Sierpniowa klęska

 


Wojciech Holicki


 

 

 

 

Sierpniowa klęska

 

 

 


Początek wojny z Niemcami mocno rozczarowywał dowódców sił Royal Navy bazujących w Harwich. Zaprzyjaźnieni 41-letni kmdr Roger J. B. Keyes i starszy od niego o trzy lata komodor Reginald Y. Tyrwhitt byli oficerami, których kariery rozwijały się doskonale. Pierwszemu z nich od 1912 roku podlegały wszystkie okręty podwodne, bazujące w portach na wschodnim wybrzeżu Wielkiej Brytanii, a bezpośrednio pod jego komendą znajdowała się miejscowa flotylla, złożona z najnowszych jednostek typu D i E, a także dwa niszczyciele, Lurcher i Firedrake. Drugi dowodził lekkimi jednostkami tworzącymi Harwich Force i bardzo doskwierał mu fakt, że wbrew oczekiwaniom pierwsze dni wojny nie przyniosły okazji do „prawdziwej” walki. Po trzech tygodniach jego narzekań, Keyes postanowił przedstawić Admiralicji plan operacji zaczepnej wymierzonej przeciwko kajzerowskim okrętom pełniącym służbę dozorową w Zatoce Helgolandzkiej.



 

 


Nad akwenem tym leżały największe bazy floty przeciwnika, Wilhelmshaven i Cuxhaven,  natomiast w jego centrum, na ufortyfikowanej wyspie Helgoland, znajdował się nieduży port, z którego mogły korzystać lekkie okręty. Za bezpieczeństwo wybrzeża od 1 sierpnia odpowiadał kadm. Franz von Hipper, dowódca sił rozpoznawczych niemieckiej floty, któremu podlegały krążowniki, wszystkie flotylle torpedowców, okręty podwodne, dywizjony trałowców, pięć samolotów stacjonujących na Helgolandzie oraz sterowiec L 3. Ponieważ zatoka nie została zaminowana (ograniczałoby to swobodę manewrów Hochseeflotte, mającej walczyć z zakładaną bliską blokadą Royal Navy), postawione mu zadanie nie było łatwe. Ostatecznie von Hipper postanowił rozmieścić siły dozoru w trzech wygiętych łukiem z południowego zachodu na północny wschód liniach, ze stojącym u ujścia Łaby latarniowcem Elbe I jako punktem wyjściowym. Na pierwszym łuku, w odległości 35 mil od niego, dozorowały torpedowce, rozstawione co kilkanaście mil (przeciętnie dziewięć jednostek). Na środkowym, 6 Mm bliżej latarniowca, pełniły dozór okręty podwodne, a na łuku wewnętrznym w tej samej odległości krążyły małe okręty patrolowe (były to torpedowce z przełomu lat 80. i 90. XIX w., pozbawione rur torpedowych i wyposażone w sprzęt do trałowania). Na skrzydłach wewnętrznego łuku, w gotowości do udzielenia wsparcia mniejszym okrętom, pozostawały krążowniki lekkie (dwa do czterech okrętów). Po krótkim czasie von Hipper musiał zrezygnować z wykorzystywania okrętów podwodnych, stąd torpedowce zewnętrznego kordonu patrolowały wody między liniami. W nocy na morzu pozostawał tylko wewnętrzny dozór, przed świtem „zewnętrzni” wracali na pozycje. Ponieważ Niemcy nie liczyli się z zagrożeniem ze strony cięższych jednostek Royal Navy, niemal wszystkie ich pancerniki i krążowniki liniowe cumowały w Wilhemshaven. Nie musiały się więc obawiać brytyjskich okrętów podwodnych, jednak by wyjść w morze musiały czekać do południa, bo dopiero wtedy przypływ pozwalał na pokonanie płycizny u wyjścia z zatoki Jade, nad którą leży ta baza.

 
 
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO Numer Specjalny 3

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter