Sd. Kfz. 265 - Pierwszy czołg dowodzenia Wehrmachtu

 


Mariusz Skotnicki


 

 

Sd. Kfz. 265

 

Pierwszy czołg dowodzenia Wehrmachtu

 

W drugiej połowie lat trzydziestych jednym z podstawowych typów wozów bojowych w niemieckich wojskach pancernych był czołg lekki Pz.Kpfw. I, produkowany w dwóch wersjach Ausf. A i Ausf. B. Uzbrojony tylko w 2 karabiny maszynowe, o słabym opancerzeniu, został skonstruowany głównie jako stosunkowo tani sprzęt szkolny, umożliwiający szybkie sformowanie i wyszkolenie pierwszych dywizji pancernych Wehrmachtu. Czołgi tego typu wykorzystano także, zarówno przed II wojną światowej, jak i w jej pierwszych latach, do zbudowania szeregu specjalnych pojazdów pancernych. Były wśród nich m.in.: niszczyciele czołgów 4,7 cm Pak(t) auf Pz.Kpfw. I Ausf. B oraz działa samobieżne 15 cm sIG 33 Sfl auf Pz.Kpfw. I Ausf. B, przeciwlotnicze działa samobieżne 2 cm Flak 38 Sfl auf Pz.Kpfw. I Ausf. A, pojazdy amunicyjne Munitionsschlepper I, czołgi – nosiciele ładunków wybuchowych Ladungsleger I, wozy pogotowia technicznego Instandsetzugkraftwagen I i pojazdy szkolne Fahrschulpanzer I. W latach 1935-38 przemysł III Rzeszy dostarczył Wehrmachtowi także blisko 200 wozów dowodzenia Kleiner Panzerbefehlswagen, które miały ułatwić łączność pomiędzy pododdziałami czołgów i tym samym umożliwić skuteczniejsze dowodzenie nimi na polu walki.
 
 
 
 

Specjalne czołgi dowodzenia skonstruowano w Niemczech w odpowiedzi na stale ponawiane postulaty oficerów Panzerwaffe, podkreślających ogromne znaczenie utrzymania w czasie walki łączności pomiędzy poszczególnych pododdziałami. Początkowo w czołgach Pz.Kpfw. I Ausf. A nie było jakiegokolwiek sprzętu radiowego, ich załogi mogły posługiwać się tylko chorągiewkami sygnalizacyjnymi i rakietnicami. Nie pozwalało to na sprawne dowodzenie formacjami czołgów, szczególnie gdy działały one w zróżnicowanym terenie i w rozproszeniu.

Jak niełatwe było dowodzenie czołgami lekkimi Pz.Kpfw. I może świadczyć powojenna relacja płk. Albrechta von Boxberga (w drugiej połowie lat 30. podporucznika w Panzer-Regiment 3): „Jednym z największych problemów było to, że rozkazywano nam działać z zamkniętymi włazami wieży, co utrudniało obserwację przez dowódcę, mogącego spoglądać jedynie przez szczelinę obserwacyjną. Dowódca mógł liczyć tylko na pomoc kierowcy, który dysponował otworami obserwacyjnymi w kadłubie lub, wbrew zasadom, pozostawiać otwarty właz w wieży. We wczesnych latach, 1935-37, do dowodzenia i kierowania używaliśmy sygnałów wzrokowych; każdy czołg miał przydzielonych 6 chorągiewek [sygnalizacyjnych]. Musiały być one trzymane w różnych pozycjach na zewnątrz wieży, tak by dowódcy innych czołgów w oddziale lub pododdziale wiedzieli, co muszą dalej robić. System znaków był ważną częścią szkolenia załóg czołgów. W walce właz w wieży był zawsze otwarty, przez co zwiększało się ryzyko urazów lub ran głowy, które trzeba było jednak podjąć, aby móc widzieć co się dzieje wokół. Pamiętam wielkie ćwiczenia w 1936 r., odbywające się na poligonie w pobliżu Munster w Lüneburgerheide. Otrzymałem zadanie pełnienia roli rozjemcy. Miałem samochód, który ułatwiał mi obserwowanie ataku czołgów i batalionu zmotoryzowanej piechoty. Rozkazano jechać z zamkniętymi włazami wież, tak by uczynić ćwiczenia jak najbardziej realistycznymi. Pierwsze sygnały chorągiewkami przekazywane przez dowódców plutonów i kompanii były potwierdzane i wykonywane właściwie. Lecz gdy przystąpiono do bitwy, jakiekolwiek pozory kontroli utracono, czołgi jechały wszędzie wszędzie, we wszystkich kierunkach. Wiele z nich zakończyło marsz dopiero, gdy ugrzęzło.”

Doświadczenia z ćwiczeń i powstające na ich podstawie raporty sprawiły, że w czołgach Ausf. A rozpoczęto w końcu instalowanie odbiorników krótkofalowych Fu.Ger. 2, a w zmodyfikowanej wersji Pz.Kpfw. I – Ausf. B nawet radiostacji Fu.Ger. 5 o mocy 10 W, częstotliwościach pracy w zakresie 27,2-33,3 MHz i zasięgu do 6 km przy nadawaniu kluczem oraz 4 km fonią w czasie postoju bądź odpowiednio 4 i 2 km w czasie jazdy. Ta ostatnia wartość była jednak w przypadku Pz.Kpfw. I czysto teoretyczna. Radiostacja była montowana z przodu przedziału bojowego i obsługiwał ją kierowcamechanik. Oczywiście nie był w stanie robić tego sprawnie podczas jazdy!Według niektórych publikacji, w 1935 r. w kilku „jedynkach” próbnie zamontowano radiostacje dalekiego zasięgu. Anteny ramowe przymocowano do tylnej części kadłuba, dzięki czemu nie utrudniały one obrotu wieżyczki (w której pozostawiono tylko 1 kaem). Funkcję radiotelegrafisty powierzono tym razem dowódcy czołgu. I to rozwiązanie okazało się mało szczęśliwe, w czasie walki miał on do wyboru albo ostrzeliwanie wroga z broni pokładowej albo obsługiwanie radiostacji. Rozwiązaniem problemu mogło być tylko skonstruowanie nowego, specjalnego czołgu dowodzenia z trzyosobową załogą, składającą się z dowódcy, kierowcy i dodatkowo z radiotelegrafisty.


Pełna wersja artykułu w kwartalniku Poligon 4/2008


 

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter