Samobójstwo czy samopoświęcenie? Wrześniowe działania Frontu Stalingradzkiego w 1942 roku

Samobójstwo czy samopoświęcenie? Wrześniowe działania Frontu Stalingradzkiego w 1942 roku

Robert Michulec

Końcowe dni sierpnia 1942 roku przekonały ostatecznie poszczególne szczeble dowodzenia RKKA o beznadziejności walk na Donie w celu jego utrzymania po udanym sforsowaniu przez 6. Armię tydzień wcześniej. Zakotwiczenie XIV KPanc nad Wołgą na północnych obrzeżach Stalingradu całkowicie zmieniało sytuację operacyjną w całym rejonie bitwy stalingradzkiej, faktycznie czyniąc zadanie odwrócenia sytuacji na Donie całkowicie bezużytecznym. Zarówno pod Stalingradem, jak i w Moskwie zapadały wówczas szybkie decyzje o dostosowaniu się do Niemców i przesunięciu środka ciężkości walk bardziej na wschód od Donu, adekwatnie do postępów XIV KPanc na północnych obrzeżach Stalingradu. W celu zakorkowania wyrwy i zniszczenia niemieckiego włamania w rejon na północny zachód od miasta zaczęto słać i koncentrować pokaźne siły z rezerw Stawki, dyslokowanych głównie dookoła Moskwy, na południe i na wschód od niej. Sowieci uważali, że nie można czekać, i wszystkie spływające wojska z marszu rzucali do niezorganizowanych ataków na nieprzyjaciela. Chcąc nadać im jakieś wspólne ukierunkowanie, kilku dywizjom, brygadom i korpusom pancernym narzucono odgórne improwizowane dowództwo w postaci tzw. grupy Kowalenki, której nazwa pochodziła od dowódcy – gen. K. Kowalenki. Wojska te zostały zdziesiątkowane i odrzucone przez Niemców na pozycje przekształcone przez Niemców w trwałą linię frontu na następne miesiące, do 31 sierpnia włącznie. Mimo że kilka dywizji piechoty i korpusów pancernych Kowalenki walczyło w beznadziejnych, chaotycznych zmaganiach tylko przez niecały tydzień, siły te zostały tak przetrzebione przez Niemców, że stały się niezdolne do podtrzymywania dalszych skutecznych działań. Mimo to i tak wykonywały rozkazy do ciągłych ataków w celu wykrwawiania nieprzyjaciela przed właśnie przygotowywanym natarciem całkiem nowego związku ze świeżymi siłami. Stawka postanowiła bowiem przeprowadzić całkiem nową akcję, której celem byłoby odtworzenie korzystnej sytuacji poprzez przebicie się do Stalingradu i jednoczesne odcięcie XIV Korpusu Pancernego. W tym celu wciąż wysyłano pod Stalingrad ogromne siły, które chciano rozdysponować pomiędzy 2-3 nowo tworzone tam armie. Dowództwo RKKA postawiło na najprostsze rozwiązania, przez co główna koncentracja świeżych sił do wyznaczonego zadania miała miejsce na najwęższym odcinku korytarza XIV KPanc, aby w czołowym natarciu, przeprowadzonym siłowo, przebić się do miasta. Oznaczało to brak zaskoczenia i konieczność bicia głową w mur.

Linia frontu na północ od Stalingradu, ogólnie mówiąc – między wsią Kotłubań na zachodzie a Wołgą na wschodzie – była właściwie nieobsadzona, i to przez obie strony. Niemcy początkowo zajmowali jedynie główne punkty terenowe w zasięgu własnych sił, gwarantujące im dominowanie nad okolicą. Sowieci nawet nie bardzo mogli pod nie podejść, aby nie ujawnić wszystkich swoich jednostek w zasięgu ognia piechoty i nie wprowadzić stanowisk wojsk pod ciągły ostrzał nieprzyjaciela. Schodzące tam liczne sowieckie jednostki częściowo znajdowały się bez zwierzchniego nadzoru, ustalonej linii frontu i rozbudowanych pozycji własnych w głąb. Gromadzone siły naprędce oddawano do dyspozycji wyznaczonych generałów, którzy mieli koordynować działania dywizji, brygad i korpusów znajdujących się w jednym rejonie, aby poszczególne jednostki nie działały na własną rękę, w oderwaniu od innych.

Struktury nowego zgrupowania miano tak naprawdę dopiero utworzyć, i to pomimo ciągłego wytracania na bieżąco napływających sił. Chciano je tam zorganizować w oparciu o sztaby świeżo nadchodzących dwóch armii – 24. i 66. – a także 1. Armii Gwardii, już walczącej nad Donem. Znajdując się na miejscu, związek gwardyjski mógł wejść do akcji jako pierwszy i przez to odegrać najważniejszą rolę. Pomocna w tym była sprytna inicjatywa Stawki, która zadecydowała o przeniesieniu do kontrnatarcia jedynie sztabu armii gwardii z pewną liczbą służb i jednostek, podczas gdy główna część jego sił, mocno przerzedzona, miała pozostać na miejscu dotychczasowych walk, zmieniając jedynie dowództwo zwierzchnie (21. Armia).

Dowódcą najbardziej obciążonej gwardyjskiej armii był gen. Kiryłł Moskalenko, który zasłużył się już jako jej dowódca (uprzednio 1. APanc) w walkach w zakolu Donu. Po dyslokacji 31 sierpnia 1942 roku swojej kwatery głównej w nowym miejscu dyslokacji pod Łoznoje gen. Moskalenko zaczął z miejsca przejmować kontrolę nad oddawanymi mu jednostkami i oddziałami, a także obsadzać linię frontu. Sztab armii na nowe miejsce walk przyprowadził ze sobą tylko dwie dywizje piechoty (38. i 41. Dywizję Gwardii), ponieważ w nowym miejscu dyslokacji, nieopodal Wołgi, rozstawiano dla niego już pięć kolejnych dywizji piechoty (24., 64., 84., 116., 315.; ta ostatnia w sile jedynie dwóch pułków piechoty), a także trzy korpusy pancerne – 4., 7. i 16. Armię wzmocniono potężną artylerią, która jednak miała problemy z dotarciem do rejonu walk. Wyznaczono jej osiem pułków artylerii polowej i aż 19 dywizjonów (lub dywizjonów i pułków – dane sprzeczne) Katiusz.

Zadanie postawione gwardyjskiej armii i następnie jej sąsiadom, działającym między rzeczką Gracz a Wołgą, zakładało frontalne przebicie się do 62. Armii. Zadanie było postawione mocno na wyrost i przez to w praktyce niemożliwe do zrealizowania, nawet pomimo tego, że obrona niemiecka była płytka, pozbawiona rezerw, czego Sowieci mieli świadomość. Na pierwsze dni września 1942 roku rozpoznanie Frontu Stalingradzkiego ustaliło, że naprzeciw 1. AGw i 62. Armii stały 16. i 22. DPanc, a także 3. i 60. Inf.(mot.)Div. wsparte pułkiem artylerii rakietowej, pułkiem artylerii ciężkiej; siły te dysponowały zaledwie 110-120 czołgami. Dla porównania warto odnotować, że na 1 września Front Stalingradzki dysponował 748 czołgami, w tym 430 sprawnymi, a w jego szeregach znajdowało się 332 385 ludzi, w tym ok. 150 tys. w rejonie natarcia (siły 1. AGw, 24. i części 4. APanc). Front miał także 1237 dział artylerii polowej, 887 dział ppanc., 164 dział plot. i aż 5576 moździerzy (sic), z których jednak część wciąż jeszcze znajdowała się w drodze na front. Nie ulega wątpliwości, że generalicja na froncie zdawała sobie z tego wszystkiego sprawę, tak jak i z beznadziejnej sytuacji, w jakiej znalazły się wojska sowieckie w rejonie Stalingradu. Sam gen. Moskalenko, który w tamtych dniach, jak się wydaje, był co najmniej nadmiernie optymistyczny i entuzjastyczny, po wojnie wspominał jedynie enigmatycznie: Uderzenie to trzeba było wykonać za wszelką cenę, im prędzej, tym lepiej, ponieważ w owych dniach stanowiło to żywotną konieczność, bez której upadek Stalingradu stałby się nieunikniony. Jego armia, mająca odgrywać rolę taranu, liczyła 75 109 ludzi z 1846 kaeamami (nie licząc przeciwlotniczych), 8925 koni i 2454 samochodów, 307 dział artylerii polowej, 143 działa ppanc. i 49 dział plot., które nie dotarły na miejsce w momencie rozpoczęcia natarcia. Siłę uderzeniową armii stanowiło 279 czołgów i 27 samochodów pancernych w przydzielonych jednostkach pancernych.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 3/2018

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter