Śmierć w gruzach. Katastrofa samolotu transportowego An-124 Rusłan w Irkucku
Marek Furtak
6 grudnia 1997 roku ciężki samolot transportowy Antonow An-124 należący do Sił Powietrznych Rosji tuż po starcie z portu lotniczego Irkuck-2 uległ rozbiciu na terenie zamieszkałym. Mimo że od tamtego wydarzenia minęło już ponad 20 lat, ciągle uchodzi ono za jedną z największych i najbardziej tragicznych w skutkach katastrof lotniczych w Rosji w ciągu ostatnich trzech dekad.
6 grudnia 1997 roku o godzinie 14.42 czasu lokalnego (IKT), 9.42 czasu moskiewskiego (MSK) samolot transportowy An-124 Rusłan kołował na pas startowy nr 14 portu lotniczego Irkuck-2 (Irkuck Zachodni), zlokalizowanego 11 km na północy zachód od miasta Irkuck, w bliskim sąsiedztwie zakładów lotniczych IAPO w Irkucku. Na jego pokładzie znajdowały się dwa nowe myśliwce Su-27 wyprodukowane na potrzeby sił zbrojnych Wietnamu. Celem lotu była baza lotnicza Cam Rahn (ICAO: VVCR) w prowicji Khánh Hòa Socjalistycznej Republiki Wietnamu. Ze względu na odległość Rusłan miał zaplanowane międzylądowanie we Władywostoku.
Temperatura wynosiła znacznie poniżej -20 stopni Celsjusza, ciśnienie 735 mm Hg, widoczność ok. 3000 metrów. Szacunkowa masa startowa samolotu wraz z ładunkiem to 350,5 t. Po sprawdzeniu wszystkich systemów i wykonaniu czynności przedstartowych załoga rozpędziła maszynę, która oderwała się od ziemi w punkcie obliczeniowym 600–700 metrów przed końcem drogi startowej. Niestety zaledwie trzy sekundy po oderwaniu się od pasa startowego na wysokości niespełna pięciu metrów silnik nr 3 niespodziewanie przerwał pracę w wyniku nagłego pompażu. Samolot kontynuował wznoszenie, lecz w wyniku nadmiernego wzrostu kąta natarcia maszyny (aż do wartości krytycznych), a następnie zaburzenia lub zamknięcia dopływu powietrza w kolejnych dwóch silnikach także doszło do pompażu. Silnik nr 2 przerwał pracę w szóstej sekundzie na wysokości 22 metrów, po kolejnych dwóch sekundach na wysokości 29 m zamilkł zaś silnik nr 1. W rezultacie na wysokości 66 metrów ciężki transportowiec przechylił się gwałtownie na prawe skrzydło i zaczął spadać. Piloci desperacko próbowali utrzymać kontrolę nad maszyną za pomocą jedynego działającego silnika. Mimo wysiłków załogi maszyna nabierała coraz większego przechyłu i ostatecznie spadła na zamieszkały teren na przemieściach Irkucka, zaledwie 1600 metrów od progu pasa startowego. Samolot uległ całkowitemu zniszczeniu. Zginęły wszystkie 23 osoby obecne na pokładzie: ośmiu członków załogi oraz 15 pasażerów, w tym personel techniczny i przedstawiciele zakładów lotniczych. Kolejnych 49 zabitych to osoby znajdujące się na ziemi, w tym czternaścioro dzieci. Wiele osób zostało rannych. Kilka okolicznych budynków, w tym czterokondygnacyjny blok mieszkalny nr 45 na ulicy Mira, uległo zniszczeniu bądź też poważnym uszkodzeniom. Ogon samolotu znacznie uszkodził sąsiedni blok nr 120 oraz znajdujące się w pobliżu zabudowania domu dziecka. Rozmiar zniszczeń dopełniony został również przez zapłon wielu ton paliwa lotniczego. Siedemdziesiąt rodzin straciło dach nad głową.
Akcję ratunkową rozpoczęto wkrótce po rozbiciu maszyny. W nocy z 6 na 7 grudnia 1997 roku na miejsce katastrofy przybyła specjalna 22-osobowa grupa poszukiwawcza z ramienia Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych (MczS). Do Irkucka przyleciał rownież ówczesny Minister ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Siergiej Szojgu (obecnie Minister Obrony RF), który w wywiadzie udzielonym lokalnym mediom wyjaśnił, że zgodnie z informacjami służb ratunkowych w strefie największego ryzyka znalazły się 394 osoby. Na polecenie ówczesnego prezydenta FR Borysa Jelcyna do Irkucka udali się premier Wiktor Czernomyrdin i kilku innych członków rządu. Do rana 7 grudnia główny pożar został ugaszony, pozostały jednak liczne mniejsze ogniska pożaru, przenoszone na zachodzące na siebie budynki oraz powstające w wyniku zapłonu pozostałego paliwa. Jednocześnie ratownicy rozpoczęli proces wydobywania z gruzów ciał i szczątków zabitych. Do wieczora 7 grudnia wydobyto z gruzowiska ciała przynajmniej 42 osób. Osoby pozostające bez dachu nad głową otrzymały tymczasowe zakwaterowanie. Lokalna ludność zorganizowała również zbiórkę rzeczy dla potrzebujących.
Część ogonowa maszyny, która pozostała praktycznie nienaruszona, opierała się o budynek przylegający do sąsiadujących z nim spalonych zabudowań, wciąż stanowiąc zagrożenie dla pracujących ratowników. 7 grudnia po południu ostatecznie postanowiono zrzucić ogon samolotu na ziemię. Resztki spalonych domostw musiały zaś zostać całkowicie wyburzone.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 3/2021