Sd.Kfz.254

 


Hubert Michalski


 

 

 

Niemiec z austriackim rodowodem,


czyli mittlere gep. Beobachtungskraftwagen

 

(Sd.Kfz.254)

 

 

Niewiele pojazdów z okresu II wojny światowej może pochwalić się tak oryginalną konstrukcją, jak powstały w 1936 roku w Austrii Saurer RR7. Ten zaprojektowany w układzie kołowo-gąsienicowym pojazd, wskutek aneksji tego państwa przez III Rzeszę w marcu 1938 roku, nie zdążył wejść na uzbrojenie jego macierzystej armii, lecz w okresie późniejszym – pod nazwą Sd.Kfz.254 – znalazł się na wyposażeniu Wehrmachtu.

 



Pod koniec lat 20. XX wieku utalentowany niemiecki konstruktor, inż. Heinrich Ernst Kniepkamp, zaczął zastanawiać się nad sposobem poprawy charakterystyk terenowych samochodów ciężarowych i kołowych ciągników artyleryjskich znajdujących się na wyposażeniu Reichswehry, które z uwagi na zastosowaną trakcję nie były w stanie swobodnie poruszać się w bezdrożnym i trudnym terenie. Niemiecki inżynier długo deliberował nad skutecznym sposobem rozwiązania tego problemu, a szansę dającą nadzieję na jego zażeganie upatrzył w połączeniu układu gąsienicowego z układem kołowym. Jego pomysł (opatentowany 30 sierpnia 1929 roku) okazał się na tyle rewolucyjny, że zainteresowanie nim wyraziła firma Krauss-Maffei z Monachium, która pod koniec 1930 roku zaprojektowała według tego zamysłu (i pod kierownictwem Kniepkampa) kołowo-gąsienicowy ciągnik artyleryjski ZM-10. Na pierwszy rzut oka, wyglądem zewnętrznym pojazd ten przypominał masywny samochód ciężarowy, lecz tym, co odróżniło go od takowych były dodatkowe, pojedyncze wózki jezdne składające się z trzech kół (dwóch mniejszych oraz jednego większego) i znajdujące się przed głównymi, tylnymi kołami napędowymi. Jaka była funkcja tych wózków? Otóż, gdy pojazd poruszał się po twardej, bitej nawierzchni lub drodze asfaltowej, wózki te były unoszone na wysokości ok. 1 wysokości tylnych kół, dzięki czemu ciągnik jechał tylko na własnych kołach i był w stanie pokonywać znaczne odległości z wielką prędkością. W sytuacji jednak, gdy pojazd poruszał się po podmokłym lub usianym licznymi wzniesieniami bądź innymi przeszkodami naturalnymi terenie – załoga wozu miała możliwość opuszczenia wózków do poziomu kół napędowych a następnie połączenia ich ze sobą przewożonymi na burtach gąsienicami, dzięki czemu jego właściwości trakcyjne ulegały zdecydowanej poprawie. Pierwsze próby poligonowe przeprowadzone z udziałem ZW-10 wypadły pomyślnie. W dużym ogniu krytyki znalazł się jednak proces związany z nakładaniem gąsienic na wózki i koła jezdne, ponieważ aby je poprawnie usadowić, trzeba było zatrzymać ciągnik, a to sprawiało, że stawał się on znakomitym celem dla żołnierzy nieprzyjaciela. Mankament ten – w zasadzie bez większego powodzenia - próbowano wyeliminować w wyprodukowanym w liczbie 24 sztuk ciągniku MSZ-201 (ciągnik ten był wersją rozwojową ZM-10), którego jeden egzemplarz sprzedano do Austrii.

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 5/2011

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter