utios pod kierunkiem L. Szulmana, a produkcję uruchomiono w Lianozowskich Zakładach Elektromechanicznych. W skład kompletu wchodziły: kontener F5 z anteną, kontener aparatury F-52, wysokoprężny agregat prądotwórczy 5I57 i transformator 5I58. Naczepę 5T58 z masztem holował ciągnik MAZ-537, pozostałe komponenty na naczepach – Krazy-250. Radiolinie łączące komponenty systemu powstawały w NII Łączności w Woroneżu pod kierunkiem W. Borisowa. Po rozmieszczeniu pierwszych jednostek w zalesionym i pofałdowanym terenie okazało się, że niezbędne są dodatkowe maszty dla anten radiolinii – skonstruowano je jako automatycznie unoszone teleskopowe konstrukcje kratownicowe AMU-FL-95, zamontowane na samochodach ZIŁ-131N i nazwane Sosna. Okazały się tak udane, że zastosowano je później i w innych systemach łączności.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 1/2011

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter