Samochodem po Marsie


Waldemar Zwierzchlejski


 

 

 

 

Samochodem po Marsie

 

 

 

Nocą z 5 na 6 sierpnia oczy wszystkich kontrolerów misji w Pasadenie były wpatrzone w ekrany monitorów, a ich kciuki zaciśnięte. Już nic więcej nie dało się zrobić – MSL nieuchronnie zbliżał się do Marsa i nowatorski system lądowniczy Skycrane miał za chwilę osadzić na jego powierzchni samobieżny pojazd badawczy Curiosity, bądź rozbić się, niwecząc misję wartą dwa i pół miliarda dolarów, a być może nawet cały amerykański program badań Marsa.

1

 

Na szczęście dokładnie o godzinie 5:31:45,4 GMT napłynęła przetransmitowana przez orbiter Mars Odyssey informacja, że przed niespełna czternastoma minutami (tyle czasu zajęła droga sygnału z Czerwonej Planety do oddalonej o ćwierć miliarda kilometrów od Ziemi) lądowanie zakończyło się pełnym sukcesem.

 

Krótka historia lądowań – ZSRR
Z uwagi na charakter orbit Ziemi i Marsa, okna startowe, czyli okresy, kiedy można najmniejszym kosztem energetycznym dotrzeć na Czerwoną Planetę, wypadają co niewiele ponad dwa lata i trwają, w zależności od aktualnego położenia Marsa na swej spłaszczonej orbicie, mniej więcej sześć do ośmiu tygodni. Beznapędowy lot międzyplanetarny pomiędzy Ziemią a Marsem zajmuje od pięciu do jedenastu miesięcy.

Pierwszą próbę umieszczenia na powierzchni Marsa lądownika i uzyskania fotografii powierzchni planety podjął Związek Radziecki w listopadzie 1962 roku. Niedoszła sonda weszła co prawda na okołoziemską orbitę parkingową, jednak odlot z niej na trajektorię międzyplanetarną nie powiódł się, gdyż zawiódł czwarty stopień rakiety nośnej Mołnia.

Na kolejną próbę musieliśmy czekać blisko dziesięć lat. Przez ten czas trzy amerykańskie Marinery przekazały wykonane z trajektorii przelotowej zdjęcia wycinków powierzchni oraz zmierzyły podstawowe parametry fizyczne i chemiczne atmosfery.

W maju 1971 roku czterostopniowe wersje rakiet Proton wysłały w kierunku Marsa dwie identyczne sondy kosmiczne Mars-2 i -3. Obie składały się z części orbitalnej, mającej fotografować powierzchnię oraz transmitować na Ziemię sygnał z lądowników. Każdy z nich wyposażony został, oprócz dwóch kamer panoramicznych, w spektrometr masowy do analizy składu atmosfery, czujniki temperatury, ciśnienia i siły wiatru oraz miniaturowy pojazd kroczący połączony z lądownikiem 15-metrowym kablem. Pojazd o kryptonimie PROP-M zawierał urządzenia do badania fizycznomechanicznych właściwości gruntu.

Pierwsza misja zakończyła się fiaskiem – 27 listopada wskutek błędu komputera nawigacyjnego lądownik pierwszej sondy wszedł w marsjańską atmosferę pod zbyt ostrym kątem i hamowanie za pomocą systemu spadochronowego okazało się niewystarczające – kapsuła uległa rozbiciu o powierzchnię Marsa.

2 grudnia lądownik Marsa-3, jako pierwszy aparat wysłany z Ziemi, dokonał miękkiego lądowania w rejonie o współrzędnych 45°S 158°W. Wkrótce kamery lądownika rozpoczęły fotografowanie panoramy, jednak sygnał urwał się po 20 sekundach i żadnych innych informacji z lądownika już nie uzyskano. Obraz przesłany z lądownika był nieczytelny, a późniejsze próby jego rekonstrukcji nie wniosły nic nowego – w jego skład wchodził jedynie szum. Prawdopodobną przyczyną awarii aparatury lądownika była szalejąca od września
potężna burza pyłowa, nie wyklucza się też uszkodzeń mechanicznych przy lądowaniu lub wyładowań elektrostatycznych na antenie nadawczej.

Kolejne dwie próby lądowania Związek Radziecki podjął w następnym oknie startowym w 1973 roku. Ich efekt był jeszcze bardziej skromny. Lądownik Marsa-6 przestał działać tuż przed osiągnięciem powierzchni 12 marca 1974 roku, zdążył jedynie przesłać cześć danych o atmosferze, uzyskanych podczas opadania, w lądowniku Marsa-7 zaś nie włączył się silnik i nawet nie trafił on w planetę. Na tym ZSRR niechlubnie zakończył próby badań Marsa z jego powierzchni.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 9/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter