Shenzhou-9
Waldemar Zwierzchlejski
Shenzhou-9
– pierwsza Chinka w kosmosie
Dotychczasowy przebieg chińskich załogowych lotów kosmicznych był opisywany na łamach „Lotnictwa” dwukrotnie. Po raz pierwszy w 2005 roku (nr 12, „Chińska astronautyka załogowa”), a po raz drugi w 2008 (nr 11, „Lot Shenzhou-7 – EVA po chińsku”). W artykułach tych opisano historię powstania i pierwsze loty statków serii Shenzhou wykonane z załogą, a także przedstawiono planowane kierunki rozwoju.
Jak to często bywa, z upływem czasu i zwiększeniem bagażu doświadczeń, plany te ulegały daleko idącym zmianom. Niniejszy artykuł, opisujący m.in. lot statku Shenzhou-9, zawiera też aktualny opis tego, co w chińskiej astronautyce załogowej będzie realizowane w ciągu najbliższych kilku lat, a także w czasie nieco późniejszym.
Podsumowanie dotychczasowych misji i planów Przypomnijmy, że po czterech lotach bezzałogowych (Shenzhou-1 do Shenzhou-4), wykonanych w latach 1999-2003, przyszła kolej na loty załogowe. Pierwszy (SZ-5) zrealizowano w październiku 2003 roku, a Yang Liwei został pierwszym Chińczykiem, który przez blisko dobę przebywał na orbicie. Dwa lata później Fei Junlong i Nie Haisheng spędzili w kosmosie prawie pięć dni na pokładzie SZ-6. Na kolejny lot musieliśmy czekać aż trzy lata, gdyż SZ-7 wystartował dopiero we wrześniu 2008 roku. Jego trzyosobowa załoga (Zhai Zhigang, Liu Boming i Jing Haipeng) pozostawała na orbicie zaledwie trzy dni, jednak podczas tego lotu po raz pierwszy w Chinach wykonano wyjście na zewnątrz statku kosmicznego (EVA). Te trzy loty służyły dotarciu zarówno samej konstrukcji statku kosmicznego, jak też weryfikacji efektów szkolenia ich załóg. Ponieważ otwartość Chińczyków w tej kwestii była zaskakująco wysoka, można było śmiało stwierdzić, że jak dotąd, program Shenzhou był realizowany pomyślnie.
Owszem, pozostało kilka niedomówień – pierwszy taikonauta prawdopodobnie odniósł drobne skaleczenie twarzy podczas lądowania (potwierdza to opóźnienie opuszczenia przez niego lądownika oraz nienaturalna bladość oblicza, będąca efektem nałożenia pudru w celu jego zakamuflowania). Podczas lądowania drugiego statku (bezzałogowego SZ-2 w styczniu 2001 roku) prawdopodobnie doszło do nieudanego, a przynajmniej twardego lądowania (tylko z niego nie upubliczniono żadnych zdjęć, z pozostałych zawsze była obszerna fotorelacja). Lot SZ-7 został opóźniony o około rok, gdyż wiele problemów spowodowało skonstruowanie prawidłowo funkcjonującego skafandra FeiTian do wyjścia w kosmos, choć był on wzorowany na rosyjskim Orłanie (zresztą sam Shenzhou jest, jak wiadomo, nieco powiększoną wersją rosyjskiego Sojuza, najbardziej zbliżoną do jego wstępnego projektu, znanego pod nazwą Siewier). Biorąc jednak pod uwagę zakres realizowanych zadań, były to jedynie niewiele znaczące epizody.
Inaczej sprawa się miała z planami, dotyczącymi przyszłości – te przedstawiano dosyć mgliście, w dodatku we wzajemnie się wykluczających wersjach (w tym zupełnie nierealnych, mówiących o locie Chińczyków na Księżyc w 2015 roku, czy też 2020), za co zapewne była odpowiedzialna wspomniana wcześniej ich zmiana. Tuż po locie Yang Liweia mówiono, że kolejnym krokiem będzie kilkudniowy lot dwuosobowej załogi (ten rzeczywiście został zrealizowany), po którym miałoby dojść do wystrzelenia stacji kosmicznej mniej więcej wielkości i masy radzieckich Salutów (około 20 ton), co jednak wymagałoby uprzedniego zbudowania rakiety, zdolnej ją wynieść na orbitę. Harmonogram jej budowy został jednak opóźniony o kilka lat (obecnie pierwszy start Chang Zheng-5 zakładany jest na przełomie 2013 i 2014 roku) i po locie SZ-6 zaczęto rozważać inną koncepcję.
Według niej miało dojść do startów i połączenia dwóch zmodyfikowanych bezzałogowych Shenzhou, z których jeden pozostawiłby przyłączony do drugiego przedział orbitalny. Do tak powstałej konstrukcji, którą jedynie z dużą dozą dobrej woli można by nazwać stacją, czy choćby ministacją kosmiczną, miał się następnie przyłączyć kolejny, tym razem już pilotowany statek. W iście spartańskich warunkach jego załoga mogłaby spędzić we wnętrzu tego obiektu kilka, najwyżej kilkanaście dni, raczej jedynie ucząc się życia w nieważkości, czy testując systemy podtrzymywania warunków egzystencji człowieka, niźli realizując jakiekolwiek eksperymenty naukowe. Dopiero później na arenę wszedłby „Chiński Salut”. Jednak mijały kolejne miesiące, a o przygotowaniach do takiego przedsięwzięcia było cicho. Z czasem wiadomości o nim przestały się pojawiać w ogóle, zostały wyparte przez te, które dotyczyły przygotowań do lotu Shenzhou-7. Po jego zakończeniu została opublikowana oficjalna informacja, dotycząca dalszych planów Chin w załogowym podboju kosmosu.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 8/2012